Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:41

Mężczyzna, który zjadł boeinga

Mężczyzna, który zjadł boeingaŹródło: Inne
d3cu32t
d3cu32t

Oto historia największej miłości w dziejach.
Dziwaczne, może nawet oburzające oświadczenie - ale możecie mi zaufać. Znam się na tego rodzaju sprawach. Widzicie, pracowałem jako sędzia w Księdze Rekordów Guinnessa. Brałem pod lupę ekstrawaganckie uzurpacje ludzi najwyższych, najniższych, najszybszych, najwolniejszych, najstarszych, najmłodszych, najcięższych, najlżejszych i wszystkich mieszczących się pomiędzy tymi skrajnościami.
Poświadczałem wielkość.

W tropikalnych lasach deszczowych i na pustyniach, w ziemiankach i w pałacach obserwowałem, jak mężczyźni i kobiety skaczą na sprężynach, chwytają ustami winogrona, grają w pchełki, rzucają krowimi plackami i balansują na głowach butelkami po mleku. Pragnęli wielkości. Domagali się szczególnego miejsca w historii. Do moich obowiązków należało wyłonienie godnych tego zaszczytu.

W Nowym Jorku obserwowałem, jak Kathy Wafler produkuje najdłuższą w dziejach obierzynę jabłka, mierzącą 52 metry i 60 centymetrów. W Sri Lance odliczałem czas, gdy Arulanantham Suresh Joachim stał na jednej nodze przez 76 godzin i 40 minut. Nasze zasady weryfikacji są niezwykle surowe, więc upewniłem się, że pan Joachim ani na chwilę nie oparł uniesionej stopy o tę, na której stał, oraz że nie użył żadnego przedmiotu jako podpórki lub pomocy w utrzymaniu równowagi. W Gruzji, byłej republice radzieckiej, potwierdziłem, iż Dymitr Kinkladze przez dziesięć minut dźwigał ciężary o łącznej wadze 47 kilogramów i 62 dekagramów przywiązane do uszu (1). W Nowym Jorku zmierzyłem najdłuższy lot korka od szampana z niepodgrzewanej i w żaden sposób nieprzygotowanej do tego celu butelki: 54 metry i 21 centymetrów.

Zrobiłem zdjęcie Jonowi Minnochowi, najcięższemu człowiekowi w historii medycyny, który przy wzroście 182,5 centymetra ważył ponad 630 kilogramów (2). Owinąłem taśmę mierniczą wokół 213-centymetrowych talii Billa i Bena McRarych z Karoliny Północnej, najgrubszych bliźniaków świata. Zmierzyłem z największą dokładnością długość spiralnych paznokci Shridhara Chillala - 6 metrów i 5,7 centymetra. Nagrałem 978-dniowy napad kichania Donny Griffith oraz udokumentowałem atak czkawki Charlesa Osborne'a trwający 68 lat. Sprawdziłem pisownię najdłuższego wyrazu w języku angielskim: pneumonoultramicroscopicsilicovolcanoconiosis (3).

d3cu32t

Moją specjalnością były wszelkiego rodzaju skrajności. Stwierdzam jednak z satysfakcją, że sam jestem człowiekiem doskonale przeciętnym. Pod względem wzrostu, wyglądu oraz pochodzenia stanowię uosobienie normy statystycznej: 173 centymetry, 76 kilogramów, urodzony i wychowany na Środkowym Zachodzie. Noszę pospolite imię John. Nazwisko - Smith - w największym stopniu przybliża mnie do światowego rekordu. Jest to najpowszechniejsze nazwisko w anglojęzycznej części świata: w Stanach Zjednoczonych dzieli je ze mną 2382 500 osób. Występuję najczęściej jako J. J. - tak nazwała mnie matka, by mnie odróżnić od mojego ojca, Johna Smitha, jego ojca, Johna Smitha, ojca jego ojca oraz wszystkich innych Johnów Smithów na ziemi.

Mimo całej zwyczajności roszczę sobie pretensję do wielkości w jednej kategorii, nieujętej oficjalnie w Księdze. Pewnego razu byłem świadkiem próby ustanowienia najbardziej niewiarygodnego rekordu. Zdarzenie to pozwoliło mi zrozumieć coś, co umykało mi przez wszystkie lata, jakie przepracowałem w charakterze sędziego rekordów. Niegdyś myślałem, że każde cudowne zjawisko można zmierzyć i wyrazić w liczbach. Teraz już w to nie wierzę.

Na dalszych stronach tej książki odtworzyłem przebieg owego niezwykłego wydarzenia, przedstawiając fakty, które osobiście zaobserwowałem. Być może w pewnym momencie zechcecie je państwo sprawdzić w Księdze, lecz niestety nie znajdziecie o nich wzmianki - nawet najkrótszego przypisu czy odsyłacza. W rzeczy samej, bez względu na to, jak gruntownie przeszukalibyście wnętrze kraju z jego stodołami i gigantycznymi motkami sznurka, nie natraficie na żaden monument ani symbol upamiętniający ów szczególny wyczyn. Nie wystawiono mu oficjalnego pomnika; nie wyryto inskrypcji, którą by można przeczytać; nie stworzono muzeum ani nie wytyczono malowniczej trasy widokowej ze straganem z pamiątkami, przy którym można by przystanąć w zadumie i pomyśleć: czy to się rzeczywiście wydarzyło?

Aby poznać prawdę, musicie pojechać do mieściny w głębi kraju, gdzie mieszkańcy myślą tylko o zbiorach, rodzinie i religii. Zostańcie tam przez jakiś czas i słuchajcie uważnie, a poznacie z pozoru niewiarygodną historię mężczyzny, który zjadł samolot. Tak, samolot. Fakt, brzmi to niedorzecznie i niezbyt apetycznie, ale jeśli wyjedziecie z miasteczka północną szosą, miniecie wiatrak i dwa niewysokie wzgórza, natraficie na pochyłe pole zarośnięte rzędami kukurydzy. Przyjrzyjcie się czerwonemu domowi na farmie, a obok stodoły zauważycie podłużne zagłębienie w ziemi.

d3cu32t

Owa szrama, mierząca dokładnie 69 metrów i 60 centymetrów, to jedyny ślad po tamtym wydarzeniu. Zaskakująca sceneria jak na tego rodzaju wyczyn, a łączy się z nim nie mniej zaskakująca opowieść. Lecz proszę, postarajcie się w nią uwierzyć choć troszeczkę, a być może dzięki temu uda się wam zrzucić zbroję niezdecydowania, która chroni was przed własnymi uczuciami i sprawia, że idziecie przez życie niczym lunatycy. Być może odkryjecie wielkość tam, gdzie najmniej byście się jej spodziewali. Może nawet zdecydujecie się rzucić wyzwanie światu i postawić wszystko na jedną kartę, tak jak farmer Wally Chubb, który kochał pewną kobietę tak bardzo, że chciał dla niej zjeść jumbo jeta.

Być może uwierzenie w to, co się zdarzyło, będzie wymagało wielkiego wysiłku woli, nagięcia praw fizyki i biologii - lecz spróbujcie wygospodarować w swojej wyobraźni odrobinę miejsca dla tamtej okolicy i tamtych niezwykłych wydarzeń, a odkryjecie prostą prawdę: podążamy za szalonymi mrzonkami i oddajemy się złudzeniom, podczas gdy największe szczęście leży na wyciągnięcie ręki, trzeba je tylko dostrzec.


1) Warto zauważyć, że lewe ucho pana Kinkladze (które udźwignęło ciężar 31 kilogramów i 76 dekagramów) okazało się znacznie wytrzymalsze niż ucho prawe (15 kilogramów i 86 dekagramów).

d3cu32t

2) Dla porządku trzeba zwrócić uwagę, że pana Minnocha nie należy mylić z Robertem Earlem Hughesem, przez wiele dziesięcioleci dzierżącym palmę pierwszeństwa jako najcięższy człowiek świata, który osiągnął maksymalną wagę 481 kilogramów i został pochowany w trumnie o rozmiarach pudła forteplanu.

3) Jak podaje "Oksfordzki słownik języka angielskiego", jest to "sztucznie stworzone słowo mające rzekomo oznaczać «chorobę płuc wywołaną wdychaniem bardzo drobnego pyłu krzemionkowego", pojawiające się najczęściej jako przykład bardzo długiego wyrazu".

Jeden

W cieniu zabytkowego mostu młodzi kochankowie tulili się do siebie z wielką energią, wpici w siebie ustami, spleceni w uścisku. Był to pocałunek pełen determinacji, niemający w sobie ani krzty delikatności czy sentymentalizmu. Skrępowani i niezręczni, mogliby być parą znajomych z biura, którzy wymknęli się na chwilę na brzeg Sekwany, lub studentami z pobliskiej ecole stawiającymi pierwsze kroki w miłości.

d3cu32t

Niedaleko od nich, oddzieleni czerwonym aksamitnym sznurem, zebrani w grupkę hałaśliwi fotoreporterzy manipulowali przy swoich zoomach, starając się uwiecznić uścisk. Błyskały flesze, szumiały kamery, lecz całująca się para nie zwracała na to uwagi. Za jej plecami kilkuset gapiów wydawało okrzyki zachęty.
- Allez! Vive la France! - wołał młody człowiek.
- Courage! - wtórowała mu jakaś kobieta.

Na słupach latarni na Ile Saint-Louis zawieszono jaskrawe banery reklamowe. Remy Martin, Evian, Air France, Wrigley's - dumne korporacje sponsorujące przepojone namiętnością przedstawienie. Mężczyźni w doskonale skrojonych garniturach obserwowali scenę, zadowoleni z doskonałej frekwencji.

W samym środku zamieszania J.J. siedział spokojnie przy stoliku sędziowskim. Miał trzydzieści cztery lata, falujące brązowe włosy, prosty, proporcjonalny nos i owalną twarz, może odrobinę zbyt pulchną. Roztaczał wokół siebie aurę swoistego autorytetu. Ubrany był w ciemnobłękitny blezer z wyszytym na kieszonce herbem, płócienne spodnie i buty z jasnej skóry. Bliższe badanie pozwalało dostrzec, że szwy na ramionach są lekko wystrzępione, brzeg podszewki przymocowany taśmą klejącą, spodnie odrobinę wygniecione, a buty nieco znoszone. J. J. nie zwracał uwagi na takie drobiazgi jak ubranie. Miał na głowie ważniejsze sprawy. Na stoliku przed nim leżał otwarty gruby czarny notes. Mężczyzna przyjrzał się uważnie całującej się parze, potem sprawdził coś w notatniku. Jak dotąd nie został pogwałcony ani jeden przepis.

d3cu32t

- Monsieur życzy sobie czegoś? - spytała młoda kobieta, trzepocząc rzęsami. Miała na sobie powiewną letnią sukienkę, identyfikatory dyndały na łańcuszku na jej długiej szyi. Ten francuski personel był taki usłużny. - Może kieliszek wina?
- Non, merci - odparł. Kieliszek wina zupełnie by go rozłożył. Łatwo się upijał. - Dzięki. Mam wszystko, czego mi trzeba.
- Jestem do pańskich usług - rzuciła z uśmiechem. Patrzył, jak odchodzi, wysmukła w blasku słońca.
"Jestem do pańskich usług". No, właśnie. Otarł czoło, pociągnął z butelki chłodnej wody mineralnej i spojrzał na galijski tłum.

Rekordy w całowaniu miały w sobie coś, co przyciągało tłumy. Zaledwie rok wcześniej w Tel Awiwie tysiące gapiów obserwowały, gdy Dror Orpaz i Karmit Tsubera ustanawiali nowy rekord czasowy pocałunku bez przerwy. J.J. mierzył z zegarkiem w ręku każdą sekundę owych 30 godzin i 45 minut na placu Rabina, po czym w jednej karetce ze zwycięzcami pojechał do Ichilov Hospital, dokąd ich odesłano z powodu wyczerpania i odwodnienia. Teraz, w wiosenny dzień w Paryżu, inna młoda para starała się pobić rekord. Tylko oni z gromady sześciuset śmiałków ostali się na własnych nogach.

Całowanie się to konkurencja całkowicie naturalna. Nie wymaga żadnych szczególnych umiejętności. Sukces jest w większym stopniu kwestią wytrzymałości niż romantyzmu, energii niż namiętności. Reguły są bardzo proste: usta muszą się stykać przez cały czas, uczestnicy muszą stać, nie ma przerw na odpoczynek ani udanie się do toalety. Kilka dodatkowych zasad komplikowało sprawę. J.J. najbardziej lubił punkt czwarty: "Żaden z uczestników nie może zasnąć ani na chwilę". Punkt siódmy, choć niełatwy do wyegzekwowania, stanowił szczególne utrudnienie dla ludzi o słabej woli lub małym pęcherzu: "Zabrania się używać pampersów dla dorosłych".

d3cu32t
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3cu32t

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj