Trwa ładowanie...
fragment
05-10-2010 16:44

Miasta soli. Zagubieni

Miasta soli. ZagubieniŹródło: Inne
d2foxna
d2foxna

1
Oto ona, Wadi al‑Ujun
− Źródlana Dolina…
Nagle na rozległej i surowej pustyni pojawia się zielony punkt, jakby wyłonił się z wnętrza ziemi albo spadł z nieba. Tak bardzo różni się od wszystkiego, co go otacza, że człowiek, zdumiony, nie dowierzając wzrokowi, sam sobie zadaje pytanie, jak to możliwe, że woda i zieleń zaistniały w takim miejscu. Stopniowo jednak zdziwienie ustępuje rodzajowi nabożnej czci i zastanowienia. To jeden z tych nielicznych wypadków, kiedy przyroda ukazuje swoją genialną i buntowniczą naturę, której nie da się w żaden sposób racjonalnie wytłumaczyć.
W oczach mieszkańców Wadi al‑Ujun wydaje się ona czymś zupełnie zwyczajnym. Przywykli do tego, że w Dolinie rosną palmy, a w zimie i na początku wiosny studnie wypełniają się wodą. Mimo to wyczuwają obecność jakiejś błogosławionej siły, która chroni ich i ułatwia im życie. Kiedy do Wadi zbliżają się karawany, idący w nich ludzie oraz zwierzęta, pokryci kurzem, osłabieni wskutek wysiłku i pragnienia, popadają w niecierpliwość graniczącą z euforią. Starają się jak najszybciej pokonać dzielący ich od Doliny ostatni odcinek drogi, jednak na widok wody opanowują się, jak gdyby docierało do nich, że ten, który stworzył świat i ludzi, stworzył także właśnie tutaj Wadi al‑Ujun, aby ratowała ich od śmierci pośród zdradzieckiej, przeklętej pustyni. Po znalezieniu miejsca, rozjuczeniu i napojeniu wielbłądów
i innych zwierząt oraz ugaszeniu pragnienia przez ludzi, daje się odczuć atmosferę rozkosznego odurzenia, która wkrótce zmienia się we wszechogarniający błogostan. Nie wiadomo, czy ma na to wpływ klimat, czy też krystaliczność wody, czy może poczucie bezpieczeństwa.

Błogostan ogarnia nie tylko ludzi, ale udziela się również zwierzętom, które stają się nieposłuszne i nie wykazują ochoty, aby unieść ciężkie bagaże i ruszać w dalszą podróż.
Karawanom Źródlana Dolina wydaje się czymś niezwykłym. Ci, którzy widzą ją po raz pierwszy, uznają Wadi za najprawdziwszy cud. Ten, kto ją choć raz zobaczył, nie może o niej zapomnieć. Jej nazwa stale powtarza się w rozmowach wszystkich podróżujących: „Jak daleko jeszcze do Wadi al‑Ujun?” albo „Kiedy dotrzemy do Wadi al‑Ujun,
odpoczniemy parę dni, zanim ponownie ruszymy w drogę”. Wzdychają także: „Gdzieżeś jest, Wadi al‑Ujun, raju na ziemi?”
Z wielu powodów ciągle mówi się o Wadi al‑Ujun.
Dla karawan i podróżujących Dolina to nie tylko ocalenie, ale także miejsce, gdzie można dowiedzieć się wielu rzeczy: „Kiedy przejeżdżały tędy inne karawany i dokąd się udawały? Co wiozły ze sobą i w jakich ilościach?” Tutaj można również zasięgnąć informacji na temat cen i właścicieli towarów oraz innych niezbędnych wiadomości, na podstawie których podejmie się później decyzje, gdzie należy sprzedać swoje towary i jak zaplanować dalszą podróż.
Gdyby pozwolić Mutibowi al‑Haddalowi opowiadać o Wadi al‑Ujun, powiedziałby wiele nieprawdopodobnych rzeczy. Z pewnością nie ograniczyłby się do opisywania wspaniałego powietrza, rześkich nocy i krystalicznej wody, której źródła nigdy nie wysychały. Kreśliłby
niezwykłe obrazy, opowiadał historie, których początki – jak zapewniają najstarsi – sięgają jeszcze czasów Noego. Mutiba al‑Haddala łączył z Doliną szczególny rodzaj miłości, która zdarza się bardzo rzadko.
Inni jej mieszkańcy, którzy żyli zarówno w okresie, kiedy Wadi al‑Ujun wyglądała tak, jak ją widział Mutib, jak i w późniejszych czasach, rozprawialiby przede wszystkim o rosnących tu palmach daktylowych, wodzie gaszącej pragnienie mieszkańców i podróżnych. O karawanach, które – zdążając może do jakichś odległych, lepszych miejsc – mogły zatrzymać się na odpoczynek i zaopatrzyć na dalszą drogę.
Gdyby nie Wadi al‑Ujun, nie mogliby tutaj żyć ludzie, nie wiodłyby tędy szlaki karawan. Nie mógłby mieszkać w tym miejscu na ziemi Mutib al‑Haddal ani ród Al‑Utum. Dolina ma długość około trzech mil. Szeroka na początku, na końcu zwęża się do cienkiego pasa pokrytego z rzadka palmami. Znajduje się tam cmentarz, a rosnące w okolicy drzewa muszą zadowolić się niewielką ilością wody, dlatego też nie są już tak bujne i liczne. Przy
ostatniej palmie kończy się żyzna gleba i rozpoczyna obszar wyznaczający granicę pomiędzy Doliną a pustynią. Teren najpierw ostro opada w dół, a potem wznosi się stopniowo i staje coraz bardziej pustynny. Wiatry niosą piaski aż do tego miejsca. Ziemia porośnięta
tamaryszkiem, kruszyną i piołunem jest ciemniejsza i bardziej zbita, dzięki czemu powstrzymuje napór piasku, albo przynajmniej osłabia jego siłę i zasięg.
Wokół Wadi wznosi się kilka wzgórz. Mimo że są to ruchome, piaszczyste wydmy, kierunek wiatru i rodzaj podłoża czynią je dość stabilnymi. Ponieważ górują nad otoczeniem, pomagają ludziom orientować się w terenie. Każde z nich ma swoją nazwę. Na wschodzie znajduje się Az‑Zahra, na północy Al‑Watfa i Umm al‑Asl.
Wzgórza od strony zachodniej i południowej nie odgrywają prawie żadnej roli, lecz mimo to każde z nich zostało nazwane. Na pustyni imionom przypisuje się szczególne znaczenie. To nie ludzie nadają obiektom miana pod wpływem kaprysu albo w chwili szaleństwa, lecz natura, tworząc swoje dzieła, opatruje je nazwami odpowiadającymi ich przeznaczeniu lub wyglądowi.
Ci, którzy podróżowali i poznali okolicę, wiedzą, że morze nie jest zbytnio oddalone od Wadi al‑Ujun – zaledwie siedem, osiem dni marszu. Szlak karawanowy nie dociera do samego wybrzeża, lecz wiedzie raz bliżej jego, raz dalej, podążając śladami ludzi i wody. Natomiast
tego, gdzie kończy się pustynia, nikt nie potrafi powiedzieć. Jednak bez względu na to, czy rozciąga się ona daleko w głąb, czy też urywa gdzieś zupełnie blisko − i tak pozostaje nieodgadnioną tajemnicą.

Dobre lata to lata obfitości. W Wadi al‑Ujun poznać je można po tym, że woda nie tylko napełnia trzy zbiorniki przy źródle, ale także rozlewa się strumieniami po całej Dolinie, docierając dalej niż zwykle. Wtedy uprawia się warzywa. Ziemia pokrywa się zielenią, zwłaszcza po pierwszych deszczach, a mieszkańcy Doliny zachowują się w sposób, który wywołuje zdumienie podróżnych, nieprzyzwyczajonych do takiego traktowania. Są oni bowiem namawiani do pozostania dłużej, bez dodatkowej zapłaty, a różne preteksty mają ich zatrzymać w Dolinie. W tych latach gościnność przybiera formy rozrzutności. Przybysze dziwią się i twierdzą, że mieszkańcy Doliny postępują raczej głupio i lekkomyślnie. Nie myślą o jutrze i nie wyciągają nauki z poprzednich okresów posuchy.

