Dziadek SS-man z "nieobciążonym sumieniem"
Kruger długo nie miała pojęcia, czym zajmował się jej dziadek w latach 1939-45. Rodzice skrzętnie omijali ten temat, a ona nie była nim specjalnie zainteresowana. Bernhard był dla niej dobrotliwym starszym panem, którego wraz z siostrą uwielbiały odwiedzać. Nigdy natomiast nie została skonfrontowana z SS-manem Krugerem. Pisarka nie ukrywa jednak, że kiedy ktoś stawia Bernharda Krugera w jednym rzędzie z resztą nazistów, zawsze ją to oburza.
"Ta książka jest poszukiwaniem śladów" - przyznaje lojalnie autorka i dodaje, że chociaż bardzo się starała zdystansować do postaci swojego dziadka, nie zawsze jej się to udawało. Szczególny problem miała wtedy, gdy okryła, że SS-Sturmbannführer pojechał do Auschwitz-Birkenau po kolejnych żydowskich specjalistów w dziedzinie druku i poligrafii, a mimo to po wojnie napisał w liście, że sumienie ma "czyste, nieobciążone". Trudno jej również pogodzić się ze świadomością, że gdy Bernhard wkraczał do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, to niespotykany porządek, a nie cierpienie skazanych na śmierć, okazał się dla niego godnym wzmianki w dzienniku, który prowadził.