Pokaż mi równych im świętych!
O ogromnym znaczeniu kobiet w życiu dramatopisarza świadczy choćby fakt, że Williams przypisywał im niemal sakralne znaczenie. Mimo że artysta, w późniejszych latach swojego życia, zwrócił się w stronę duchowości katolickiej, hierarchia jego prywatnych świętych znacznie odbiegały od wyznaczonych przez Kościół kanonów.
Jak czytamy w "Szaleństwach Boga" : "Nic mi nie daje rozważanie cierpień i zdrad Jezusa Chrystusa, fikcji ogarniającej bodaj wszystkie mity, jakie od zarania dziejów, już w mrokach pierwszej jaskini wymyślał człowiek (...) Chętnie natomiast wyobrażam sobie, że odwiedzam katedrę wzniesioną przez moje pragnienie, imaginację, pamięć, gdzie na ścianach widzę podobizny Lillian Gish, Marian Seldes, Katharine Cornell, Ruth Chatterton, Poli Negri, Glorii Swanson, Idy Lupino, Barbary Stanwyck, Laurette Taylor. Przykłady. Wdzięk i oddanie, niezłomny upór w szacie uprzejmości: oto, co symbolizują dla mnie Lillian, Marian i Katharine. Siła i zmysłowy chód Stanwyck i Lupino. Czysty i skromny estetyzm Katharine Hepburn i Frances Sternhagen. (...) Pokaż mi świętych, którzy mogą się równać z tymi żywotami!". Nic dziwnego, że jednym z pierwszych prezentów, jakie otrzymał od Williamsa Grissom był różaniec, którego
paciorkom dramaturg przypisał nazwiska swoich muz, sióstr i przyjaciółek...
Mateusz Witkowski/ksiazki.wp.pl