Ludzkość braterska
Podczas swych podróży badawczych Claude Lévi-Strauss napotkał kulturę plemienną, która wydała mu się bardzo niebezpieczna. Niszczyła przyrodę, pustoszyła całe połacie ziemi, czciła małpie bożki, masakrowała sobie podobnych i słynęła ze swych historycznych jatek. Owa egzotyczna kultura zmiotła wszystkich konkurentów i zapanowała nad światem. Jej imię brzmi „cywilizacja”.
To odkrycie wprawiło w konfuzję piewców Lévi-Straussa . Prowokacyjna była także druga teza, dzięki której w latach 50. znalazł się on na ustach wszystkich. Człowiek, jak głosił, to „maszyna” z „miliardami komórek nerwowych pod kopcem termitów czaszki”. W przeciwieństwie jednak do kierowanych instynktem zwierząt, maszyna ludzka ma pewną wrodzoną wadę: by odnaleźć się w gąszczu faktów i sprzeczności, potrzebuje symboli i mitów.
Mity w nas
Na pierwszy rzut oka mitów, które ludzie opowiadają sobie od tysiącleci, jest nieprzebrana różnorodność. Faktycznie jednak, twierdzi Lévi-Strauss , podążają one za niewidocznymi wzorcami i niezmiennymi strukturami. Prawie wszystkie kultury znają historię o tajemniczym Graalu i prawie wszystkie opowiadają sobie legendę o synu pożądającym matki i chcącym usunąć stojącego mu na drodze ojca. Albo historię o kobiecie ściganej w dżungli przez jaguara i ocalonej głosem dziecka. Postacie z takich opowieści są wymienne, nie musi to być ani jaguar, ani dziecko. Identyczna jednak pozostaje struktura skrywająca się pod narracyjną warstwą wierzchnią. To może oznaczać tylko jedno: nie ludzie wyobrażają sobie siebie w mitach, ale mity wyobrażają się w ludziach. A nowa teoria, która te prawidła wydobyła na światło dzienne, została nazwana strukturalizmem.
Thomas Assheuer
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.