Trwa ładowanie...
fragment
29-10-2010 17:46

Kod Lyoko 1. Podziemny zamek

Kod Lyoko 1. Podziemny zamekŹródło: Inne
d4czpsa
d4czpsa

1

motyl na dnie
morza

Mówi się, że jak w Pekinie motyl trzepoce skrzydłami, to w Nowym Jorku będzie padać deszcz.

Może tak właśnie było również i tym razem, ale trudno powiedzieć. Tak to jest: wszyscy widzą, że pada, ale nikt nie potrafi wskazać odpowiedzialnego za to motyla...

d4czpsa

We wtorek, 21 grudnia, o godzinie 14.36 statek KNT-17 zarzucił kotwicę na środku Morza Japońskiego i oficer zameldował bazie naziemnej:

– Zajęliśmy pozycję.

W bazie nasłuchiwała Yukiko Itou, ładna, dwudziestotrzyletnia Japonka. Yukiko spokojnie skontrolowała zza biurka otaczające ją monitory, przysunęła sobie mikrofon do ust i powiedziała:

– Tu baza, wszystko okej. Spuszczajcie Rovvy'ego, kiedy wam będzie pasowało.

d4czpsa

KNT-17 to statek, który kontrolował kable telekomunikacyjne łączące Japonię ze Stanami Zjednoczonymi. Był tylko jeden problem: kable znajdowały się na głębokości ponad tysiąca metrów pod poziomem morza. I dlatego do akcji wkraczał Rovvy.

Mimo śmiesznego przezwiska był to bardzo wyspecjalizowany robot. ROV: Remotely Operated Vehicle. Jedyny, który był w stanie spokojnie pracować pod ogromnym ciśnieniem, jakie panuje w głębi oceanu.

Yukiko miała na swoim monitorze dwa obrazy. Widziała robota ミ coś w stylu wielkiej żł葉ej puszki, kt羊a właśnie była spuszczana na fale za pomocą żurawia, a obok miała obraz oficera pokładowego znajdującego się na statku.

d4czpsa

– Jak się masz, kotku? – zaskrzeczał jego głos w radioodbiorniku.

– Do mnie mówisz? – parsknęła śmiechem Yukiko.

– No coś ty! Rozmawiałem z Rovvym.

Kolejny wybuch śmiechu.

– Weź się do roboty albo cała Japonia zostanie bez Internetu!

Awaria podmorskiego kabla telefonicznego trwała już od sześciu godzin. Sytuacja robiła się niepokojąca. Przez ten kabel przechodziła większość rozmów telefonicznych i e-maili, które Japończycy wysyłali do Ameryki i odwrotnie. Trzeba było działać szybko i precyzyjnie.

d4czpsa

Dzięki napędowi śrubowemu o dużej mocy Rovvy płynął pod wodą jak strzała. Dotarł do długiego, czarnego kabla, który leżał na piaszczystym dnie. Ocean był cichy i ciemny. Na tej głębokości nie było nawet ryb. Gdyby ciemności nie rozjaśniała podwodna kamera robota, wydawałoby się, że monitor Yukiko jest wyłączony.

Minęło kilka minut. Ciszę w słuchawkach przerwał głos oficera pokładowego.

– Myślę, że znalazłem usterkę. To chyba nic poważnego.

d4czpsa

Z wewnętrznej przegrody Rovvy'ego wysunęło się mechaniczne ramię, które wydłużyło się i dotknęło powierzchni kabla.

W tej samej chwili urządzenia elektroniczne wokół Yukiko zaczęły wariować.

– Stop! – zawołała instynktownie.

– Co jest?

– Miałam tu... coś podobnego do skoku napięcia. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale... wyglądało, jakby się kabel na moment zakorkował...

– Yukiko? Mogłabyś powtórzyć?

– Jak tylko ruszyłeś ten kabel, światło na moment w ogóle przestało płynąć.

d4czpsa

– Ale ja go ledwo dotknąłem! Poza tym to niemożliwe, żeby coś takiego się stało z kablem światłowodowym!

Dziewczyna zignorowała tę uwagę i spojrzała szybko na monitor.

– W każdym razie chyba już wszystko w porządku. Znowu jest łączność.

