Trwa ładowanie...
fragment
15-04-2010 10:00

Maggie Darling

Maggie DarlingŹródło: Inne
d3fs87n
d3fs87n

1 Świąteczny dom - Nigdy jeszcze nie było takich świąt Bożego Narodzenia - oświadczył Kenneth Darling chyba już po raz trzeci, odkąd jego żona, Maggie, zeszła z góry pachnąca i wystrojona w kreację w starym stylu z czerwonego welwetu (z pracowni Marca Fatuli). Została ona skrojona tak, że odsłaniała pełny różowy dekolt ukazujący piersi niczym dwie rumiane gruszeczki z [marcepanu](https://kuchnia.wp.pl/marcepan-6063448259212417c). Kennethowi zawsze się wydawało, że piersi Maggie wchodziły do pokoju przed nią, jak para tajemniczych wysłanników z magicznego królestwa nieustającej słodyczy. [Pod wpływem](https://film.wp.pl/pod-wplywem-6027637473252481c) pragnienia i nostalgii, jakie towarzyszyły Wigilii, przeszedł przez pokój i stanął obok żony. Były to ich dwudzieste piąte wspólne święta.

Ich sylwetki widoczne w owalnym lustrze, zawieszonym nad mahoniowym kredensem wyglądały atrakcyjnie i kiedy Maggie zapalała stożkowate świece w lichtarzach z zielonego szkła, stojących wśród pozłacanych szyszek, jemioły, srebrzystych dzwoneczków i innych świątecznych dekoracji, zadbana dłoń Kennetha wślizgnęła się do jej dekoltu. Mężczyzna zatopił nos w pasemko słodko pachnących blond włosów za jej uchem.
- Nigdy jeszcze nie było takich świąt - szepnął.
- Piłeś coś? - zapytała Maggie.
- Kieliszeczek lub dwa.
- Nic więcej?
- No, może kropeleczkę - odparł szeptem.
- Znowu palimy trawkę?
- Czy to pluralis maiestatis, czy zwrot ze wstępniaka?
- Nie, to język małżeński - powiedziała Maggie bez ironii.
- No... ty zawsze wiesz jak zranić faceta.

Z nimi tak było zawsze. Zasłona, pchnięcie, odbicie i touché. Maggie zaczynała być w tym dobra, ale też szczerze jej to obrzydło. Niezależnie od szermierki słownej, palenie trawki przez Kennetha irytowało ją tylko trochę. Niepokoiłaby się znacznie bardziej, gdyby znała prawdę, że Kenneth zażył także kokainę i wypił dwa kieliszki; teraz płonął jak gwiazdka na szczycie ich sześciometrowej choinki, a goście przecież jeszcze się nie pokazali.

Od kilku lat Kenneth zachowywał się stosunkowo dobrze. Maggie zaczynała nawet podejrzewać, że stał się dojrzalszy. W 1996 roku wydali przecież prawie milion dolarów na grzywny i inne opłaty, bo został złapany przez radar, kiedy jechał samochodem produkcji niemieckiej na Merritt Parkway przy szybkości stu dwudziestu siedmiu mil na godzinę. Samochód prowadził się jak marzenie, ale Kenneth był tak nabuzowany, że zostawił torebkę z narkotykiem na siedzeniu i posterunkowy Wilsey od razu ją zobaczył. Nie chodziło o to, że Kenneth nie był w stanie zapłacić za swój błąd. Adwokaci bardzo cieszyli się na jego widok, tak jak sprzedawcy zastawy stołowej cieszyli się na widok Maggie.

d3fs87n

Lata dziewięćdziesiąte były dla Kennetha wspaniałym okresem. Zaczął wtedy pracę w starym domu zastawnym Throop, Cravath Herndon i Hobbs i nauczył się prezentować wszystko jako rzeczy nadające się pod zastaw: długi hipoteczne, niespłacone zadłużenie z kart kredytowych czy cokolwiek innego. Płynęły z tego ogromne zyski. Kiedy Kenneth był chłopcem, grał z kolegami w monopol, a zgodnie z zasadami tej gry wszystko można było wystawić na sprzedaż. Nie tylko nieruchomości od Boardwalk do Baltic Avenue, ale także szanse, kasę komunalną, więzienie, a nawet znak firmowy producenta na środku planszy do gry. Wszystko było towarem. Można nawet było kupić między innymi pionki, którymi gracze poruszali się po planszy, cylinder, samochód wyścigowy i pobierać wygórowane opłaty za ich użytkowanie. Kiedy chłopcy dorośli, weszli w świat rodziców, i stworzyli Wall Street z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Właśnie w ten sposób Kenneth Darling przemienił skromny milionowy fundusz w fortunę sięgającą dwustu milionów
dolarów. Jednakże w tym stawie Kenneth Darling był tylko małą rybką.

W ostatnim czasie uczucia Maggie w stosunku do Kennetha były tak skomplikowane, że nawet przy pomocy najlepszego psychoanalityka w Fairfield County nie wiedziałaby od czego zacząć. Nie znaczy to wcale, że psychoanalityka potrzebowała. Chociaż jego zaloty były dość prymitywne, to nawet jej się podobało, gdy czuła rękę Kennetha pod sukienką, ponieważ była kobietą, która osiągnęła już pewien wiek; pochlebiało jej więc to, że mąż ją pożądał, przecież był on według wszelkich obiektywnych norm wciąż jeszcze atrakcyjnym mężczyzną. Kenneth uprawiał triatlon. Stanowiło to jego główną rozrywkę. W wieku pięćdziesięciu dwóch lat miał sylwetkę studenta, tak jak przed laty.

Przy wzroście sześciu stóp i dwóch cali ważył sto siedemdziesiąt siedem funtów. Klatkę piersiową miał jak kulturysta z Kansas, a ramiona, które pod garniturem od Versacego wyglądały jak wypchane poduszkami, były solidnie umięśnione; na mięśniach brzucha meksykańska praczka mogłaby nawet klepać kijanką. To prawda, że stracił włosy, przynajmniej te blond pasma na środku, ale to, co zostało po bokach, zwijało się wokół uszu i nad szyją, ładnie kontrastując z opaloną zawsze skórą. Jego kształtna głowa odwracała uwagę od łysiny tak jak elegancki stary dom nad morzem klasycznymi proporcjami architektonicznymi czyni to z wyblakłą farbą. Twarz też miał pięknie wyrzeźbioną. Gdyby nie był pomniejszym operatorem z Wall Street z dwustumilionowym kapitałem, mógłby występować w reklamach mody męskiej. Jeżeli jeszcze do tego dodalibyśmy parę okularów w rogowej oprawie, odnieślibyśmy nie całkiem błędne wrażenie, że mamy do czynienia z intelektualistą, bo Kenneth czytał powieści.

Jednak za tą atrakcyjną strukturą kości i mięśni krył się charakter, którego przejawy były widoczne w tym, że bawił się narkotykami. Była w nim także skłonność do perwersyjnego uporu, co Maggie nazywała „pasywno-agresywną cechą Kennetha”. Potrafił on zranić raczej przez powstrzymywanie się od działania niż przez działanie. Często zapominał o rocznicach, o podziękowaniach, o przyjęciu w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, gdzie miał spotkać się z Maggie po pracy. Nazywał to roztargnieniem. Należał do ludzi, którzy twierdzą, że nie mają poczucia czasu, a jednak nigdy nie przychodzą za wcześnie, lecz się spóźniają.

d3fs87n

Dla Maggie zachowanie męża było obrzydliwą emanacją jakiegoś dawno zapomnianego gniewu, prawdopodobnie na tę sukę Georgię - jego matkę. Prawie nigdy nie kończył przedsięwzięć rozpoczętych poza biurem. Maggie zastanawiała się, ile takich niedokończonych zadań leży w biurze mimo ciągle wspaniałych dochodów. Z dziewięciu zawodów triatlonowych, w których Kenneth uczestniczył od czasu zakończenia leczenia odwykowego od kokainy w 1996 roku, nie ukończył ośmiu, ponieważ odpadł w końcówce ze względu na „kurcze”, „odwodnienie”, „zawroty głowy” lub z innych przyczyn. Na początki ich małżeństwa ta skłonność do pozostawiania niedokończonych spraw doprowadzała Maggie do szaleństwa (Maggie zawsze kończyła to, co zaczęła, i nigdy nie spóźniała się na umówione spotkania). W owym czasie pracowali razem, na przykład zajmowali się odnową starego sadu. Obecnie Kenneth po prostu płacił komuś za robotę, na przykład dokończenie remontu łodzi, zakupy prezentów na Boże Narodzenie lub odwiezienie Hoopera, ich syna, do szkoły.

Teraz żyli jakby na różnych planetach. Kenneth obwarował się na Wall Street w firmie Throop i Cravath, w swoich klubach i na swojej łodzi. Maggie nie musiała już się opiekować Hooperem i zajmowała się swoją karierą. W książkach o kuchni i organizowaniu przyjęć swój sposób życia prezentowała jako ogólnokrajową lekcję prowadzenia gospodarstwa domowego. Nie była to normalna podmiejska harówka jak w Poradach Heloise z czasów jej matki, ale nowa błyskotliwa wizja amerykańskiego ogniska domowego z wyższych sfer. Sukces w tej dziedzinie był niemałym osiągnięciem w czasach, kiedy wiele wykształconych kobiet uznawało prowadzenie domu za zajęcie dla naiwnych, wymyślone przez wroga kobiet - mężczyznę żeby je stłamsić. Jednak najwyraźniej utajone pragnienie przeżycia czegoś bardziej uduchowionego niż przygotowanie potrawki cielęcej w mikrofalówce i standardowa rozrywka tkwiło głęboko w sercach wykształconych kobiet. Oczywiście, coraz więcej Amerykanów (także tych z wysokimi dochodami) żyło w pozbawionych charakteru
mieszkaniach, którymi pogardzali, w domach pełnych urządzeń zmniejszających pracochłonność, eliminujących wszelkie wspólne prace rodzinne do tego stopnia, że pary żyły ze sobą tylko dlatego, że lubiły te same programy telewizyjne.

Pojęcie Maggie o amerykańskim domu było przeciwieństwem tego wszystkiego, więc robiła fortunę, pisząc książki na ten właśnie temat. Nie można było porównywać jej zarobków z dochodami Kennetha, ale zarobiła już siedem milionów osiemset tysięcy dolarów netto. Mówiąc krótko, teraz mogła świetnie dać sobie radę sama i to na poziomie, do którego była przyzwyczajona. Nie mówili o tym otwarcie z Kennethem, ponieważ pieniądze są niewłaściwym tematem do rozmów, szczególnie wśród osób, które mają ich dużo. Ostatnie sukcesy Maggie zachwiały jednak równowagę ich związku.

d3fs87n

- Co powiesz na szybki numerek, kochanie? - szepnął Kenneth. Jego lewa ręka wciąż tkwiła pod stanikiem żony, a prawa przykryła jej brzuch.
- Chyba zwariowałeś - powiedziała Maggie niezbyt przekonująco westchnąwszy smutno.

Kenneth był dobrym kochankiem, może nawet zbyt dobrym, ale moment na taką propozycję był najgorszy z możliwych.

Nagle na starej sosnowej podłodze zadudniły kroki. Służba pojawiła się prawie ze wszystkich stron. Kenneth cofnął rękę i odwrócił się zakłopotany. Jedna z kelnerek wynajętych na wieczór zauważyła jego zmieszanie i zachichotała. Była to nowa dziewczyna od Sary Lawrence. Tymczasem przysadzista brunetka ze śmiejącymi się oczami, ubrana w biały strój kucharski, podeszła do Maggie. W rękach trzymała bloczek z notatkami. Była to Nina Stegman, asystentka, albo raczej adiutantka Maggie. Dzisiaj nadzorowała przyjęcie wigilijne na dwieście osób. Pod taką nazwą wydarzenie to będzie odnotowane w jednej z książek Maggie na temat przyjęć świątecznych. Maggie, zarumieniona, wygładziła sukienkę i poprawiła szmaragdowe kolczyki.

d3fs87n

- Zajrzę do barmana - oświadczył Kenneth i wycofał się.
- Ostatni kapłon będzie gotów punktualnie o siódmej - zameldowała Nina. -Ale lewy piecyk w tym dużym Garlandzie zachowuje się podejrzanie.
- Podejrzanie?
- Temperatura skacze nagle do pięciuset stopni bez żadnego powodu.
- Cholera! Znowu nawalił termostat - powiedziała Maggie z przekonaniem. - Już raz się to zdarzyło na Święto Dziękczynienia w dziewięćdziesiątym trzecim. Wtedy spaliły się trzy tuczone żołędziami bażanty, które zamówiłam w Michigan. Trzeba regulować ręcznie. Musisz zrobić tak. Weź łyżkę i wetknij w drzwiczki tak, żeby pozostała szpara, i niech wystygnie. Uważaj na termometr. Wymaga to uwagi, ale jest skuteczne.
- Robi się - powiedziała Nina na sposób wojskowy.

Uwielbiała takie trudne sytuacje podobnie jak Maggie i prawie z tego samego powodu. Obie były kompetentnymi indywidualistkami, które chciały zabłysnąć w trudnej sytuacji.
- Czy chciałaś wykorzystać do nadzienia wydrążone dynie?
- Nie. Myślałam o tych srebrnych miseczkach Targee, przypominających liście akantu.
- Ojej, a ja sądziłam, że włożymy do nich puree z pasternaku.
- Nie. Polewę staffordzką.
- Rozumiem. A słodkie ziemniaki w miseczkach z miśnieńskiej porcelany. - Zgoda - powiedziała Maggie, a Nina wszystko notowała. Na przystwkę cykoria i krem z dorsza.
- Zrobione.
- Empanadas?
- Upieczone i czekają. Skruszeją, jak trzeba.
- A co z sosem mango?
- Właśnie wlano go do kubeczków z radichio.
- Czy będą one stały dobrze na tacy?
- Ciężar sosu spowoduje, że ich denka się spłaszczą.
- Sprytne. A co z sufletami?
- Wstawimy do pieca, jak tylko upieką się kapłony.
- Anioły na koniach?
- Osiodłane i gotowe do marszu.
- Pałeczki z krabów?
- Będą gotowe w każdej chwili, jak tylko pojawi się pierwszy gość.
- Czy dobrze wyglądam?

Nina opuściła długopis, mrużąc oczy. Maggie uwielbiała brutalną szczerość swojej asystentki.
- Coś tu jest nie tak - powiedziała Nina.
Wsunęła notatki pod pachę i poprawiła lewe ramiączko sukienki Maggie.
Maggie już miała powiedzieć Ninie, że przed chwilą Kenneth ją obejmował, coś ją jednak powstrzymało. Był to jakiś perwersyjny impuls do przechwalania się.
- No, teraz dobrze - powiedziała Nina. - Dom wygląda wspaniale.
Pocałowała Maggie w policzek i popędziła do kuchni.

d3fs87n

Pojawił się fotograf obwieszony aparatami. To Reggie Chang, który pracował razem z Niną nad trzema ostatnimi książkami Maggie. Ona właśnie była ulubionym obiektem jego zdjęć. Ciągle ją fotografował. Po prostu nie można było zrobić jej złego zdjęcia. Reggie nigdy nic podobnego jeszcze nie widział. Przez cały czas pracował z modelkami, które zarabiały po tysiąc dolarów za godzinę, i nawet te eteryczne stworzenia mogły wyglądać czasami jak jakaś łajzy lub harpie. To się nie zdarzało Maggie, która miała jakąś nadnaturalną umiejętność i zawsze na zdjęciu wyglądała kusząco, inteligentnie i zupełnie naturalnie. Fotografia nie tylko ją kochała, ale wydawało się, że ma wobec Maggie jakieś poważne zobowiązania. Każda odbitka okazywała się bezbłędna, a najdziwniejsze było to, że Maggie nigdy nie pozowała jako zawodowa modelka, nawet w najzwyklejszej reklamie, dopóki nie zyskała sławy jako autorka i mistrzyni kuchni.

