Miała zapewnić Hitlerowi władzę nad światem. Skarb ukryty przez nazistów
Święty Graal, Arka Przymierza czy Włócznia Przeznaczenia - to tylko niektóre z chrześcijańskich artefaktów, które od wieków są obiektami westchnień historyków i archeologów. Niektóre zaginęły i obrosły legendą, innym przypisywano magiczne właściwości.
Świat biblijny zawsze fascynował ludzkość – i to niezależnie od wiary czy światopoglądu. Liczne wykopaliska prowadzone w Ziemi Świętej, Egipcie i innych krajach Bliskiego Wschodu mają pomóc w poznaniu i zrozumieniu historii zapisanych w Biblii. Historycy i archeolodzy traktują niektóre fragmenty "księgi nad księgami" jako luźny zapis. Tym bardziej, że nie znajdują sposobu, aby zweryfikować, co jest prawdą, a co fikcją.
Z pewnością byłoby to łatwiejsze, gdyby zdołali odszukać artefakty, które były niemymi świadkami wydarzeń z początków chrześcijaństwa. Niektórym z nich – na przykład zwojom znad Morza Martwego – udało się przywrócić nowe życie. Jednak wiele pozostałych prawdopodobnie nigdy nie ujrzy ponownie światła dziennego. Oto, co o nich wiemy.
Arka Przymierza
"Pan tak przemówił do Mojżesza: Powiedz Izraelitom (…) I uczynią arkę z drzewa akacjowego; jej długość będzie wynosiła dwa i pół łokcia; jej wysokość półtora łokcia i jej szerokość półtora łokcia. I pokryjesz ją szczerym złotem wewnątrz i zewnątrz, i uczynisz na niej dokoła złote wieńce" (Wj 25, 1-2, 10-11).
Szczegółowo opisana skrzynia miała być schronieniem dla tablic z dziesięcioma przykazaniami. Według Biblii Arka miała niewypowiedzianą, a wręcz nieziemską moc. Nieszczęśnik, który chciałby jej dotknąć, zginąłby na miejscu. Za to dzięki jej obecności Izraelici stali się niepokonani, krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa.
Nosili ją ze sobą podczas 40 lat wędrówki po pustyni. Po podboju Kanaanu artefakt został jednak przewieziony do Szilo. Później król Dawid zabrał Arkę do Jerozolimy, gdzie jego syn i następca Salomon ostatecznie znalazł dla niej godne miejsce w zbudowanej na jego polecenie wielkiej świątyni. Była tam przechowywana do 587 r. p.n.e., kiedy to święte miasto padło łupem Babilończyków.
Najeźdźcy zburzyli świątynię, wynosząc z niej przeróżne "cenne przedmioty". Czy była wśród nich Arka Przymierza? Niektórzy badacze są zdania, że Babilończycy, nieczuli na wartość duchową relikwii, zwyczajnie ją zniszczyli.
Część ekspertów uważa jednak, że w ostatniej chwili Izraelitom udało się ocalić ten swoisty skarb narodowy. Według różnych hipotez miała trafić do Mekki lub zostać ukryta przez proroka Jeremiasza w grocie na górze Nebo. Są też i tacy, którzy uważają, że artefakt znalazł schronienie w kościele Świętej Marii z Syjonu w Aksum w Etiopii.
Pomysłów i tez na temat lokalizacji Arki Przymierza jest zapewne tak wiele, jak wielu naukowców i pasjonatów zajmujących się tym tematem. I chociaż co chwilę świat obiega wieść o jej odnalezieniu (jak choćby rewelacje prof. Tudora Parfitta, pseudoarcheologa Rona Wyatta czy prof. Edwarda Ullendorffa), to zapewne "nie pojawi się aż do dnia przyjścia Mesjasza".
Święty Graal
Tradycyjnie uważa się, że Święty Graal jest kielichem, którego Chrystus używał podczas Ostatniej Wieczerzy. Do tego samego naczynia Józef z Arymatei miał zebrać krew ukrzyżowanego Jezusa. Od starożytnych legend po współczesne filmy – Święty Graal od wieków jest przedmiotem fascynacji. Jeśli rzeczywiście istniał, to po śmierci Mesjasza na krzyżu ślad po nim się urwał. Swoisty renesans przeżył natomiast w dobie średniowiecza, jednak wcale nie za sprawą jakiegoś spektakularnego odkrycia.
Święty kielich stał się popularnym tematem w literaturze, a historie o nim czytano i recytowano w całej Europie. Niektóre opowieści arturiańskie głosiły, że Józef z Arymatei przywiózł Graala do Glastonbury w Anglii. Legenda głosi też, że w miejscu zakopania kielicha woda jest czerwona, ponieważ płynie przez krew Chrystusa. Naukowcy dowiedli jednak, że zabarwienie wynika z obecności tlenku żelaza.
Sam na wpół legendarny król Artur miał organizować wielkie wyprawy w poszukiwaniu tajemniczej relikwii. A było o co się starać, bo według plotek święty kielich miał moc uzdrawiania wszystkich ran, zapewniania wiecznej młodości i szczęścia – spełniał więc odwieczne pragnienia ludzkości.
"Święty Graal" wśród wraków. W środku skarby warte 17 mld dolarów
Badacze tematu podejrzewają, że Święty Graal mógł trafić w ręce najpotężniejszego zakonu rycerskiego średniowiecza – templariuszy. Rycerze z czerwonym krzyżem na płaszczach na swoją siedzibę otrzymali od króla Baldwina II część królewskiego pałacu w Jerozolimie, niedaleko meczetu al-Aksa, dawnej świątyni Salomona.
Według legend i podobno relacji świadków mieli tam odnaleźć cudowne naczynie i ponownie je ukryć przed światem w oczekiwaniu na spokojniejsze i bardziej godne czasy. Te jednak dla templariuszy nigdy nie nadeszły, a wraz z ich upadkiem przepadła szansa na odnalezienie relikwii.
A przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Niedawno bowiem hiszpańscy historycy ogłosili, że odnaleźli Graala w kościele w León w północnej Hiszpanii. Co więcej, stwierdzili, że kielich był tam przechowywany już od XI w. Datowanie potwierdziło jego powstanie pomiędzy 200 r. p.n.e. a 100 r. n.e.
Świat nauki nie jest jednak do końca przekonany o autentyczności hiszpańskiego znaleziska, tym bardziej że na świecie istnieje około 200 rzekomych kielichów – świadków Ostatniej Wieczerzy. Święty Graal nadal pozostaje więc obiektem westchnień poszukiwaczy artefaktów i twórców, dla których najświętsze naczynie chrześcijaństwa przybrało nawet postać łona Marii Magdaleny. Ale to już inna historia.
Źródło Q
Źródło Q to nazwa nadana przez uczonych hipotetycznemu tekstowi, z którego mieli korzystać Mateusz i Łukasz, pisząc swoje Ewangelie. Fakt, że poszukiwania tajemniczego źródła trwają nadal, skłania niektórych uczonych do spekulacji. Uważa się bowiem, że ewangeliści bazowali nie tylko na Ewangelii Marka, ale też na niespisanej tradycji ustnej.
Jakkolwiek faktycznie było, wciąż podejmowane są próby rekonstrukcji tekstu. Według niektórych badaczy był to zbiór wypowiedzi Chrystusa, czyli tzw. logiów (wyjętych z kontekstu cytatów z Mesjasza, takich jak sentencje, pouczenia czy przypowieści). Na korzyść tej tezy ma przemawiać odkryta w 1945 r. w Nag Hammadi koptyjska Ewangelia św. Tomasza, która potwierdziła istnienie takiego gatunku literackiego. Według biblistów źródło Q mogło liczyć ok. 240 wersetów, a słowa Jezusa miały być ułożone w kolejności zbliżonej do tej, która pojawia się w Ewangelii Łukasza.
Jeśli źródło Q rzeczywiście istniało, to prawdopodobnie nie zostało szeroko rozpowszechnione. Czy było to celowe działanie, czy zupełny przypadek? Nie wiadomo.
Włócznia Przeznaczenia
Konający na krzyżu Jezus został przebity włócznią przez rzymskiego centuriona Gajusza Kasjusza. Gdy kropla Chrystusowej krwi wpadła mu do oka, w cudowny sposób uleczyła go z katarakty. Dzięki temu prawdziwie przejrzał na oczy, porzucił służbę w legionach i przeszedł na chrześcijaństwo, przybierając imię Longinus. Z zakrwawioną włócznią przez 28 lat wędrował po cesarstwie rzymskim, głosząc Ewangelię. Po jego męczeńskiej śmierci wszelki słuch o tymże orężu zaginął.
Włócznia Longinusa bardzo szybko uzyskała status relikwii, a pojawiające się o niej legendy dorównują tym o Świętym Graalu lub Arce Przymierza. Zapewne fakt użycia jej do przebicia Chrystusowego boku sprawił, że przypisywano jej, podobnie jak innym artefaktom należącym do tzw. arma Christi (relikwii związanych z Męką Pańską), cudowne właściwości. Fragmenty krzyża miały chronić przed złem, szata Mesjasza miała uzdrawiać oraz wskrzeszać, a rzeczona włócznia – zapewniać władzę nad światem.
Dlatego ten, kto posiadał broń Longinusa, stawał się niepokonany, wszechmocny; mógł decydować o losach ludzkości. Nic dziwnego, że włócznię rzymskiego centuriona nazwano Włócznią Przeznaczenia.
Jak podaje tradycja, dzieje włóczni były niezwykle burzliwe. Przypuszcza się, że około 290 r. właścicielem relikwii został rzymski oficer Mauritius (znany obecnie jako Maurycy). Również on poniósł męczeńską śmierć, a chrześcijanie, uznawszy go za świętego, włócznię nazwali jego imieniem. Później miała ona trafić w ręce Konstantyna Wielkiego – i pomóc mu w walce o tytuł cesarski. Przechodziła przez ręce kolejnych władców Rzymu, by w V w. za sprawą króla Wizygotów Alaryka opuścić mury Wiecznego Miasta.
Od tego czasu artefakt zmieniał właścicieli niczym rękawiczki. Miał go przy sobie władca Franków Karol Młot w zwycięskiej bitwie z Saracenami pod Poitiers w 732 r. Włócznia św. Maurycego z powodzeniem towarzyszyła Karolowi Wielkiemu we wszystkich prowadzonych przez niego wojnach. Następnie na prawie 1000 lat stała się symbolem władzy monarchów niemieckich. To w tym czasie cesarz Otto III przekazał w Gnieźnie kopię świętego oręża Bolesławowi Chrobremu.
Oryginał (a przynajmniej tak uważano) należał do kolejnych sukcesorów tytułu cesarskiego właściwie aż do przejęcia go przez owładniętego manią okultyzmu Adolfa Hitlera. Führer był przekonany, że Sancta et Crucifera Imperialis Lancae pozwoli mu na odbudowanie wielkiego imperium niemieckiego i zdobycie absolutnej władzy nad światem.
Z planów Adolfa nic nie wyszło, a święta lanca trafiła w ręce Amerykanów. Jankesi nie darzyli jednak relikwii tak szczególnymi uczuciami jak Europejczycy i przekazali ją do Austrii. Tam, w muzeum pałacu Hofburg, znalazła nareszcie godny swej rangi azyl. Niektórzy jednak twierdzą, że to tylko replika mająca oszukać aliantów. Natomiast oryginał w dalszym ciągu spoczywa gdzieś ukryty przez nazistów. Poszukiwania i badania trwają.
Piotr Dróżdż- Historyk mediewista, absolwent UWr i Śląskoznawczego Studium Doktoranckiego. Specjalizuje się w historii wojen i uzbrojenia, szczególnie okresu od późnego średniowiecza do wojen napoleońskich. Autor książek "Orsza 1514" (2000, 2014), "Borodino 1812" (2003) oraz zeszytu "Orsza 1514" z serii Zwycięskie Bitwy Polaków (2015). Współautor "Polskich triumfów".