Trwa 艂adowanie...
fragment
15-04-2010 10:00

Marakesz

Marakesz殴r贸d艂o: Inne
d49znhz
d49znhz

W kuchni by艂o stare radio. Dawa艂o si臋 z艂apa膰 tylko jedn膮 stacj臋: Bratys艂aw臋. W pudle tak rz臋zi艂o, 偶e jak cz艂owiek chcia艂 czego艣 pos艂ucha膰, musia艂 ucho przy艂o偶y膰 do g艂o艣nika. By艂a niedziela i nadawali bajk臋. Mama gotowa艂a obiad, a ja sta艂em na 艂贸偶ku z uchem przy aparacie, s艂uchaj膮c opowie艣ci o pi臋knej ksi臋偶niczce, dzielnym kr贸lewiczu i o dwunastog艂owym smoku, kt贸ry chcia艂 si臋 z ni膮 偶eni膰, ale kr贸lewicz go pokona艂.
Telewizor by艂 popsuty. Ju偶 prawie p贸艂 roku.
Mama dogotowa艂a niedzielny obiad.
Ojciec wr贸ci艂 z ko艣cio艂a: kroczy艂 przez podw贸rze w kapeluszu, z uroczyst膮 min膮.
- Idziemy si臋 strzyc - powiedzia艂.
Mama ubra艂a mnie od艣wi臋tnie. Strzy偶enie to nie byle co. To obrz臋d.
By艂o pi臋kne majowe przedpo艂udnie. Ojciec wzi膮艂 mnie za r臋k臋 i poszli艣my drog膮, potem przez k艂adk臋 na rzece, a p贸藕niej 艣cie偶k膮 przez zaro艣la ci膮gn膮ce si臋 wzd艂u偶 Udawy. Wreszcie wyszli艣my na drog臋 po drugiej stronie rzeki.
- No to jeste艣my -powiedzia艂 ojciec. - Widzisz tego psa? Wujek m贸wi, 偶e jest bajkowy.
- Nie wierz臋 - odpowiedzia艂em.
Wujek PP, inaczej Pawlinko-Welias ju偶 czeka艂 na dworze.
- To nie wierzysz, 偶e jest bajkowy? - spyta艂, a ja si臋 zawstydzi艂em. - Zawsze, gdy jest bajka, przychodzi do mnie, ogl膮da, a potem idzie na dw贸r i wraca dopiero, jak jest co艣 podobnego.
- Mamy popsuty telewizor - odrzek艂em.
- No, chod藕 do 艣rodka - powiedzia艂. - Idziemy si臋 strzyc.
Wszed艂em do przedsionka i a偶 mi dech zapar艂o - tyle poro偶y jeszcze w 偶yciu nie widzia艂em.
- Podobaj膮 ci si臋? - spyta艂.
- Hej.
Posadzi艂 mnie na sto艂ku bez oparcia, w przedsionku, a sam z ojcem rozpar艂 si臋 w kuchni. Wujek nala艂 po pucharku.
- Domowa - powiedzia艂.
Wypili.
Wujek nala艂 jeszcze po jednym. Ojciec zapali艂 papierosa. Dobra jest - pochwali艂. A wujek: Malin贸wka. Jaki艣 czas rozmawiali o wypalaniu palinki, a ja siedzia艂em pos艂usznie w przedsionku, ogl膮da艂em rogi i czeka艂em na koniec 艣wiata.

Wreszcie Pawlinko-Welias wsta艂, wyj膮艂 z kredensu misk臋, grzebie艅 i maszynk臋. Wok贸艂 szyi zawi膮za艂 mi r臋cznik, kt贸ry tak 艣mierdzia艂, 偶e a偶 mnie mdli艂o, a gdy po艂o偶y艂 mi na g艂owie misk臋, my艣la艂em, 偶e ze strachu zwariuj臋.
- Za du偶a - stwierdzi艂 i przyni贸s艂 mniejsz膮.
I zacz膮艂. Trwa艂o to niesko艅czono艣膰, zanim ostrzyg艂 mi p贸艂 g艂owy. Przy tej czynno艣ci "najlepszy fryzjer 艣wiata" po wielekro膰 zawadza艂 sw膮 mechaniczn膮 maszynk膮 o obrze偶e miski, a ja zgrzyta艂em z臋bami. S艂uchaj膮c ha艂asu maszynki na mojej g艂owie, czu艂em, jak na cuchn膮cy r臋cznik spadaj膮 pi臋kne jasnoz艂ote w艂osy.
Wujek sapa艂 nade mn膮, pomrukiwa艂, podskakiwa艂, kl膮艂, a ojciec ze 艣mierteln膮 powag膮 siedzia艂 za sto艂em i obserwowa艂 ten cyrk. Po nieko艅cz膮cej si臋 m臋ce, gdy my艣la艂em, 偶e d艂u偶ej ju偶 nie wytrzymam, wujek poszed艂 do kuchni, by nala膰 sobie i ojcu.
- No. Jeszcze troch臋 i fajrant - powiedzia艂.
Chcia艂o mi si臋 p艂aka膰.
Wujek poprosi艂 ojca o papierosa, zaci膮gn膮艂 si臋 i zacz膮艂 wychwala膰 to, czego ju偶 dokona艂. Stary Danwel tylko potakiwa艂. Przyzna艂 wujkowi, 偶e jest najlepszym fryzjerem na 艣wiecie.
Pawlinko-Welias, wyra藕nie uskrzydlony pochwa艂膮, zn贸w wyskoczy艂 zza sto艂u, chwyci艂 maszynk臋 i kontynuowa艂. Strasznie chcia艂o mi si臋 p艂aka膰.
Maszynka nieustannie uderza艂a w misk臋. A偶 z臋by cierp艂y. Gdy my艣la艂em, 偶e ju偶 za chwil臋 rozbecz臋 si臋 jak maluch, wujek wyprostowa艂 si臋, stan膮艂 na palcach i zacz膮艂 si臋 ko艂ysa膰. I spyta艂, czy chc臋, by mi wyrecytowa艂 bajkow膮 piosnk臋. Odrzek艂em, 偶e tak, a w贸wczas on wypr臋偶y艂 si臋 jeszcze bardziej i coraz bardziej si臋 ko艂ysz膮c, z maszynk膮 w d艂oni zacz膮艂:
Oj dana, dana,
siostro, 偶abko kochana,
skoro zmar艂 nam brat kamarat,
musim p艂aka膰 ju偶 od rana -
ja i ty, ja i ty,
gorzkie 艂zy,
oj dana...

d49znhz
Oce艅 jako艣膰 naszego artyku艂u:
Twoja opinia pozwala nam tworzy膰 lepsze tre艣ci.

Komentarze

Trwa 艂adowanie
.
.
.
d49znhz