Krwawy Pierścień
Tytuł oryginalny | Blutring |
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2016 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
Daniel niezbyt przyjemnie przeżywa przeprowadzkę na stałe do Barcelony, w której dotąd często spędzał wakacje z rodzicami. Tęskni za dawną szkołą, kolegami, a przede wszystkim denerwuje go nowy kolega z ławki - Jakub, Szwajcar, z którym nie bez powodów nie rozmawia prawie nikt w klasie. Wszystko zmienia się gdy... umiera żebrak. Daniel poznaje Lolę i mimowolnie wplątuje się w historię poszukiwania najbardziej tajemniczego obiektu ostatnich stuleci.
Świetna proza przygodowa dla młodzieży, trzymająca w napięciu do ostatniej chwili. Narracja rodem z powieści Dana Browna, przywodząca na myśl historię Indiany Jonesa, prowadzona w humorystyczny sposób. „Krwawy pierścień” to też lekcja historii i tolerancji – współczesna Barcelona jest miastem wielokulturowym, w którym przedstawiciele różnych nacji żyją obok siebie
Numer ISBN | 978-83-62836-66-6 |
Wymiary | 125x195 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 304 |
Język | polski |
Fragment | Prolog Na zbiegu ulic Rambla de Catalunya i Carrer de la Diputació w Barcelonie znajduje się kawiarenka, odwiedzana głównie przez taksówkarzy zatrzymujących się na postoju naprzeciw lokalu. Dwaj mężczyźni, którzy spotkali się tu o piątej rano, wyraźnie do nich nie należeli. Mieli na sobie eleganckie płaszcze, ręcznie wykonane skórzane buty oraz szaliki z delikatnego kaszmiru. Powietrze było dość ostre, w końcu to już wrzesień. Za to w kawiarni było ciepło i parno, po części za sprawą nieustannie warkoczących ekspresów do kawy, po części zaś z powodu wyziewów kierowców stojących przy barze. Dwaj nowo przybyli, którzy mimo tak niezwykłego tutaj ubioru nie przyciągali większej uwagi, zamówili po szklaneczce cortado oraz croissanty, po czym zaszyli się w najdalszym kącie kawiarni. – Znaleźliśmy go – mruknął mężczyzna w brązowym płaszczu, mieszając cukier w szklaneczce espresso ze spienionym mlekiem. – Gdzie? – zapytał drugi. Podobnie jak jego rozmówca miał około sześćdziesięciu lat, a ubrany był w granatowy prochowiec. – Niedaleko stąd – odparł ten w brązowym płaszczu i wykonał ręką jakiś nieokreślony gest. – W dzielnicy cygańskiej – domyślił się mężczyzna w prochowcu i skubnął kawałeczek croissanta. Jego towarzysz skinął głową. – Najwyraźniej zniknął po śmierci żony. Ten w granatowym prochowcu w zamyśleniu przeżuwał swojego croissanta. – W takim razie jednak coś wie. Mężczyzna w brązowym płaszczu wziął łyczek cortado. – Z pewnością. – I co teraz będzie? – Zlecę śledzenie go. – Mam nadzieję, że się nie zorientuje. Straciliśmy wiele lat przez jego zniknięcie. Ten ubrany na brązowo odstawił szklaneczkę na blat i strzepnął okruszek z płaszcza. Nie spoglądając na swego rozmówcę, odparł: – Ma się rozumieć. – I to rzeczywiście pewne, że ma notatnik? – Sprawdziliśmy wszystkie pozostałe tropy i nic nie znaleźliśmy. To musi być on. Mężczyzna w prochowcu odsunął od siebie talerzyk z resztką croissanta. – A jeśli nie? – Znowu wrócimy do punktu wyjścia. – To będzie miało konsekwencje. – Głos odzianego na granatowo zabrzmiał twardo. – Dramatyczne konsekwencje. – Ma się rozumieć. Rozmówca ponownie strącił dłonią coś z wierzchu płaszcza, tym razem wyraźnie zdenerwowany. – Nie mam zamiaru tolerować kolejnej porażki. – Człowiek w granacie wykonał zdecydowany ruch ręką. – Na pewno do niej nie dojdzie – odpowiedział drugi poddańczym tonem. Mężczyzna w prochowcu nałożył rękawiczki. – Wykazywaliśmy się cierpliwością przez ostatnie sto lat. Wystarczy. Codziennie będę czekał na sprawozdanie od pana. – Codziennie – potwierdził jego rozmówca. – Oczywiście! Wyszli z kawiarni i rozstali się bez pożegnania. Mężczyzna w prochowcu spacerowym krokiem ruszył na prawo, aleją wysadzaną drzewami, jego towarzysz podążył w przeciwnym kierunku. Na następnym rogu mężczyzna w prochowcu wstąpił do trafiki. Po chwili wyszedł stamtąd z długą cygaretką w ustach i ruszył dalej. Niespiesznie szedł tą samą aleją, aż dotarł do Carrer de Casanova. Zrobił zaledwie kilka kroków po jezdni, gdy usłyszał za sobą warkot silnika. Ostatnim, co zobaczył, kiedy spojrzał przez ramię, był czarny samochód terenowy pędzący wprost na niego. Potem pogrążył się w ciemności. |
Podziel się opinią
Komentarze