Ustalenie dokładnej daty nawiązania kontaktów między Putramentem i Miłoszem, mimo licznych odniesień w twórczości obu autorów do tego okresu, nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze: ich wspomnienia, a zwłaszcza inaugurujący Putramentowski cykl Pół wieku tom Młodość, nie są wolne od drobnych nieścisłości chronologicznych. Ponadto, zestawiając różne relacje obu żagarystów, dość szybko trafia się na rozbieżności – co ciekawe – także w obrębie tekstów jednego autora… Porzucając na moment analizę przyczyn tych niejednoznaczności, w poszukiwaniu odpowiedzi trzeba odwołać się do źródeł powstałych poza układem Miłosz – Putrament. A szansę, że nie jest to sprawa beznadziejna, daje kontekst burzliwych i szczegółowo omawianych w prasie wydarzeń historycznych, w których obaj brali czynny udział. Zanim jednak przejdę do precyzyjnego określenia czasu i miejsca spotkania, oddam głos samym autorom, by poznać ich stanowisko w tej sprawie.
Pierwszy kontakt z Putramentem wiązał Miłosz dopiero z gmachem uniwersytetu, a więc z okresem zajęć akademickich. Pisał o tym:
Tam to, w tym gmachu, poznałem Gammę. Był to niezgrabny wyrostek o czerwonej twarzy, gburowaty i krzykliwy. Jeżeli miasto było prowincjonalne, to ci, którzy przyjeżdżali po naukę z zapadłej wsi, byli prowincjonalni w dwójnasób. Na wsi błotniste drogi czyniły komunikację niemal niemożliwą na wiosnę i jesienią; chłopskie konie na widok auta dostawały szału ze strachu; w wielu wioskach wciąż jeszcze, dawnym zwyczajem, za oświetlenie używano łuczywa. Z zajęć, poza rolnictwem, ludność znała tylko pracę w lasach przy obróbce drzewa i domowe rzemiosło. Gamma pochodził ze wsi. [i]
Wrażenie, jakie wywarł wtedy na przyszłym autorze Ocalenia przybysz z prowincji, było na tyle silne, że powracało w wielu kolejnych wspomnieniach dotyczących Putramenta. Głównie z tego powodu warto się na nie powołać, gdyż opinia ta stała się na długie lata niejako matrycą, do której dopiero z czasem zdecydował się Miłosz dodawać elementy łagodzące i urozmaicające demoniczny portret Gammy:
Nasze pierwsze rozmowy nie wróżyły bliskiego porozumienia. Łączyły nas wprawdzie wspólne zainteresowania literackie, ale raziło mnie zachowanie się Gammy, jego przenikliwy głos – nie umiał mówić normalnie – i wypowiadane przez niego tym głosem opinie. Nosił zawsze grubą laskę, która zresztą była ulubionym narzędziem części młodzieży skłonnej do antysemickich wybryków. Gamma był zaciekłym antysemitą. Był to jego program polityczny. [ii]
Silne, choć już pod innym względem, emocje wynikające nie tylko z przeciwnych czy wręcz wrogich orientacji ideowych obu bohaterów zawarł w swej relacji również Putrament. W artykule Coś z Miłosza przyznał wprost, że pierwszy raz z autorem Trzech zim zetknął się na jednym ze spotkań Sekcji Twórczości Oryginalnej Koła Polonistów (w skrócie STO) [iii] , do której razem należeli.
Opisy początkowych burzliwych spotkań i rozmów o poezji przeprowadzanych w zadymionej papierosami mensie na ulicy Bakszta, choć stanowiły interesujący materiał kierunkujący dalsze analizy, nie podawały jednak konkretnej daty pierwszego spotkania. Nie czynił tego również inny, zaczerpnięty z Pół wieku fragment, który pozwolę sobie zacytować. Na jego podstawie można jednak już precyzyjnie określić czas jednego z pierwszych zetknięć. Godny odnotowania przy tej okazji jest fakt, że o ile Miłosz w tym kontekście mówił o niechęci i pogardzie żywionej w stosunku do studentów pokroju ówczesnego Putramenta [iv] , o tyle z drugiej strony mamy do czynienia niemal od razu z rodzajem fascynacji o rok młodszym konkurentem:
Przywódcy miejscowej endecji, spodziewając się przyjazdu z Warszawy jednego z głównych liderów endecji, Stanisława Strońskiego, próbowali […] zorganizować osłonę jego wieców.
Oczywiście ochoczo się podjąłem udziału w takiej osłonie. Było nas ze dwudziestu. Przewodził nam Kazimierz Hałaburda […].
Nie bez emocji stawiłem się ze Szrederem o oznaczonej godzinie przed Ogniskiem Akademickim na Wielkiej […].
Zrazu było nudno. Staliśmy grupką u drzwi wejściowych, patrząc, jak wolno zapełniały się krzesła […].
[Stroński] Właśnie zaczynał przemawiać, gdy z dołu przybiegł ktoś z naszej czujki, ustawionej przy wejściu od ulicy. Alarm! Rzuciliśmy się na dół […].
Bójka wybuchła natychmiast. Nasz impet odrzucił napastników o parę metrów. Ale zaraz ochłonęli i skoczyli do kontrataku. Poszły w ruch kije. Rzucano (w nas) dużymi kamieniami, ale główną bronią były pięści i po prostu przepychanie się. Do drzwi ich nie dopuściliśmy […].
Nie wytrzymali, znów skoczyli. Wreszcie gęby. Jedna znajoma. To ten, jakże go? Taki początkujący poeta z STO […]. Ma nazwisko brzmiące jak pseudonim, takie ładne: Miłosz.
Krzyczy, macha rękami. Odpędzamy ich bez trudu […].
Mimo naszej kontroli u wejścia przedostał się na salę jeden oponent, który zaczął mu [Strońskiemu] zadawać krępujące pytania. Pokazują mi go: ostra twarz z potężnym nosem, chytry uśmiech. Mówią: jeszcze gorszy od Dembińskiego, Jędrychowski! [v]
Powyższa relacja umożliwia dokładne określenie daty jednego z pierwszych spotkań Putramenta z Miłoszem, prawdopodobnie nieświadomym jeszcze tego faktu. Zebranie ze Strońskim w roli głównej, odbywające się przy okazji zaciętej kampanii przed listopadowymi wyborami parlamentarnymi w roku 1930, zapowiedziane zostało przez endecki „Dziennik Wileński” na 26 października 1930 roku. W relacji z tego wydarzenia zamieszczonej w tym samym piśmie 28 października [vi] przekaz Putramenta został w dużej mierze potwierdzony i uzupełniony, co dodatkowo go uwiarygodnia. Gdy po kolejnych trzydziestu latach w 1985 roku wracał autor Pół wieku do tych wydarzeń w wywiadzie, znacznie wyraźniej zaakcentował rolę Miłosza i jego wpływ, nadając związkom z nim, podobnie jak czynił to później autor Ocalenia, rangę „szczególną”. Warto przywołać te słowa:
– Odbywał się wtedy wiec, należałem do bojówki, która go ochraniała – to znaczy chroniła Strońskiego z endecji. Atakowali Miłosz, Jędrychowski i niektórzy inni […]. Ochroniliśmy ten wiec, Stroński przemawiał, chociaż zrobił na mnie bardzo złe wrażenie. Mały, brzuchaty… ten wielki wróg Piłsudskiego był bardzo osobiście niepokaźny.
– Może przynajmniej dobrze mówił?
– Nie. Zresztą nie słuchałem, broniłem drzwi… Ale to pokazuje, jak dziwne stosunki łączyły mnie z Miłoszem. Miłosza wtedy nazywali Jajo. Miał taką krótką, okrągłą twarz i zadarty nosek. Dopiero potem przekonałem się, że to znakomity poeta. [vii]
By domknąć wątek pierwszego spotkania, zaledwie napomknąwszy o diagnozie autora Pół wieku dotyczącej jego relacji z Miłoszem, i dokładniej określić temperaturę ówczesnych sporów, których stronami byli obaj, warto przytoczyć fragment odezwy, jaką w reakcji na zajścia zamieściła w „Dzienniku Wileńskim” z 31 października Młodzież Wszechpolska:
Obecnie, gdy odczyt zorganizowała Młodzież Narodowa, Ognisko stało się widownią ordynarnej napaści.
Ani Legion Młodych wraz z wspomagającymi członkami Vilnensji, ani wszyscy ich sprzymierzeńcy nie zastraszą nas i nie zmuszą do zmiany stanowiska.
Obowiązkiem naszym jest szerzenie wśród mas akademickich idei narodowej; czyniliśmy to i czynić nadal będziemy. Wy, Polska Młodzież Akademicka, której nie otumaniły frazesy demagogów, wiecie, po czyjej stronie jest słuszność i czego objawem są podobne ataki, miotającej się w poczuciu słabości kliki. Wy, Polska Młodzież Akademicka, historię dnia 26 października 1930 r. zapamiętacie. Będzie ona otrzeźwieniem tych, którzy dali się zbałamucić, oraz umocnieniem przy idei narodowej tych, którzy są jej wierni.
Niech żyje Wielka i na zdrowych podstawach ustrojowych oparta Rzeczpospolita Polska!
Niech żyje solidarność i braterstwo Młodzieży Akademickiej! [viii]
Chociaż z początku rozbieżności ideologiczne między Miłoszem i Putramentem były, jak widać, znaczne, to specyfika tamtego okresu i miejsca nie przekreślała całkowicie możliwości spotkania się zaciekłych przeciwników politycznych na innym gruncie, gdzie mogli oni porozumieć się z pomocą innych środków. Do rzadkości nie należały przypadki, gdy ludzie wywodzący się ze środowisk o odmiennej orientacji światopoglądowej potrafili zapomnieć o podziałach i współpracować w organizacjach, w których poglądy polityczne nie stały na pierwszym planie, czego przykładem może być Akademicki Klub Włóczęgów czy wspominana już Sekcja Twórczości Oryginalnej – pozwalająca między innymi dojść do głosu „wspólnym zainteresowaniom literackim” przywoływanym przez Miłosza. Nie mniej ważne dla młodzieńców okazywało się zaciekawienie drugą stroną i zwykłe poczucie braku intelektualnych podniet. Dowodem tego mogą być słowa Miłosza w jednym z listów do Jarosława Iwaszkiewicza: „Właśnie dzisiaj pójdę na wiec Wszechpolaków trochę się z nich
ponabijać – jedyna kulturalna rozrywka” [ix] .
Miłosz i Putrament stopniowo dojrzewali do bardziej „cywilizowanych” form dialogu, choć, jak wiadomo, jeszcze nie raz dochodziło między nimi do spięć, w których wytaczali przeciw sobie najcięższe działa.
[i] Cz. Miłosz, Zniewolony umysł, Kraków 1999, s. 164.
[ii] Tamże, s. 165.
[iii] J. Putrament, Dwa łyki Ameryki, s. 139.
[iv] „System myśli kryjących się w tych skołtuniałych czaszkach był dla mnie zupełną tajemnicą. Tak samo usiłuję czasem przeniknąć psychologię owadów i rezultat jest prawie taki sam. Może mógłbym wniknąć w sposób łączenia pojęć u tych dzielnych i przejętych ważnością swojej misji chłopców, gdybym nie obcował bez ustanku z groźnymi obrazami życia państwa polskiego” (Cz. Miłosz, Dane do poematów, „Piony” 1932, nr 5, [za:] Przygody młodego umysłu. Publicystyka i proza 1931–1939, zebr. i oprac. A. Stawiarska, Kraków 2003, s. 61).
[v] J. Putrament, Pół wieku. Młodość, s. 155–157.
[vi] (m.t.) Odczyt prof. Strońskiego w „Ognisku” akademickiem. Napady bojówki, „Dziennik Wileński” 1930, nr 249, s. 1.
[vii] Z pierwszego rzędu parteru, z J. Putramentem rozmawiają A. Borkowska, E. Górnicki, K. Karasek, K. Mętrak, A. Ziembicki, „Literatura” 1985, nr 11, s. 6.
[viii] [viii][viii][viii] Odezwa Młodzieży Wszechpolskiej, „Dziennik Wileński” 1930, nr 252, s. 2.
[ix] Cz. Miłosz, listy do J. Iwaszkiewicza (z lat 1930–1939), Archiwum Instytutu Badań Literackich PAN (dalej Arch. IBL), list z 15 października 1931 roku.