– Chcesz, żebyśmy jednak dalej naprawiali?

– Nie, nie, nie ma sensu. Misja zawieszona. Wciągnij Rovvy'ego i wracaj do domu.

– Świetnie, to spotkamy się dziś wieczorem.

Yukiko uśmiechnęła się i założyła sobie kosmyk włosów za ucho.

– Czemu nie?

W czasie gdy w Japonii zaczynał znowu działać Internet, we Francji, w stołówce szkoły Kadic, trzynastoletnia dziewczynka jadła śniadanie. Nazywała się Aelita Stones, ale w ciągu swojego krótkiego życia nosiła już wiele różnych imion. Jak na swój wiek była niewysoka, miała mały, zadarty nosek, wielkie oczy i rude włosy przycięte na pazia. Nosiła wygodne ogrodniczki i w odróżnieniu od pozostałych uczniów, którzy śmiali się i gadali jak najęci, miała raczej poważne spojrzenie.

W stołówce szkoły Kadic czuło się świąteczną atmosferę. Był przedostatni dzień zajęć przed przerwą bożonarodzeniową i lekcje miały się znowu zacząć dopiero w styczniu, prawie dwadzieścia dni później.

Dużo wolnego czasu, który można fajnie spędzić w domu z mamą i tatą.

Aelita jednak miała inne plany, nie tak przyjemne. Jej rodzice już nie żyli. Dziewczynka miała wrażenie, jakby minęły wieki, odkąd została sama na świecie. Od tego strasznego dnia, w którym jej ojciec...

– Wszystko dobrze? – aż podskoczyła, gdy niespodziewanie zagadnął ją Jeremy.

Jeremy Belpois miał trzynaście lat, tyle co ona, przydługie jasne włosy i okrągłe okulary na nosie. Jeremy był dla niej ważną osobą, ponieważ tego strasznego dnia, w którym jej ojciec...

– Aelita?

Dziewczynka zatrzymała rękę z rogalikiem w połowie drogi. Miała rozchylone usta i spojrzenie zagubione w pustce.

– Poraziły ją emocje – zauważył trzeci kumpel. Był to Odd Della Robbia, jak zawsze uśmiechnięty, z rozwichrzonymi włosami i wyglądem rockmana. – Jeremy, nasz szatański plan jest gotów? – zapytał, zwracając się do przyjaciela.

– Zapięty na ostatni guzik – przytaknął Jeremy. – Aelita i ja jedziemy do moich starych na ferie. Moja mama już się cieszy, że będzie miała dziewczynkę, którą będzie mogła rozpieszczać.

– A ty się nie cieszysz?

– Odwal się, Odd.

– Nasz zakochany informatyk.

Jeremy zaczerwienił się, ale rozmawiał dalej jakby nigdy nic, ze wzrokiem utkwionym w talerzu.

– Wrócimy do szkoły w niedzielę, dziewiątego. Dzień przed rozpoczęciem lekcji.

– Świetnie! Co powiedziałeś swoim starym?

– Że będę nocował u Ulricha.

– Ja też! I tak nigdy nie sprawdzają. A inni? Słyszałeś, co mówili?

– Nie, ale omówiliśmy już wszystko. Nie powinno być problemów.

– Hej, Aelita, jesteś tu z nami? – zapytał Odd, widząc, że przez cały ten czas rudowłosej nie drgnął ani jeden mięsień. Rogalik tkwił nadal nieruchomo przed jej buzią.

– Aelita, jeśli to zgryw, to wcale nie jest śmieszny – powiedział Jeremy z niepokojem.

Dziewczynka patrzyła na niego niewidzącym wzrokiem, prawie nie mrugając.

– Ty się nazywasz Jeremy, prawda?

Z niedowierzaniem wbił w nią wzrok, a potem zaśmiał się, speszony. Odd udał, że bierze udział w zabawie:

– Tak, on jest Jeremy, a ja jestem Odd. Jesteśmy twoimi najlepszymi przyjaciółmi. Pamiętasz?

Miał to być żart, ale Aelita się nie zaśmiała.

– Nie – odpowiedziała.

d4czpsa
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4czpsa

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj