Hennelowa: "Wciąż żałuję, że nie miałam odwagi podejść do Mrożka"
"W takich momentach myślę, że to nasze wspólne życie staje się bardziej ciemne, bo znowu ubywa kogoś, kto tak pięknie, wspaniale, w wyjątkowo lekki sposób w tym paradoksalnym, ciężkim okresie się wyrażał" - mówi Józefa Hennelowa, wieloletnia publicystka i felietonistka "Tygodnika Powszechnego":
"Do dziś pamiętam zupełnie wstrząsające wrażenie, kiedy byłam na spektaklu z jednoaktówką "Na pełnym Morzu", która się kończy tym, że ten, który ma być zjedzony, wybiera to sobie sam, pełen zachwytu. I pada takie słowo: "Bo prawdziwa wolność jest tam, gdzie nie ma zwyczajnej wolności". I nagle jest powiedziane coś nieprawdopodobnie prawdziwego, jakieś rozładowanie wielopiętrowego oszustwa mentalnego, ale i ideowego, w dziedzinie świata wartości, przy pomocy nie tylko tego całego paradoksu, który został odegrany, ale jeszcze tych paru słów, które padają. [...]
I nie mogę dotąd odżałować - byłam kiedyś na rozdaniu Medalu św. Jerzego w Pałacu pod Baranami. I tam był Mrożek, w pierwszych latach jego pobytu w Krakowie; taki bardzo samotny, a ja nie miałam odwagi podjeść, usiąść i się odezwać, bo wydawało mi się, że nie mam prawa. Dotąd żałuję tego momentu".