Książki maja
Isaac Bashevis Singer nie znosił biografii, mawiał: „To dzieło się liczy, nie człowiek”. Mimo to wyruszyłam jego śladami... Stopniowo zza ironicznych i szyderczych pozorów zaczęła mi się ukazywać postać pełna dumy i powagi. Powagi, która powinna dawać do myślenia tym wszystkim, którzy z uporem dostrzegają w nim tylko pogodnego gawędziarza, przewrotnego piewcę żydowskiej duszy. Dokopywanie się do śladów jego egzystencji pozwoliła mi odkryć mistrza metafizycznych rozterek, jednego z najbardziej nowoczesnych wirtuozów lęku, wewnętrznego rozdarcia i klęski. Taki Singer - irytujący, ujmujący, fascynujący - jakże daleki jest od powielanych zwykle na jego temat stereotypów...