Trwa ładowanie...

Na pięknej plaży mieścił się kiedyś obóz koncentracyjny, a kawałek lasu był miejscem wojennej potyczki. Takiej Chorwacji nie znacie

To tam pojawili się pierwsi kibice-chuligani, to tam na spokojnej plaży zdarza się odkryć ślady po obozie koncentracyjnym, to tam ludzie marzą tylko o świętym spokoju. Tak wygląda Chorwacja, której nie znasz.

Chorwacja do dziś zaskakuje skomplikowaną historią i kulturą Chorwacja do dziś zaskakuje skomplikowaną historią i kulturą Źródło: East News, fot: Albin Marciniak
ds3nqa4
ds3nqa4

Chorwacja to dla wielu Polek i Polaków prawdziwy wakacyjny raj. A także ucieleśnienie mitu Bałkanów, rozpropagowanego przez kino i literaturę. Ale pod tymi prostymi stereotypami znaleźć można znacznie więcej: warstw, ciekawostek i niespodzianek.

O wielu z nich przeczytać można w książce Aleksandry Wojtaszek "Fjaka. Sezon na Chorwację", która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne. W rozmowie z Wirtualną Polską autorka zdradza kilka z chorwackich tajemnic.

Wakacje w Chorwacji. O tym muszą pamiętać polscy turyści

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Czemu Polska potrzebowała książki o Chorwacji? Właśnie takiej książki, jak twoja?

Aleksandra Wojtaszek, bałkanistka, dziennikarka, tłumaczka: Chorwacja to kraj, który jest Polakom bliski, jako jeden z ulubionych wakacyjnych kierunków. Jednocześnie, niewiele o nim wiemy. Kiedy po latach mieszkania w Chorwacji wróciłam do Polski, często mnie o nią pytano, ale najczęściej dyskusje ograniczały się do rozmowy o miejscowości, do której od lat jeździł mój rozmówca.

ds3nqa4

Uznałam, że ten ciekawy kraj zasługuje na coś więcej, niż przewodniki z najpiękniejszymi plażami, a czytelnik na coś przystępniejszego niż naukowe opracowania z mnóstwem dat i nazwisk. Chciałam stworzyć książkę, która będzie interesująca zarówno dla kogoś, kto o Chorwacji nie wie prawie nic, jak i dla pasjonata Bałkanów czy Śródziemnomorza. Czy mi się udało, nie mnie osądzać, ale niezwykle ucieszył mnie komentarz mieszkającego w Polsce Chorwata, że sam się czegoś nowego dowiedział z książki.

Nie możemy nie zacząć od samego tytułu: czym jest fjaka? Czy rzeczywiście mocno wpływa na życie codzienne w Chorwacji?

Fjaka to pojęcie, które pochodzi z nadmorskiej Dalmacji – niektórzy twierdzą, że trzeba się z nią urodzić. Oznacza stan, w którym jesteśmy tak pogodzeni z rzeczywistością, że pragniemy się jedynie w niej rozpłynąć, odrzucamy wszelką aktywność. Oczywiście, na dłuższą metę byłby on niemożliwy do utrzymania, dlatego fjakę się łapie albo jej doświadcza, zazwyczaj tylko przez chwilę. Jest typowa dla letnich miesięcy, kiedy upał ogranicza chęć do wysiłku.

Czy Chorwatki i Chorwaci na co dzień to czują?

Jako naród żyjący, mimo wszystko, na peryferiach Europy, muszą ciężko pracować na swoje utrzymanie, szczególnie w letnich miesiącach, kiedy odwiedzają ich tłumy turystów. Fjaka to więc raczej marzenie o innym życiu: powolnym, beztroskim, na które mało kto może sobie pozwolić.

ds3nqa4

Na ile życie w tym kraju przypomina romantyczny stereotyp i jest: gorące, trochę wariackie, pełne muzyki, arbuzów, kałasznikowów pod łóżkiem, czarnych i białych kotów?

Ten stereotyp opisuje nie tylko Chorwację, ale całe Bałkany, a wylansowany został między innymi przez Kusturicę czy Bregovicia: południe miało w nim być przybrudzone, chaotyczne, ale jednocześnie romantyczne i autentyczne. To znacznie pozytywniejszy stereotyp, niż ten lansowany przez dziesięciolecia przez zachodnich podróżników, którzy w Bałkanach widzieli "nieczystą podświadomość Europy", "kocioł" czy prymitywne ludy skłonne do rozlewu krwi. Ale to nadal (auto)stereotyp.

