Kobiety z Czerwonych Bagien Grażyna Jeromin-Gałuszka
Nie możesz dokonać wyboru, jak umrzeć. Ani kiedy. Możesz tylko zdecydować, jak żyć. Teraz - Joan Baez
Wzruszająca i doskonale napisana historia kilku pokoleń niezwykłych kobiet.
W * Czerwonych Bagnach* od zawsze mieszkały kobiety. Mężczyźni pojawiali się tu na krótko i zaraz odchodzili. Na zawsze. Klątwa czy przypadek? Julianna, Amelia, Rozalia, Anastazja – kolejne pokolenia nauczyły się walczyć samotnie z przeciwnościami losu, który nie szczędził im tragicznych doświadczeń. To miejsce było ich azylem, dawało siłę i poczucie bezpieczeństwa.
Minęło sto lat. Do Czerwonych Bagien przyjeżdża Kornelia, najmłodsza z rodu samotnic, by dojść do siebie po niedawnych ciężkich przejściach. Ona też urodziła córeczkę i także wychowuje ją sama. Zbliża się dzień setnych urodzin prababki Rozy. Dla Kornelii będzie to nowy początek…
Przeklęte miejsce, opowiadano w okolicy, wspominając pewną historię z nie tak dalekiej przeszłości, kiedy to carski namiestnik kazał otoczyć szopę, zostawiając tylko drogę w bagna i strzelać do wszystkiego, co się choćby poruszy. Złowieszczy tętent końskich kopyt wypłoszył ze środka jego młodziutką żonę Natalię i zakochanego w niej śmiertelnie porucznika. Otoczeni z trzech stron, nie mieli dokąd uciec, więc trzymając się za ręce weszli prosto w bagno. Niektórzy z żołnierzy opowiadali potem, że stopy kochanków nawet na moment nie ugrzęzły. Szli po grzęzawisku jakby specjalnie dla nich stwardniało, okryło się skorupą, która miała ich przeprowadzić do wolności. Ale rozkaz był jasny. Żołnierze strzelali, a tamci dwoje wciąż szli, na chwilę nawet nie puszczając swych rąk. W końcu jednak upadli. W jednej chwili, oboje. I dopiero wtedy bagno zaczęło ich wciągać. Do samego końca trzymali się za ręce, opowiadali żołnierze, płacząc nad szklanką mocnej wódki.
Nazajutrz ludzie ze wsi pobiegli tam skoro świt i zobaczyli całe bagna w krwi. Nazwali je więc tak jak nazwali. Czerwona maź podobno utrzymywała się na powierzchni grzęzawiska przez długie miesiące, a nocami słychać było stamtąd żałosne jęki, które z wiatrem docierały aż do wsi. Oczywiście znalazł się niejeden, co widział (zwłaszcza po dwóch głębszych) ową parę, błąkającą się po bagnach. Raz ona była w białej sukience, a on koszuli rozpiętej na piersiach, innym razem on był w mundurze, ona w błękitnej sukni z szyfonu. Co do jednego tylko wszyscy byli zgodni: za każdym razem kochankowie trzymali się za ręce.
Grzęzawiska z biegiem lat zarosły, wyschły na tyle, że można było, mocząc nogi tylko co najwyżej do kostek, po nich chodzić. Historia miłości pięknej Natalii i jej porucznika pozostawała jednak ciągle żywa. Opowiadano ją sobie z upodobaniem, zwłaszcza w słotne i wietrzne jesienne wieczory, strasząc młode panny, żeby nie chodziły tam z kawalerami, bo Natalia i jej porucznik tylko czekają, żeby innych za sobą pociągnąć.
(fragment książki)
Skąd wziął się pomysł na książkę?
* Grażyna Jeromin-Gałuszka*: Nigdy nie wiem, skąd i dlaczego taki, a nie inny pomysł przyszedł mi do głowy, dlaczego tak, a nie inaczej, coś napisałam.
Skąd czerpie Pani inspiracje?
* Grażyna Jeromin-Gałuszka*: To co świadome i podświadome z rzeczywistości, z doświadczenia, z życia, które się przeżyło. Nie chodzę po łące z głową w chmurach i nie czekam na natchnienie. Ono jest zawsze, pomysły same spadają z nieba. Gdyby tylko życie było dłuższe...
Kto jest Pani ulubionym pisarzem / ulubioną pisarką?
* Grażyna Jeromin-Gałuszka*: Gabriel Garcia Marquez i Elias Canetti.
Czy planuje Pani kolejną książkę?
* Grażyna Jeromin-Gałuszka*: Oczywiście, piszę następną książkę.