Trwa ładowanie...
fragment
11-08-2011 09:47

Mercedes Thompson 4. Znak kości

Mercedes Thompson 4. Znak kościŹródło: Inne
d38fjz2
d38fjz2

Stefan nie zamierzał dobrowolnie zmienić dawcy, więc Peter i Darryl, przyklęknąwszy, zabrali się do odrywania wampira od jego ofiary. Moją chęć pomocy Adam zbył warknięciem. Gdyby nie to, pewnie nie nalegałabym, pozostawiając sprawę wilkołakom. W końcu dysponowały nadnaturalną krzepą. Jednak skoro mieliśmy stworzyć z Adamem związek, na myśl o którym już czułam ostrzegawcze łaskotanie w brzuchu, oboje musieliśmy działać w nim na równych zasadach. Nie mogłam ustępować na każde warknięcie Alfy.

Poza tym nienawidziłam tej tchórzliwej cząstki mnie, która kuliła się, wyczuwając jego złość. Nawet jeśli wiedziałam, że to bardzo malutka cząstka.

Peter i Darryl manipulowali przy rękach Stefana, więc ja zajęłam się głową. Z nadzieją, że wampiry reagują na nacisk pewnych nerwów podobnie jak ludzie, przesunęłam palcami po jego twarzy. Nie musiałam jednak szukać żadnych szczególnych punktów, ponieważ w chwili, gdy dotknęłam ust Stefana, wzdrygnął się, puścił Adama, ramiona opadły mu bezsilnie, a kły wysunęły się na zewnątrz.

– Nie – szepnął, kiedy oderwałam palce od jego warg. – Nie – powtórzył słabo, a słowo zamarło wraz z tchnieniem.

d38fjz2

Nie otwierając oczu, zaczął przesuwać głowę, póki nie spoczęła na moim ramieniu. Jego twarz przypominała już tę, którą znałam. Pęknięcia na skórze, wargach, dłoniach wyglądały jak zwyczajne rany. To uświadomiło mi poprzedni rozmiar zniszczeń, skoro głębokie szramy uznałam za polepszenie stanu.

Byłabym znacznie spokojniejsza, gdyby jeszcze nie wstrząsały nim drgawki jak w ataku epilepsji.

– Co mu jest? – zapytałam bezradnie.

– Ja wiem – rzekł Peter, sięgając po wielki nóż schowany w futerale przy pasku, i naciął sobie ostrzem przegub.

d38fjz2

Odsunął mnie, przyciągając Stefana do siebie tak, żeby mieć jego głowę na kolanach i, unieruchamiając go drugą ręką, przystawił mu do ust otwartą ranę. Wampir zacisnął usta,
uchylając się.

Adam, który trzymał palce na własnym przegubie, aby powstrzymać krwawienie, pochylił się nad Stefanem.

– W porządku, to nie Mercy. Możesz pić, to nie Mercy.

W szparach powiek pojawiły się czerwone tęczówki i wampir wydał odgłos, jakiego nie słyszałam nigdy wcześniej... I żałowałam, że kiedykolwiek go usłyszałam. Dźwięk unosił każdy włosek na karku, wysoki, cienki, jak gwizdek dla psów, a zarazem ostrzejszy. Rzucił się, a Peter drgnął gwałtownie, sycząc przez zęby.

d38fjz2

Nie zauważyłam, kiedy matka zniknęła, ale zdążyła przytaskać z łazienki wielką apteczkę pierwszej pomocy, należącą do Samuela. Przykucnęła przy Adamie, który natychmiast zerwał się na równe nogi.

Wilki Alfa nie okazują publicznie bólu, nawet w najbliższym gronie robią to niezwykle rzadko. Przegub Adama wyglądał co prawda jak przeżuty, ale nie pozwoliłby mojej matce nic z tym zrobić.

Także się podniosłam.

d38fjz2

– Pokaż – powiedziałam stanowczo, uprzedzając słowa, którymi mógłby ją urazić lub vice versa. Przyciągnęłam rękę Hauptmana, żeby zobaczyć rany. – Nic mu nie będzie – orzekłam zadowolona. – Już zaczyna się goić. Za pół godziny zostaną ledwie zadrapania.

Na szczęście.

