Mariusz Szczygieł napisał przewodnik po Pradze. A dokładnie "Osobisty przewodnik po Pradze", ponieważ polski reporter i czeska stolica pozostają od lat w związku. Jakim? To skomplikowane. O czym świadczy choćby ten fragment, który publikujemy za uprzejmą zgodą wydawnictwa Dowody na Istnienie.
Czasem jestem pytany przez Polaków o czeskie wulgaryzmy. I wtedy przynoszę rozczarowanie. Dla naszych uszu przekleństwa Czechów brzmią zbyt delikatnie.
Weźmy na przykład "sp.....laj" lub "wyp…..laj". Po czesku: "vypadni". Słyszałem nawet, jak Czech wykrzykiwał to słowo do innego Czecha z zastosowaniem zasad dobrego wychowania: Vypadněte, prosim vás! Co można przetłumaczyć jako: "Bardzo proszę, niech pan sp…..la!".
"Odpieprz się" - "jdi do háje".
"Idź do cholery" - "odpal". Słowo "cholera" to raptem sakra, co przecież dla nas oznacza święcenia biskupie.
Nasze: "ty głupi ch..u", to u nich: "ty čuráku hloupej".
„Ty sk…..nu” – ty bastarde.
Sami widzicie, że czeszczyzna, która zaspokaja Czechów, nam nie może dać satysfakcji. Poza tym mają mnóstwo przekleństw bez głoski "r"!
Jest jednak pewien wulgaryzm, który brzmi – moim zdaniem – soczyście i perliście: Jdi do prdele! Czyli: "Idź do dupy!". Prdel trzeba wymówić bardzo wyraźnie: PYRDEL, ale trochę schować Y, a zaakcentować R. Sam raz byłem.
Jak to gdzie? W prdeli.
Rzeczywiście znalazłem się w "dupie", a nawet dwóch, na podwórzu Galerii Sztuki Futura. To mały prywatny salon wystawowy z wyrafinowaną sztuką konceptualną. Jego właściciel, Włoch Alberto Di Stefano, zamówił u Davida Černego pracę na patio i dostał mniej wyrafinowane dzieło, które autor nazwał Prdele, czyli Tyłki.
Dwa gigantyczne ludzkie ciała bez głów pochylają się do przodu, a ich wyciągnięte do granic możliwości szyje przytwierdzone są do ściany. Dzięki temu rzeźby mają idealnie odsłonięte otwory odbytowe – do każdego można wejść po drabinie.
Podwórze galeria dzieli z domem moich znajomych, którzy są właścicielami sąsiedniej kamienicy. Ona to polska reporterka, on – czeski architekt. Obserwują odwiedzających. Mężczyźni, jak jeden mąż, zawsze z zapałem wspinają się do tyłków, a kobiety dzielą się na te podekscytowane – chętne, żeby zajrzeć do środka, oraz te zniesmaczone – niechętne.
David Černý w publikacjach anglojęzycznych nazywa Tyłki Brown-nosers. Tak się określa osoby, które brudzą sobie nos, włażąc komuś w tyłek. A więc pochlebcy i lizusi.
Tajemnica, którą kryją oba prdelki, to film, w którym występują były prezydent Czech Václav Klaus oraz były dyrektor Galerii Narodowej Milan Knížák. Na wideo w d... obaj panowie wyglądają jak dwie stare kobiety, które karmią się nawzajem kaszką. Zamek (siedziba prezydenta) i Galeria Narodowa wciskają nam obrzydliwą papkę – tak spuentował to autor książki o Davidzie Černým.
(Klaus – uosobienie wszystkich fobii: eurofobii, ekofobii, homofobii, kościołofobii, Havlofobii oraz, powiedziałbym, "ciepłofobii" - globalne ocieplenie klimatu uważa za globalne oszustwo. Napisał nawet o tym książkę. Knížák też ma swoje alergie. Głównie na młode pokolenie czeskich artystów z Davidem Černým na czele).
Prezydent i dyrektor karmią się dwadzieścia cztery godziny na dobę. Do tego cały czas przy dźwiękach zapętlonego refrenu "We Are the Champions".
– Nienawidzimy tej piosenki – mówią moi znajomi. – Zasypiamy – słyszymy ją, budzimy się – słyszymy. Nigdy nie wymażemy jej z naszych głów. Zwłaszcza w nocy słychać, bo wtedy w obu kamienicach jest cicho. Kiedyś jechaliśmy samochodem i nagle ta piosenka zaatakowała nas z radia. Omal wypadku nie spowodowałem.
– A nie można jej na noc wyłączyć?
– Dźwiękiem i filmami w tyłkach steruje David swoim smartfonem. Tylko on może to zrobić.
– Ja go znam, mogę pośredniczyć – zaoferowałem się.
– My też go znamy. Obiecał, że będzie wyłączał, ale jak wieczorem pójdzie do jakiegoś klubu czy jest na randce albo wypije wino, to zapomina...
Osobisty przewodnik po Pradze to jubileuszowa, 10. książka Mariusza Szczygła, która ukazuje się dwadzieścia lat po pierwszym wyjeździe autora do Pragi wiosną 2000 roku, kiedy to uwiodły go miasto i język.
Jak sam mówi, książka ta wzięła się ze zdenerwowania: "Od momentu pierwszych moich publikacji o Pradze nie ma tygodnia, żebym nie dostał pytania o jakieś miejsca magiczne, ważne, osobiste. Ma to być oczywiście Praga bez mostu Karola i bez Hradczan. Nadmiar tych próśb, a zwłaszcza niemożność odpisywania na wszystkie, zaczął mnie irytować, postanowiłem więc zamienić to uczucie w coś pozytywnego. Napisałem przewodnik, do którego wszystkich będę teraz odsyłał".
Miejsca opisywane w przewodniku możemy zobaczyć dzięki fotografiom Filipa Springera. Książkę "Osobisty przewodnik po Pradze" możesz kupić na stronie wydawnictwa Dowody Na Istnienie.