A jak jest naprawdę?

Jasne, ludzie z byłej Jugosławii potrafią się bawić i żartować jak nikt, a poczucie humoru, szczególnie Bośniaków, nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, ale jednak w takich mitach jest, jak zwykle, tylko ziarnko prawdy, a poczuciem humoru często próbuje się załatać poważne problemy ekonomiczne czy społeczne.

Mieszkasz w Chorwacji od lat. Jak to się stało, że twoje życie połączyło się z tym miejscem?

Sama się często zastanawiam. To był zupełny przypadek. Ale przypadek wyjątkowo szczęśliwy. Interesowałam się literaturą, ale chciałam też zdobyć jakąś praktyczną wiedzę, dlatego wymyśliłam sobie studia filologiczne w Krakowie. Kiedy po pierwszym roku pojechałam na objazd po Bałkanach, zrozumiałam, że wygrałam los na loterii. Zakochałam się już pierwszej nocy, kiedy w czarnogórskim Ulcinju starsza pani obudziła pół miasteczka, bo poprosiłam ją o butelkę wody mineralnej.

ds3nqa4

Potem starałam się o wszystkie możliwe stypendia i właściwie studia spędziłam w połowie w Krakowie, a w połowie w Zagrzebiu - to było w sumie wiele lat, bo trzeba dodać jeszcze pięć lat doktoratu. Ostatnio, więcej przebywam w Polsce niż na południu, ale kiedy tylko mogę, wskakuję w auto i jadę. Trasę do Zagrzebia znam właściwie na pamięć.

Piszesz, że Chorwacja to kraj kontrastów i niespodzianek. Co ciebie najbardziej w nim zaskakuje?

Niezwykła różnorodność. Każdy, nawet mały region, to osobna historia, a co za tym idzie także kuchnia, dialekt, zwyczaje, stroje… Nieskończony kalejdoskop niezwykłych krajobrazów i nakładające się na siebie warstwy cywilizacji też zawsze robią na mnie wrażenie.

ds3nqa4

Poza tym, to co piękne, jeśli pokopać głębiej, nieraz skrywa też tragiczną historię. Tak to już bywa w tym kawałku świata. Dlatego zwykle jestem podejrzliwa – nagle okazuje się, że na przepięknej plaży mieścił się kiedyś obóz koncentracyjny, a kawałek lasu był miejscem wielkiej potyczki w trakcie wojny. Ale już od lat najbardziej cieszą mnie małe odkrycia kulturowe: dobry film, nowy głos poetycki, fajna piosenka.

No właśnie: powojenne blizny. Dużo o nich piszesz. Na ile są głębokie, na ile widoczne na co dzień?

Dobrze widać je w biednych i zaniedbanych wsiach na terenach niegdyś zamieszkałych przez mniejszość serbską. Ale kiedy pojechać do Vukovaru, miasta-symbolu, zniszczonego przez Serbów w 1991 roku, na każdym królu krzyczą tam blizny chorwackie. Dzisiaj coraz rzadziej wspomina się wojnę, choć dla pokolenia dzisiejszych czterdziesto- i pięćdziesięciolatków była z pewnością wydarzeniem formującym, a jej liczne reperkusje można zobaczyć w wielu aspektach chorwackiego życia publicznego. Choćby w postaci dużego wpływu organizacji weteranów na politykę.

ds3nqa4

Wspominasz też o tym, że w Chorwacji wciąż tlą się jugosłowiańskie resentymenty. Jakie było miejsce Chorwacji w Jugosławii?

To temat na bardzo długą rozmowę, a właściwie co najmniej roczny cykl wykładów. Ale, tak na poważniej, spróbuję: Chorwacja i Słowenia są najmniej jugonostalgiczne ze wszystkich byłych republik, bo też i najbardziej chciały się odłączyć. Powodów było wiele, ale wbrew dzisiejszym narracjom, dużą rolę odegrały czynniki ekonomiczne i fakt nierównomiernego rozwoju poszczególnych republik socjalistycznej Jugosławii. Słowenia i Chorwacja, zdecydowanie najbogatsze i najlepiej uprzemysłowione, miały poczucie, że ciągle "dokładają" do wspólnego państwa.

Co się stało, kiedy zyskały niepodległość? Co straciły, a co zyskały?

Niepodległość przyniosła wiele rozczarowań, między innymi gospodarczych. Dzisiaj wielu ludzi przyznaje, że za czasów socjalizmu żyło im się lepiej, a na pewno bezpieczniej w sensie ekonomicznym i społecznym. Oczywiście, był jeszcze aspekt rywalizacji Serbów i Chorwatów. Wielu Chorwatów miało wrażenie, że są tłamszeni przez liczniejszych Serbów, którzy mieli rzekomo nimi zarządzać z Belgradu. Taką retorykę podbijali nacjonaliści, którzy do dzisiaj czasem obwiniają wyimaginowanych Serbów za problemy Chorwacji.

ds3nqa4

Echem dawnych napięć są, według twojej książki, relacje kibicowskie. Jak przebiegają linie konfliktów w chorwackim świecie pilkarsko-kibicowskim?

W latach dziewięćdziesiątych chorwaccy kibice na moment zjednoczyli się w kontrze do Serbów, ale tak naprawdę ta rywalizacja przebiega przede wszystkim na linii Zagrzeb-Split. To dwa największe chorwackie miasta o zupełnie różnej kulturze i historii, nic więc dziwnego, że ze sobą rywalizują. Jednak w niechęci kibiców Hajduka Split do Dinama Zagreb i w ogóle chorwackiej reprezentacji jest też coś więcej: resentyment związany z faktem, że w niepodległej Chorwacji inwestowano przede wszystkim w miasto stołeczne, także jeśli chodzi o piłkę nożną. Split miał za to stać się miastem-wydmuszką, dekoracjami dla turystów i to się w dużej mierze udało.

"Fjaka. Sezon na Chorwację" Materiały prasowe
"Fjaka. Sezon na Chorwację"Źródło: Materiały prasowe

To może być jedna z najbardziej zaskakujących informacji z twojej książki - że to właśnie Chorwacji narodził się ruch radykalnych kibiców. Co to za historia?

Też o tym nie wiedziałam, nigdy nie byłam wielką fanką piłki nożnej ani w ogóle sportu. Jednak zgłębiając historię Hajduka Split, drużyny, której losy wydały mi się w wielu kwestiach symptomatyczne dla chorwackich dziejów, zainteresowałam się też ultrasami Hajduka, czyli Torcidą. Już sama ta nazwa nie brzmi szczególnie chorwacko…

Potem w Chorwacji poznałam Jamesa Montague’a, brytyjskiego dziennikarza, który opowiedział mi historię tego, jak chorwaccy marynarze przywieźli po raz pierwszy do Europy z Ameryki Południowej specyficzną oprawę meczów, znaną dziś ze wszystkich stadionów. Pisze zresztą o tym bardzo ciekawie w swojej wydanej także po polsku książce "1312. Incognito wśród najbardziej fanatycznych kibiców na świecie".

Jakie nieznane światu skarby kryje chorwacka popkultura?

To dla mnie trudne pytanie, bo bardzo lubię zarówno tamtejszą popkulturę, jak i kulturę wysoką, więc ciężko mi będzie się ograniczyć. Jeśli chodzi o guilty pleasure (grzeszną przyjemność, przyp. red.), chętnie słucham popowej wokalistki Severiny. Podobał mi się serial "Novine" ("The Papers"), którego akcja rozgrywa się w postindustrialnej Rijece, a z nowości zrobiły na mnie wrażenie: film "Zbornica" i serial "Područje bez signala".

Ale szczerze mówiąc, rzadko myślę o popkulturze w kontekście tylko Chorwacji – zwykle mam ją w pakiecie z Serbią, Czarnogórą i Bośnią, bo językowo to właściwie to samo. Dlatego zainteresowanym rapem polecam serbską wokalistkę Sajsi MC i jej mocno feministyczne, choć nie zawsze poprawne teksty. Dodałabym jeszcze rapera ze Splitu, który nazywa się Krešo Bengalka.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
ds3nqa4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
ds3nqa4