Mówiła mi, że była o krok od rozwodu z tobą.
W pewnym momencie była już w takim stanie, że bałem się, że mi wyskoczy przez okno. Rozwód byłby oczywiście czymś fatalnym, ale zdałem sobie sprawę, że może się stać coś dużo gorszego. Tak mnie to przeraziło, że położyłem się na łóżku i prawie wytrzeźwiałem, mimo że byłem bardzo pijany. Decyzję podjąłem w ciągu kilku sekund. Miałem ze sobą wódkę, która dla mnie była artykułem pierwszej potrzeby - można nie mieć chleba, ale jeśli się pije wódkę, trzeba ją mieć. Nie wylałem jej do zlewu, tak jak to się pokazuje w filmach, tylko dopiłem to, co było w butelce, i postanowiłem, że to jest koniec picia. Nie wstanę z łóżka, dopóki zupełnie nie wytrzeźwieję. Męczyłem się przez dziesięć dni i wstałem już trzeźwy. Przyrzekłem sobie wtedy, że już nigdy więcej, bo stracę moją Marysię. I będę za to w całości odpowiedzialny.
Opublikowany fragment pochodzi z książki "Małżeństwo doskonałe. Czy ty wiesz, że ja cię kocham..." Krystyny Pytlakowskiej i Wojciecha Karolaka (wyd. Prószyńki i S-ka), która ukazała się 13 czerwca.