– I pomyśleć, że zamartwiałam się twoim brakiem przyjaciół – skomentowała matka, unosząc brwi. – Chyba powinnam mieć więcej wiary w afirmacje. Rzuciłam jej ostre spojrzenie. Uśmiechnęła się mimo wyraźnej troski.

d38fjz2

– Ale wampiry, Mercy? Myślałam, że to bajki. Zawsze umiała wzbudzić we mnie poczucie winy, a to więcej, niż potrafił Bran.

– Nie mogłam ci powiedzieć – broniłam się. – Nie życzą sobie, by ludzie o nich wiedzieli. To niebezpieczne.

Zmarszczyła czoło.

– Poza tym, mamo, nigdy nie widziałam żadnego w Portland. – Ponieważ bardzo uważałam, gdzie patrzę, kiedy je wyczuwałam. Wampiry lubią Portland ze względu na deszczową pogodę.

d38fjz2

– Czy wszystkie mogą się ot tak pojawiać?

Potrząsnęłam głową, zamyślona.

– Znam tylko dwójkę, która jest do tego zdolna. W tym Stefana.

Adam obserwował pożywiającego się wampira ze współczuciem w oczach. Nie sądziłam, że łączy ich cokolwiek prócz przypadkowej znajomości.

– Wyjdzie z tego? – zapytała matka.

Adam był co prawda blady, ale szybko do siebie dochodził. Pewnie innemu wilkołakowi zabrałoby to więcej czasu, lecz za Alfą stała moc watahy, która dodawała sił. Jednakże jeśli Stefan będzie się wgryzał w Petera z taką zachłannością jak w Adama, Peter nie będzie w stanie tak łatwo się uleczyć.

Matka zerknęła na mnie, a w jej policzkach pojawiły się dołeczki.

– Mówiłam o wampirze. Myślałaś o kimś innym, prawda?

Usiłowałam nie zastanawiać się nad kondycją Stefana ani nad jej przyczynami, ani nad tym, na ile ja byłam temu wina.

– Nie wiem, mamo. – Przytuliłam się do niej na moment, tylko odrobinę, i zaraz się wyprostowałam. – Nie wiem zbyt wiele o wampirach. Trudno je zabić, ale nigdy nie widziałam żadnego, który wyszedłby z czegoś takiego. – Daniel, przyjaciel...? Stefana. Nie, nie do końca przyjaciel. Po prostu – Stefana. Daniel przestał jeść przekonany, że wpadł w szał i zabił masę ludzi. Wyglądał wtedy źle, jednak nie aż tak źle, jak Stefan teraz.

– Zależy ci na nim – w głosie matki nie pobrzmiewało zdumienie, lecz usłyszałabym je zapewne, gdyby wiedziała o wampirach tyle, ile ja.

Wiedziałam, że Stefan ma swój „harem” dawców, na których się pożywia, choć więźniowie ci nie mieli chyba nic przeciwno temu. Różowe okulary opadły mi ostatecznie, kiedy Stefan zabił dwoje uratowanych przeze mnie, bezbronnych ludzi, aby mnie chronić. Możliwe, że w praktyce uczynił to tajemniczy Wulfe, skręcając im karki, jednak to Stefan reżyserował tę makabryczną intrygę.

Mimo to cierpiałam, widząc przyjaciela w tym stanie.

– Tak – potwierdziłam.

– Możesz go już puścić – zwrócił się Adam do Darryla, który natychmiast to uczynił, cofając się gwałtownie, jakby bał się czymś zarazić. A ponieważ mój salonik był naprawdę mały, uderzył się przy okazji o blat oddzielający pokój od kuchni. Adam przyjrzał się przelotnie lekko uniesionej wardze

Darryla, po czym skoncentrował się na drugim wilku.

– Wszystko w porządku, Peter? – zapytał.

Dopiero teraz przyjrzałam się wilkołakowi. Na czole perliły mu się krople potu. Miał przymknięte powieki, a twarz odwracał od leżącego na kolanach wampira, który wydawał się przyrośnięty do jego ręki. Widząc różnicę reakcji Petera i Adama, zaczęłam się zastanawiać, czy Stefana nie powinien karmić jednak bardziej dominujący wilk.

Peter milczał, więc Adam zbliżył się, kładąc dłoń na jego karku. Peter niemal natychmiast odprężył się, oddychając z ulgą.

d38fjz2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d38fjz2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj