Nikt nie wyjdzie z tego 偶ywy!
Od chwili, kiedy opu艣ci艂 Wenecj臋, deszcz pada艂 nieustannie. W ci膮gu o艣miu dni a偶 pi臋膰 razy zmienia艂 kapelusz, poniewa偶 z powodu ci膮gle lej膮cej si臋 z nieba wody jego po艂y zupe艂nie si臋 rozklei艂y i nakrycie g艂owy sta艂o si臋 niezdatne do u偶ytku- Jednak mimo to m艂ody m臋偶czyzna nie zatrzymywa艂 si臋, bo spieszy艂o mu si臋 na now膮 wojn臋.
By艂o rzecz膮 oczywist膮, 偶e zatrzyma艂 si臋 na kilka dni we Florencji - tamtejszy ksi膮偶臋 podarowa艂 mu bowiem i jego towarzyszom podr贸偶y sze艣膰 flaszek wina marki Verdea, a tak偶e kosz z owocami i dziczyzn膮. A wszystko to tylko dlatego, 偶e przybysz pochodzi艂 z pot臋偶nego kr贸lestwa na p贸艂nocy, przeciwko kt贸remu brat ksi臋cia walczy艂 wcze艣niej w czasie wielkiej wojny.
Teraz m艂ody cz艂owiek jecha艂 dniem i noc膮 kr臋tymi, g贸rskimi drogami przez Alpy, zostawiaj膮c za sob膮 Innsbruck i Norymberg臋. Kiedy niebo troch臋 si臋 rozja艣ni艂o - a by艂o to w okolicach Bambergu - m贸g艂 przy艣pieszy膰 nieco jazd臋. W szalonym tempie min膮艂 Jen臋, Lipsk, Wittemberg臋 i Berlin. Noc膮 11 lipca, po ca艂odziennej, 180-kilometrowej je藕dzie na koniu, dotar艂 wyczerpany do Szczecina. Min臋艂y 23 dni od chwili, kiedy opu艣ci艂 spalony s艂o艅cem Rzym.
W艂a艣ciwie to zamierza艂 odpocz膮膰 w Szczecinie, kt贸ry by艂 dla niego niemal miastem rodzinnym. Ale w porcie sta艂 ju偶 p臋katy galiot szykuj膮cy si臋 do rejsu do Prus. Jego 艂adunek stanowi艂a amunicja. Gdyby nie skorzysta艂 z tej okazji, musia艂by czeka膰 ponad p贸艂tora miesi膮ca, a tyle czasu ju偶 nie mia艂. Dlatego bez wahania wszed艂 na pok艂ad.
Silny wiatr wyprowadzi艂 ich na wody Ba艂tyku. Statek kierowa艂 si臋 wzd艂u偶 wybrze偶a, a trzy dni p贸藕niej wp艂yn膮艂 do Pilawy - ma艂ego, wschodniopruskiego miasteczka. Stamt膮d nasz w臋drowiec prawie natychmiast ruszy艂 w dalsz膮 drog臋, w g艂膮b l膮du. Nast臋pnego dnia spotka艂 pewnego majora, kt贸ry r贸wnie偶 zmierza艂 do miejsca, gdzie kwaterowa艂a armia szwedzka - gdzie艣 na p贸艂noc od Warszawy. Obaj skierowali si臋 teraz na po艂udnie wzd艂u偶 Wis艂y, a zmieniwszy w Toruniu konie, pod wiecz贸r 17 lipca dotarli wreszcie do obozu, w kt贸rym stacjonowa艂y zjednoczone armie szwedzka i brandenburska.
Miasto nazywa艂o si臋 Nowy Dw贸r i znajdowa艂o si臋 w miejscu, gdzie Bug wpada do Wis艂y. Ostatni odcinek drogi przemierzyli po zaoranych polach, a偶 do wa艂贸w obronnych taczaj膮cych ob贸z, przybranych wspania艂ymi flagami; przeszli przez fos臋, min臋li stra偶nik贸w i przemaszerowali w艣r贸d obozowych ognisk, woz贸w i d艂ugich, r贸wnych rz臋d贸w namiot贸w oraz powi膮zanych koni. Nasz w臋drowiec dotar艂 wreszcie do celu.
Ale nawet i teraz nie znalaz艂 chwili wytchnienia.Wojsko gotowa艂o si臋 w艂a艣nie do bitwy. P贸藕nym wieczorem 偶o艂nierze, ich rodziny i wszyscy cywile rozpocz臋li wymarsz z obozu, kieruj膮c si臋 na po艂udniowy wsch贸d. W zapadaj膮cym coraz g臋stszym zmroku jedna kolumna wojsk ci膮gn臋艂a za drug膮; oddzia艂y mija艂y kolejno otoczony murem cmentarz, schodzi艂y w poro艣ni臋t膮 krzewami dolin臋 rzeczn膮, po czym przekracza艂y Bug po niedawno uko艅czonym mo艣cie.
Ca艂a armia rozci膮gni臋ta by艂a na kszta艂t pot臋偶nego, wij膮cego si臋 w臋偶a - jego d艂ugo艣膰 dochodzi艂a do trzech mil. Najpierw pojawi艂a si臋 jazda: szwadrony z Ostgota, Upplandu, Smalandu, Finowie i najemnicy; 7500 ludzi tworzy艂o 37 szwadron贸w. Za nimi toczy艂o si臋 58 dzia艂 artyleryjskich. Dalej maszerowa艂a ju偶 piechota: oddzia艂y z Vastgota, Skaraborga, Sodermanlandu i innych prowincji. 艁膮cznie 2000 ludzi podzielonych na sze艣膰 brygad. Cz艂owiek za cz艂owiekiem.
Kolumny ludzi i koni posuwa艂y si臋 powoli, z pr臋dko艣ci膮 oko艂o trzech kilometr贸w na godzin臋. Przez ca艂膮 noc w okolicy s艂ycha膰 by艂 to odg艂os dudni膮cych o ziemi臋 st贸p, stukot kopyt ko艅skich i skrzypienie mostu, kt贸ry zbudowano przed pi臋cioma dniami, a kt贸ry teraz ugina艂 si臋 pod ci臋偶arem wojska. Tabory zosta艂y w obozie, a 偶o艂nierzom rozkazano, aby pobrali prowiant na trzy dni. Wszystko wskazywa艂o wi臋c na to, 偶e czas bitwy zbli偶a艂 si臋 nieuchronnie.
Tylko niewielu orientowa艂o si臋, dok膮d tak naprawd臋 kierowa艂a si臋 armia. Na wp贸艂 艣pi膮cy 偶o艂nierze t艂oczyli si臋 na stoj膮co w przesuwaj膮cych si臋 powoli kolumnach. Droga wiod艂a na Warszaw臋, gdzie stacjonowa艂a wielka polsko-litewska armia, a przynajmniej wyobra偶ano sobie, 偶e w艂a艣nie tam powinna si臋 ona znajdowa膰.
Przeciwnik nie m贸g艂 by膰 zbyt daleko, bo w ciemno艣ciach nocy roi艂o si臋 od pojedynczych oddzia艂贸w jazdy litewskiej, kr膮偶膮cych po okolicy. Je藕d藕cy robili co tylko mogli, aby przeszkodzi膰 Szwedom w przemarszu. Dzia艂ali wszystkim na nerwy, ale w rzeczywisto艣ci niewiele mogli uczyni膰. Przeprawa przez Bug odbywa艂a si臋 w wolnym tempie. Kiedy oko艂o czwartej nad ranem niebo rozja艣ni艂o si臋 czerwieni膮 jutrzenki, oddzia艂y brandenburskie nadal sta艂y na p贸艂nocnym brzegu rzeki. I wtedy w艂a艣nie zawali艂 si臋 most.
Rzemie艣lnicy i robotnicy wdrapali si臋 natychmiast na jego uszkodzony szkielet i podczas gdy s艂o艅ce 偶eglowa艂o po niebie, pracowali w gor膮czkowym tempie przy naprawie konstrukcji. Przez cztery godziny d艂ugie kolumny 偶o艂nierzy i koni odpoczywa艂y na ziemi. A kiedy w ko艅cu naprawiono most, ci臋偶kie cielsko w臋偶a ponownie rozci膮gn臋艂o si臋, ukazuj膮c sw膮 pe艂n膮 d艂ugo艣膰.
By艂 poranek dnia pierwszego. Powietrze stopniowo nagrzewa艂o si臋 od s艂o艅ca. 呕o艂nierze nadal kierowali si臋 na po艂udniowy wsch贸d. Po prawej stronie l艣ni艂a szeroka wst臋ga Wis艂y, po lewej kontrastowa艂a z ni膮 zielona g臋stwina lasu, nad wszystkim za艣 dominowa艂o niebieskie niebo. Oko艂o dwunastej zarz膮dzono post贸j, daj膮c 偶o艂nierzom troch臋 czasu na spo偶ycie posi艂ku i odpoczynek na piaszczystej drodze. G艂owa w臋偶a dotar艂a w艂a艣nie do ma艂ej wsi o nazwie Jab艂onna. W jej pobli偶u dosz艂o ju偶 do kilku ma艂ych potyczek z litewskimi patrolami. Wzi臋to te偶 do niewoli pierwszych polskich je艅c贸w. Ale na razie post贸j przeci膮ga艂 si臋.
Kr贸l Szwecji Karol X Gustaw otoczony wieloma innymi arystokratami znikn膮艂 w rozstawionym w艂a艣nie namiocie, aby spo偶y膰 posi艂ek i wzi膮膰 udzia艂 w naradzie wojennej. Dow贸dztwo nie bardzo wiedzia艂o, jak zachowa膰 si臋 w obecnej sytuacji. Po chwili podj臋to chyba jak膮艣 decyzj臋, bo oddzia艂 z艂o偶ony z oko艂o 600 kawalerzyst贸w i dragon贸w dosiad艂 koni i odjecha艂 na po艂udnie. Jednocze艣nie wojsku wydano rozkaz, aby ustawi艂o si臋 w szyku bojowym na polu otaczaj膮cym wiosk臋.
