Mała Nina, duży kłopot
Znów jest gorąco wokół tej książki. Krzyki, protesty, awantura w internecie. Dlaczego od czci i wiary odsądzana jest ta mała dziewczynka z włoskami upiętymi w czerwone kokardy? Na okładce stoi podpierając się dłońmi pod boki i mierząc w niebo uroczo zadartym noskiem. Otóż ”Mała Nina" wymyślona przez niemiecką pisarkę Sophie Scherrer i narysowana przez Maximiliana Meizolda depcze hostię.
Znów jest gorąco wokół tej książki. Krzyki, protesty, awantura w internecie. Dlaczego od czci i wiary odsądzana jest ta mała dziewczynka z włoskami upiętymi w czerwone kokardy? Na okładce stoi podpierając się dłońmi pod boki i mierząc w niebo uroczo zadartym noskiem. Otóż ”Mała Nina" wymyślona przez niemiecką pisarkę Sophie Scherrer i narysowana przez Maximiliana Meizolda depcze hostię.
Panna ma osiem lat, mieszka z mamą, bo jej rodzice rozwiedli się jakiś czas temu. Robi straszne błędy w dyktandach, przyjaźni z Luizą, marzy o własnym zwierzątku i zadaje mnóstwo interesujących pytań: Gdzie jest Bóg? Czym jest śmierć? Dlaczego każdy musi kiedyś umrzeć? Czy jest osobne niebo dla świnek morskich?
Książkowa Nina jest żywiołową ośmiolatką.
(img|748888|center)
Naprawdę można tę małą polubić. Lekko szaloną - świnkę morską chrzci prawdziwym szampanem nadając jej bardzo artystyczny pseudonim, Wangog. Ku czci wielkiego postimpresjonisty. A kiedy przyjdzie jej pielić ogródek, wyobraża sobie, że jest uciemiężonym niewolnikiem na plantacji bawełny. Na swoją zgubę, w przedostatnim rozdziale, przygotowująca się do pierwszej komunii Nina, profanuje Najświętszy Sakrament.
”Popchnęłam więc przyjaciółkę trochę na bok i nagle Baranek Boży upadł na podłogę. (…)
– Gdzie jest hostia? – zapytała szeptem Luiza.
– Pod moim butem – odparłam cicho i nagle obie wybuchnęłyśmy śmiechem.” (…) Bałam się stąpać, bo przy każdym kroku Ciało Chrystusa stawało się coraz bardziej płaskie (…) zdjęłam prawy but, żeby sprawdzić, co zostało z Baranka Bożego. (…) Później zawinęłyśmy pozostałość hostii w chusteczkę higieniczną i wyrzuciłyśmy do kosza na śmieci, który stał na placu zabaw.”
Opis tego, jak konsekrowana hostia, niechcący upuszczona na ziemię, przykleja się do podeszwy buta, z której to bohaterka zdrapuje pozostałości papierkiem. A potem bezceremonialnie wyrzuca Najświętszy Sakrament do kosza, doprowadziła do białej gorączki środowisko skupione wokół Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.
”Żądamy wstrzymania sprzedaży i wycofania z dystrybucji książki” – zaapelowało do wydawnictwa Wilga. Powołując się przy tym na przepisy art. 196 Kodeksu Karnego. Dokładnie brzmi on tak: ”Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Ale od tych chwil wzburzenia minęło już trochę czasu, książeczka wyszła pod koniec 2015 roku. W styczniu 2016 była jedną z najlepiej sprzedających się pozycji w sieci księgarni ”Empik”. I choć pod petycją wzywającą do bojkotu Sophie Scherrer do dziś podpisało się przeszło 72 tysiące osób, wszystkie groźby, to były czyste strachy na lachy, bo ”Małą Ninę” wciąż można kupić w księgarniach.
Wydawnictwo nie odpowiedziało na pytanie o to, ile tysięcy egzemplarzy sprzedano. Nie odniosło się również do kwestii działań podjętych przez Ordo Iuris. W Instytucie telefon milczy, automatyczna sekretarka informuje, że nie da się zostawić wiadomości. A tymczasem ”Mała Nina” krąży wiralowo na Facebooku. Na infolinii ”Empiku” dyżurująca pani Anna potwierdza, że zainteresowanie pozycją w ostatnich dniach zdecydowanie wzrosło: ”Tak zawsze działają petycje. Jesteśmy przygotowani, w każdym sklepie mamy po parę sztuk książki. Można ją też zamówić przez internet”.
– Czy to grzech czytać ”takie rzeczy” dzieciom? – pytam księdza Damiana Słotwińskiego z malutkiej, wiejskiej parafii Uniejów. ”Literatura powinna przekazywać dobre wzorce. Czy ta jest taka? Uważam, że nie. Rozbudza dziecięcą ciekawość w niewłaściwą stronę” - ksiądz nie ma wątpliwości. ”Jeden z dyskontów reklamował niedawno cukier sloganem ”Słodki jeżu”. Przepraszali za to. Osoby odpowiedzialne w Polsce za handel, powinny znać granice smaku. Mieć jego wyczucie. Nie można ranić uczuć religijnych” - tłumaczy. Dobrze wie co zrobiłby, gdyby dziecko w jego parafii upuściło hostię. ”To się przecież zdarza dzieciom. W takiej sytuacji powiedziałbym: ’Poczekaj’. I sam ją podniósł. Jest do tego przeznaczone specjalne naczynie. Zanurza się taką konsekrowaną hostię w wodzie, tam ona traci substancję chrystusową, rozpuszcza się i nie ma problemu”. Mam wrażenie, że choć ksiądz lektury nie pochwala, nikogo do więzienia by nie zamykał.
Nie zapomnę relacji z Synodu Biskupów sprzed dwóch lat. Traktującego o rodzinie. I wzruszenia jednego z biskupów, który słuchał opowieści o dziewczynce wynoszącej z kościoła komunię dla ukochanego ojca - rozwodnika. Świetnie rozumiałaby się z Niną. Pamiętajmy, że to my dorośli tłumaczymy dzieciom świat. Jeśli popełniają błędy, nasza w tym rola, by nimi pokierować. To się nazywa dobre wychowanie. A książki mogą w tym tylko pomagać.
"Mała Nina”, Sophie Scherrer, ilustracje Maximilian Meizold, tłumaczenie Marta Krzemińska, Wydawnictwo WILGA, 2015
(img|748885|center)