W latach suchych, które zdarzają się o wiele częściej, mieszkańcy Wadi al‑Ujun
zachowują się zupełnie inaczej. Wydają się bardziej smutni, jakby zamknięci w sobie. Pozwalają podróżnym robić to, co jest dla nich wygodne − nie przeszkadzają im w niczym ani do niczego ich nie namawiają. Jeżeli oferuje im się jakieś towary w zamian za wodę, daktyle i różne usługi, przyjmują je, dziękując bez zbędnych ceregieli. Jeżeli narzucają
się z czymś uczestnikom karawany, to jedynie z prośbą o przyjęcie nowych pasażerów, którzy od długiego czasu czynili przygotowania do podróży, a jeszcze dłużej czekali na sposobną chwilę, aby ruszyć. Gdy odjeżdżają, mieszkańców Wadi al‑Ujun ogarnia uczucie ulgi, a zarazem wstępuje w nich nowa nadzieja. Teraz, kiedy pozbyli się zbędnego balastu,
mogą czekać na tych, którzy z pewnością powrócą. I tak toczy się życie pomiędzy wytchnieniem a nadzieją. Wadi al‑Ujun pozostaje wspaniała i silna, z obfitością wody i przybywającymi do niej karawanami. Jej mieszkańcy niczego się nie lękają i przed niczym nie cofają, ponieważ zawsze znajdowali sposób, aby pokonać wszystkie trudności.
Ludzie w Wadi al‑Ujun są niczym woda, która występuje z brzegów, kiedy jest jej zbyt dużo. Emigrują od niepamiętnych czasów. Kiedy Dolina nie może już wyżywić rosnącej liczby mieszkańców, część osób musi wyjechać. Młodzi mężczyźni udają się w podróż w poszukiwaniu nowych miejsc, gdzie można by osiąść i zarabiać na życie. Przymus
wyjazdu w nieznane pojawia się w zagadkowy sposób i nie zawsze zależy – tak jak to się dzieje gdzie indziej – od ilości opadów i wielkości zbiorów. Mimo deszczu, który w końcu przychodzi, mimo upraw okalających
Dolinę, mimo przepełnionych źródeł − cicho i skrycie kiełkuje w sercach mężczyzn ta przeklęta, dręcząca myśl, aby wyjechać. Starsi wiekiem potrafią się jej oprzeć, ale młodzi nie. I tylko ich smutne matki muszą się z tym pogodzić. Palące pragnienie odkrywania świata, marzenia o bogactwie, a przede wszystkim tęsknota za nieznanym sprawiają, że młodzieńcy nie są w stanie usiedzieć w miejscu i nie słuchają niczyich rad. Podejmują decyzję o wyjeździe bez względu na cenę. Nie ma w Dolinie mężczyzny, który w pewnej chwili nie uległby pokusie wyjazdu. Niewielu spośród starszych wiekiem nie odbyło jakiejś podróży. Różny był czas trwania tych wypraw i różne ich rezultaty. Niektóre ciągnęły się przez wiele lat, prawie całe życie, inne zaś kończyły po paru miesiącach. Wracający do Wadi al‑Ujun,
nieważne czy z poczuciem zwycięstwa, czy porażki, przywozili ze sobą nowe idee i wspomnienia oraz niedosyt i pragnienie ponownego wyjazdu.
Nie da się w kilku słowach określić, czy wyjeżdżający odnosili korzyści z tych wypraw. Każdy bowiem ma swoje wyobrażenia o zysku i swoje skale ocen. Sukces czy porażka, bogactwo czy bieda nie dla wszystkich znaczą to samo. Powrotom zawsze towarzyszyły dziesiątki historii, wspomnień, marzeń, które wypełniały noc do późna. Nawet jeśli wyjeżdżający
nie wzbogacili się wcale lub prawie wcale, nie przestawali snuć opowieści o pracach, których się podejmowali, ogromnych sumach pieniędzy, którymi dysponowali, a które potem stracili. W życiu wszak nic nie trwa wiecznie.
Te i podobne historie krążą po Wadi al‑Ujun, wywołując pragnienia, którym nie można się oprzeć. Synowie obiecują solennie, że ich wyjazd nie będzie trwał długo, że wrócą na wiosnę czy jesienią, zdając sobie sprawę, że nikt nie wierzy ich zapewnieniom. Starsi wyrażają zgodę w poczuciu przegranej, udając, że przyjmują składane obietnice za dobrą monetę. Nawet jeśli ojcowie napomkną, że ci, którzy wyjeżdżają, mogą zginąć, a matki zaczną płakać, młodzieńcy dalej upierają się i lekceważąc zargożenie, jakby opętani przez nieczystego ducha. Dopiero w ostatniej chwili opamiętują się i uspokajają − odkładają podróż na później, ale z niej nie rezygnują.
Każdy w Wadi al‑Ujun − i młody, i stary − wie, że jeśli ktoś zaczął już mówić o wyjeździe, to nie skończy, dopóki nie ruszy w drogę. Wszyscy zdążyli się do tego przyzwyczaić i nikogo to już szczególnie nie dziwi ani nie smuci. Nawet matki, które chciałyby zatrzymać swoich synów
w Wadi na zawsze, obawiając się nieznanego i nie wyobrażając sobie, że gdzieś mogłoby być lepiej, z czasem poddają się losowi i godzą na ich wyjazd. Mają nadzieję, że pewnego dnia ci, którzy wyjechali, powrócą do domu i będą mieli już dosyć podróży!

d2foxna
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2foxna