Michnik kontratakuje. "PiS modli się za 'pożytecznych idiotów' z zarządu Agory"
W kolejnej odsłonie konfliktu między redaktorem naczelnym
'Gazety Wyborczej' Adamem Michnikiem a zarządem Agory ten pierwszy zarzuca szefom spółki kłamstwa, manipulacje i styl z propagandy PRL. – To opluwanie znane mi z marca 1968 r., stanu wojennego oraz z mediów obozu Kaczyńskiego – twierdzi Michnik.
Przypomnijmy, że trwający od czerwca konflikt na linii kierownictwo 'Gazety Wyborczej' – zarząd Agory wywołały dyscyplinarne zwolnienie przez zarząd wydawcy 'Gazety Wyborczej' Jerzego Wójcika oraz próba połączenia portali wyborcza.pl z gazeta.pl.
Wczoraj redaktorzy naczelni 'Gazety Wyborczej' nazwali członków zarządu Agory pazernymi i niszczycielskimi "macherami od cashu i Excela", którzy nie znają się na wydawaniu nowoczesnej gazety.
Zarząd nie pozostał dłużny: w swoim oświadczeniu, wysłanym wewnętrznie do pracowników, prezes Agory Bartosz Hojka oraz pozostali członkowie zarządu ujawnili, jakich kontraktów mieli domagać się od zarządu wicenaczelny 'Gazety Wyborczej' Jarosław Kurski oraz zwolniony dyscyplinarnie wydawca Jerzy Wójcik. Jak ujawnił zarząd, obaj negocjowali "12-miesięczne okresy wypowiedzenia, dodatkowe 12-miesięczne odprawy, dodatkowe urlopy zdrowotne, samochody i pełną opiekę medyczną dla rodzin".
Tego nie wytrzymał Adam Michnik i w piątek rano na główniej stronie wyborcza.pl nazwał takie ujawnienie poufnych danych atakiem rodem z PRL.
Michnik pisze, że z Kurskiego i Wójcika zarząd "opluwa" i próbuje z nich zrobić "łajdaków i kanalie, pazernych na pieniądze". Zdaniem naczelnego 'Gazety Wyborczej' takie metody stosowali już komuniści w swojej propagandzie.
Michnik pisze, że członkowie zarządu Agory "sięgają po chwyty z czarnej propagandy znane mi dobrze z Marca 1968 r., z kampanii antysolidarnościowych w epoce stanu wojennego, z seansów nienawiści organizowanych w mediach związanych z obozem politycznym Jarosława Kaczyńskiego. To metody podłe".
Michnik pisze dalej, że Hojka i reszta zarządu, próbując zniszczyć 'Gazetę Wyborczą', wpisują się w politykę PiS wobec wolnych mediów:
"Jestem przekonany, że w kręgach PiS trwają modły, by Bartosz Hojka i inni się nie przeziębili, bowiem lepszych dla siebie niszczycieli 'Gazety Wyborczej' łatwo nie znajdą. Czy robią to na zlecenie wiadomego obozu politycznego, czy też to po prostu osobista zajadłość 'pożytecznych idiotów' - sięgając po znaną formułę Lenina? Nie umiem odpowiedzieć."
Michnik uznaje, że zwolniony wydawca Jerzy Wójcik po 30 latach "został potraktowany jak śmieć" (w czwartek Michnik mianował go na stanowisko swojego zastępcy ds. rozwoju - przyp. red.).
Na koniec redaktor naczelny tłumaczy, że Agora, powstała po to, aby być zapleczem materialnym dla 'Gazety Wyborczej', a nie po to, by nią rządzić. Deklaruje, że nie ma zgody, by portalem i gazetą kierowali ludzie o tak niskich kompetencjach i kwalifikacjach moralnych jak Bartosz Hojka i reszta zarządu.
W drugim, oddzielnym tekście - także na stronie wyborcza.pl - wywołani przez zarząd do tablicy Jarosław Kurski i Jerzy Wójcik tłumaczą, że nigdy nie mieli specjalnych kontraktów menedżerskich, ale zwykłe etaty ze zwykłym okresem wypowiedzenia. Jerzy Wójcik tłumaczy, że od roku walczył o ochronę dla wszystkich pracowników Agory, bowiem zarząd chciał uderzyć w związki zawodowe. "Kurski jest nie do ruszenia, z Wójcikiem się rozprawimy" - miała powiedzieć wtedy szefowa HR w Agorze.
Wciąż czekamy na oficjalne stanowisko zarządu Agory w tej sprawie.