Dziś po latach starań nastąpi otwarcie muzeum Brunona Schulza w jego rodzinnym Drohobyczu. Muzeum zajmuje salę w Uniwersytecie Pedagogicznym im. Iwana Franki, gdzie przed wojną, w ówczesnym Gimnazjum im. Władysława Jagiełły, mieścił się gabinet pisarza. Tam uczył on rysunków i prac ręcznych.
Na ekspozycji znalazły się zdjęcia Brunona Schulza, przedmioty codziennego użytku z lat jego młodości. Są akwaforty Małgorzaty Leszczewskiej-Włodarskiej według cliche-verre'ów Brunona Schulza z cyklu "Xięga Bałwochwalcza".
W centralnym miejscu ustawiono popiersie Schulza dłuta Piotra Flita. W zbiorach jest m.in. pierwsze wydanie Sklepów cynamonowych, utwory Schulza w tłumaczeniach na różne języki oraz listy artysty w opracowaniu Jerzego Ficowskiego.
Młodzi naukowcy ukraińscy Igor i Wiera Meniokowie zabiegają o to, by integralną częścią ekspozycji były też freski Schulza odkryte przed dwoma laty w drohobyckiej willi gestapowca Landaua, a które obecnie są eksponowane w miejscowym muzeum krajoznawczym.
Drohobycz, który przez lata nie chciał pamiętać o swym dawnym mieszkańcu, w tym roku uroczyście obchodzi przypadającą dziś 61. rocznicę śmierci pisarza. Z tej okazji urządzono wystawę prac Franciszka Maśluszczaka nawiązujących do twórczości Schulza, będą koncerty oraz spektakl Sklepy cynamonowe warszawskiego Studia Teatr Test. Filmy dokumentalne o Schulzu i Kantorze zaprezentuje Krzysztof Miklaszewski.
O potrzebie otwarcia w Drohobyczu muzeum Schulza mówiło się od lat. Miejscowe władze jednak bardzo niechętnie wypowiadały się na ten temat i długo torpedowano tu wszelkie próby uczczenia jego pamięci. Popiersie pisarza podarowane przez amerykańskich Żydów zamknięto w jednej z sal Uniwersytetu i było prawie niedostępne dla schulzologów przyjeżdżających do Drohobycza.
Jeszcze dwa lata temu, już po odkryciu fresków Schulza, ówczesny mer Drohobycza przekonywał, że nie widzi potrzeby uczczenia pamięci kogoś, kto ani linijki nie napisał po ukraińsku.