Niezależnie od przyjemności zawodowej płynącej z fotografowania Maggie, były jeszcze dodatkowe korzyści. Reggie uwielbiał przyjęcia, a przyjęcia u Maggie były po prostu najlepsze. Może nie bywało na nich zbyt wiele gwiazd filmowych czy artystów awangardowych z Soho, ale zawsze licznie zjawiały się ważne osobistości z wyższych sfer. Przyjęcia te wydawano z jakiejś ważnej okazji. Przyjęcie u Maggie Darling z okazji czwartego lipca wywoływało dumę z faktu, że się jest Amerykaninem, niezależnie od tego, jaki cymbał siedział akurat w Białym Domu czy też jaki kraj Stany Zjednoczone obecnie bombardowały. Przyjęcie u Maggie z okazji Bożego Narodzenia budziło u Reggiego uczucie, że wywodzi się od saksońskiego Ethelreda. Ilekroć Reggie pojawiał się w domu Maggie, ona zawsze wspaniale go karmiła. Przy jej kuchni Lutčce wyglądała jak grecka speluna. Reggie nie mógł zrozumieć, jak się to jej udawało, i to dotyczyło nie tylko jego. Po całym dniu robienia zdjęć siadał przy wielkim, wyszorowanym, sosnowym stole, popijając
kir, podczas gdy Maggie z jakichś resztek wyczarowywała fettucine z kawałkami langusty w kremie imbirowym lub coś podobnego. Widział jak to robiła! Nie wyręczała się Niną Stegman czy inną kucharką. To nie mieściło się w głowie.

Reggie był prawie zakochany w Maggie Darling. Wyjeżdżając z Manhattanu w sportowej czerwonej miacie, zastanawiał się, w jakich okolicznościach mógłby ją skłonić do pozowania nago. Takie rozmyślania prowadziły do fantazji erotycznych, które nawet jego wprawiały w zakłopotanie, bo były tak beznadziejnie szczeniackie. Na przykład wyobrażał sobie Maggie pochyloną nad grządką kwiatów, tylko w chodakach i rękawicach ogrodniczych, jak wystawia swój gładki tyłeczek do kamery i ogląda się przez ramię... albo coś w tym rodzaju. Niezależnie jednak od tego, jaką scenę sobie wyobrażał, Maggie zawsze wyglądała kusząco, inteligentnie i zupełnie naturalnie. Dla Reggiego nie była nikim innym niż bohaterką z jej książek (i fotografii) - kwintesencją amerykańskiej kobiety.

d3fs87n

Reggie nigdy nie ujawnił swoich uczuć. To, że Maggie była o dwanaście lat starsza od niego, powodowało, iż wydawała się bardziej niedostępna, a jednocześnie jeszcze bardziej pociągająca. No i był jeszcze Kenneth. Reggie widział w nim Herkulesa z niewyczerpanym rachunkiem bankowym. Reggie wyobrażał sobie, że wygląda przy nim jak mały śmieszny Budda, jakiego można było kupić w tandetnych chińskich sklepach.
- Cieszę się, że przyszedłeś - powiedziała Maggie całując go na powitanie.
- Zrobiłem zdjęcia domu z zewnątrz - odparł Reggie, rozpływając się w cieple powitania. – Przy padającym śniegu wygląda jak jeden z tych przycisków wypełnionych cieczą.
- Śnieg pada?
- Tak.
- Nie miałam pojęcia - Maggie przygryzła wargę.

Wyobraziła sobie, że samochody gości wpadają w poślizg, na osłony autostrady lub do rowów, i nikt do nie dociera. Całe jedzenie i wysiłek w to włożony pójdą na marne. Odpędziła jednak natychmiast tę myśl.
- Masz fajne ciuchy, Reg - powiedziała, zmuszając się do zajęcia się czymś aktualnym i konkretnym.

Reggie miał na sobie smoking z szalowym kołnierzem z gniecionego weluru w kolorze ciemnozielonym.
- Od Ralpha Laurena. Tysiąc pięćset dolarów - wyjaśnił. Wiedział, że o to zapyta.
- Bardzo ładny. Czy mógłbyś mi towarzyszyć, gdy będę się zajmować różnymi rzeczami?
Reggie włóczył się więc za nią niby paparazzi, pstrykając zdjęcia, a Maggie dokonywała ostatniego przeglądu domu przed napływem gości.

d3fs87n
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3fs87n