Szeroki na dwa i p贸艂 kilometra teren, rozci膮gaj膮cy si臋 mi臋dzy lasem a brzegiem rzeki, zaroi艂 si臋 od jazdy i piechoty, ustawionych w formie prostok膮ta. Aby za艣 偶o艂nierze 艂atwiej mogli rozpoznawa膰 si臋 nawzajem i odr贸偶nia膰 od nieprzyjaciela, powtykali sobie gar艣cie siana za otoki czapek lub obwi膮zali nim ramiona. Szeregom podano has艂o, kt贸re na dzi艣 brzmia艂o: "Wspom贸偶 nas, Jezu".
Oko艂o godziny czwartej po po艂udniu 偶o艂nierze ponownie us艂yszeli ostre d藕wi臋ki tr膮bki, wzywaj膮ce ich do wsiadania na ko艅. Poch贸d znowu ruszy艂 do przodu w promieniach gor膮cego s艂o艅ca. Odst臋p mi臋dzy rzek膮 i lasem znacznie si臋 zmniejszy艂, a prostok膮tne formacje, z kt贸rych sk艂ada艂y si臋 poszczeg贸lne oddzia艂y, t艂oczy艂y si臋 obok siebie. Daleko na przedzie da艂 si臋 te偶 s艂ysze膰 g艂uchy odg艂os wystrza艂贸w. Awangarda wojska natkn臋艂a si臋 na nieprzyjaciela. zacz臋艂a si臋 bitwa.
Oto bowiem oddzia艂 sk艂adaj膮cy si臋 z 600 ludzi star艂 si臋 z polsk膮 jazd膮. Po kr贸tkiej walce Polacy umkn臋li na po艂udnie. Szwedzcy kawalerzy艣ci rzucili si臋 za nimi z kopyta i gonili w szale艅czym po艣cigu przez prawie p贸艂 mili. Sucha pora roku oraz kurz zalegaj膮cy ziemi臋 sprawi艂y, 偶e i 艣cigaj膮cy, i 艣cigani pokryli si臋 grubo py艂em. Po艣r贸d tuman贸w kurzu pokaza艂o si臋 nagle kilka polskich szwadron贸w jazdy, zaskoczonych ca艂膮 sytuacj膮, lecz po kr贸tkiej walce i one znikn臋艂y w艣r贸d p贸l. Szwedzi pod膮偶yli za nimi i nagle spostrzegli, 偶e w g臋stym, o艣lepiaj膮cym kurzu zap臋dzili si臋 w sam 艣rodek polskich umocnie艅, naje偶onych r贸偶nego rodzaju broni膮.
Polacy dali ognia ze wszystkiego, czym dysponowali. Na kawalerzyst贸w szwedzkich spad艂 grad kartaczy, kul muszkietowych i granat贸w r臋cznych. Jednak Polacy byli chyba r贸wnie mocno zaskoczeni, co Szwedzi, bo zewsz膮d rozleg艂y si臋 gor膮czkowe nawo艂ywania, aby wszyscy zaj臋li pozycj臋 za wa艂ami. Po kilku minutach walka dobieg艂a ko艅ca. Przelatuj膮ce z sykiem pociski i zagro偶enie, jakie dla Szwed贸w stanowi艂a polska jazda, kt贸ra w艂a艣nie pojawi艂a si臋 z ty艂u umocnie艅, sprawi艂y, 偶e Szwedzi szybko si臋 stamt膮d wycofali.
W tym samym czasie g艂贸wne si艂y szwedzkie i brandenburskie dotar艂y w ko艅cu na miejsce. Jeden oddzia艂 za drugim ustawia艂y si臋 na rozleg艂ej r贸wninie przylegaj膮cej do polskich umocnie艅. Po lewej stronie znajdowa艂o si臋 nieregularne wzniesienie, poro艣ni臋te krzakami oraz m艂odymi, wysokimi d臋bami. Miejscami prze艣witywa艂y sp艂achcie piaszczystej ziemi, poro艣ni臋tej gdzieniegdzie olch膮 i topolami. Po prawej stronie 偶o艂nierze mieli rzek臋, a na wprost siebie ca艂y 艂a艅cuch polskich wa艂贸w przylegaj膮cych do owego piaszczystego grzbietu.
Za lini膮 umocnie艅 sta艂y liczne szeregi polskiego wojska, gotowego do stoczenia bitwy, a nad ich g艂owami powiewa艂 las chor膮gwi i sztandar贸w, kt贸re 艂opota艂y poruszane lekkimi powiewami wiatru. Daleko, po drugiej stronie Wis艂y, majaczy艂y zarysy zabudowa艅 Warszawy: wysokie, ceglane domy, dachy, kominy, wie偶e ko艣cielne i wie偶yczki pa艂ac贸w. Wida膰 te偶 by艂o d艂ugi most, po kt贸rym przelewa艂o si臋 co艣 na kszta艂t niesko艅czonej rzeki - to polskie oddzia艂y zd膮偶a艂y na drug膮 stron臋, aby zetrze膰 si臋 z wrogiem.