Trwa ładowanie...
przemoc
26-08-2016 16:02

''Klawisze'' - koszmarny świat brazylijskich strażników więziennych

W 1992 roku Drauzio Varella był świadkiem tragicznych wydarzeń, które stały się znane pod hasłem „masakra w Carandiru”. W największym więzieniu w Sao Paulo strażnicy zastrzelili wówczas 111 mężczyzn z grupy ponad 30 tysięcy osadzonych, biorących udział w masowym buncie. Varella, zatrudniony na stanowisku lekarza więziennego, opisał te wydarzenia w książce „Estação Carandiru”, która stałą się podstawą filmu “Carandiru” z 2003 roku. Do polskich księgarń właśnie trafiła kolejna książka Varella zatytułowana “Klawisze”, w której autor opisuje nieznane oblicze brazylijskich strażników więziennych.

''Klawisze'' - koszmarny świat brazylijskich strażników więziennychŹródło: Materiały wydawcy
d3g4gb6
d3g4gb6

W 1992 roku Drauzio Varella był świadkiem tragicznych wydarzeń, które stały się znane pod hasłem „masakra w Carandiru”. W największym więzieniu w Sao Paulo strażnicy zastrzelili wówczas 111 mężczyzn z grupy ponad 30 tysięcy osadzonych, biorących udział w masowym buncie. Varella, zatrudniony na stanowisku lekarza więziennego, opisał te wydarzenia w książce „Estação Carandiru”, która stałą się podstawą filmu “Carandiru” z 2003 roku. Do polskich księgarń właśnie trafiła kolejna książka Varella zatytułowana “Klawisze” , w której autor opisuje nieznane oblicze brazylijskich strażników więziennych.

Kto decyduje się na pracę klawisza w największym, najbardziej przepełnionym i najsurowszym więzieniu Brazylii? Z jakimi trudnościami wiążę się to zajęcie i czy w tak tragicznych warunkach, w których korupcja, przemoc i łamanie zasad jest na porządku dziennym, ktokolwiek myśli o pracy strażnika więziennego jako o misji i powołaniu? Drauzio Varella, 73-letni dyplomowany lekarz, wybitny specjalista w dziedzinie więziennictwa i autor „trylogii więziennej” („Carandiru”, „Ostatni Krąg”, „Klawisze”) w swojej najnowszej książce zabiera czytelnika w nieznany świat tytułowych klawiszy. Ludzi z reguły słabo wykształconych, źle opłacanych, a tym samym podatnych na korupcję i dogadywanie się z więźniami. Varella dokumentuje doświadczenia rozmaitych strażników z Carandiru, zadaje niewygodne pytania, na które często nie uzyskuje odpowiedzi. Stara się jednak pokazać trudny los tych ludzi, dla których każdy dzień w pracy może być ostatnim dniem życia.

(img|680934|center)

Ósemka tylko dla najlepszych

Jeden z rozmówców Varella stanął do egzaminu na pracownika więziennego jako bezrobotny. Nie był przekonany, czy uda mu się przejść wstępną weryfikację, jednak wkrótce otrzymał telegram z informacją, że w ciągu dwudziestu czterech godzin ma się stawić w Zakładzie Karnym Carandiru. "W tamtych czasach nie było żadnych szkoleń, jak postępować z więźniami. Człowiek przychodził do nowej roboty i od razu dostawał pęk kluczy do cel. To był początek kariery, która trwa już od trzydziestu trzech lat" – mówił klawisz. Dzięki ciężkiej pracy i oddaniu mężczyzna został mianowany szefem Pawilonu Osiem w Carandiru. W Ósemce odsiadywali wyroki recydywiści, dlatego praca w tym pawilonie była prawdziwym sprawdzianem umiejętności strażnika. „Jeśli nie miało się nad nimi kontroli, nie można było utrzymać spokoju nigdzie indziej.”

Nowy szef Ósemki nie bał się ubrudzić rąk: przerywał bójki, rewidował cele i „studził gorące nastroje w chwilach podwyższonego napięcia.” Podejmował się również stosowania środków dyscyplinarnych. Varella pytając o szczegóły, na czym polegały te środki i kiedy były dozwolone, nie otrzymywał odpowiedzi, a rozmówca gwałtownie zmieniał temat. Mówił za to chętnie o grupie informatorów, z których jego zdaniem korzysta każdy szanujący swoją pracę klawisz. Jako szef całego pawilonu miał pod sobą kilku ściśle tajnych współpracowników, o których dbał z ojcowską troską. „Szanowany za dotrzymywanie słowa, miał klarowne zasady co do tego, kiedy należy nagrodzić, kiedy ukarać, a kiedy wybaczyć.” Dzięki dobrym relacjom z informatorami dowiedział się między innymi o planie ucieczki, zakładającej wykonanie podkopu pod boiskiem futbolowym Ósemki. Kiedy otrzymał pozwolenie od szefa Dyscypliny na samodzielne przeprowadzenie śledztwa w tej sprawie, chwycił za kilof i zaczął kopać w miejscu, które wydało mu się najbardziej
prawdopodobne. Rozbawieni więźniowie obserwowali starania klawisza z okien i szydzili: „Proszę pana, tam nie, bardziej w lewo. Bardziej w prawo. Niech pan kopie głębiej!” Kiedy po jakimś czasie zirytowany zrobił trzy kroki do przodu i wbił kilof w ziemię, spojrzał w stronę okien i zawołał: „Może tam, misie kochane, co? Może tam waszym zdaniem biegnie tunel? W oknie nie pozostał ani jeden złodziej.”

d3g4gb6

Wymarzony garbus

Juan wraz z kolegą z dzieciństwa trafili do Carandiru po wygraniu konkursu na funkcjonariusza więziennego. Obaj mieszkali na tym samym podwórku, więc po objęciu nowego stanowiska jeździli do pracy jednym autobusem. Pół roku później kolega Juana kupił sobie starego garbusa – prawdziwy obiekt marzeń ludzi na ich stanowisku. Juan nie mógł pojąć, skąd jego sąsiad wziął pieniądze na auto przy tak niskiej pensji. Mężczyzna z uśmiechem na twarzy wytłumaczył nieświadomemu klawiszowi, że wszedł w układ z więźniami. Nieuczciwy klawisz przemycał na teren więzienia pieniądze, których osadzeni oczywiście nie mogli posiadać, w zamian za „skromne trzydzieści procent”. Juan dopytywał: „Nie boisz się, że cię złapią?” Na co usłyszał, że człowiek i tak ryzykuje tam życie, otrzymując w zamian nędzne grosze. „Rusz głową, bracie” - skwitował przyjaciel Juana.

Dumny kierowca garbusa został w końcu nakryty z pięcioma plikami banknotów przymocowanymi do wewnętrznej strony paska, przez co trafił na dywanik. Dyrektor zakładu w stopniu pułkownika traktował więzienie jak naturalne przedłużenie podległego mu pułku. „Albo złożysz wypowiedzenie, łajzo, albo rozwalę ci łeb i jeszcze sprawę w sądzie założę” - powiedział krótko pułkownik. Juan stracił podwózkę, ale za to cieszył się, że nie posłuchał rady nieuczciwego kolegi i nie „ruszył głową”.

Gniew Hulka

Opisywany w „Klawiszach” przypadek strażnika więziennego o pseudonimie Hulk (ang. olbrzym, dryblas) to historia człowieka szukającego sprawiedliwości, a zarazem podejmującego się syzyfowej pracy. W końcu jak bardzo i na jak długo jeden człowiek może zaprowadzić porządek w „świecie” zamieszkałym przez kilkadziesiąt tysięcy ludzi? Varella opisał Hulka jako największego strażnika, z jakim kiedykolwiek miał do czynienia. Mężczyzna budzący postrach samym wyglądem był nadzwyczaj spokojny, choć praca w więzieniu zmieniła go nie do poznania.

d3g4gb6

Pewnego razu przyprowadzono do niego nastoletniego więźnia, który trafił za kratki kilka dni wcześniej za kradzież magnetofonów. Był przerażony, miał obrzmiałą twarz, siniaki na całym ciele, ślady od przypalania papierosami i rany cięte zadane prowizorycznymi nożami. Krew spływająca po nogach nie pozostawiała złudzeń – chłopak został brutalnie pobity i zgwałcony przez starszych współwięźniów.

Hulk nie czekał na wyjaśnienia i podążył w kierunku celi, z której wyciągnął dwóch osadzonych. W pustej salce zapytał ich, co się stało. „Nic. Siedzimy wyposzczeni, a tu nam przywożą takiego pięknego chłopczyka o niebieskich oczach” - powiedział jeden z gwałcicieli. Hulk bez słowa chwycił go pod pachy, uniósł metr nad ziemię i rzucił o ścianę. Facet padł nieprzytomny na podłogę. Przerażony kolega z celi siedzący obok błagał o wybaczenie, jednak strażnik spokojnie owinął sobie dłoń kawałkiem materiału, po czym uderzył go w klatkę piersiową. Gwałciciel stracił dech w piersiach i posiniał na twarzy. Drugi cios wymierzony w podbródek pozbawił go dwóch zębów.

(img|680935|center)

d3g4gb6

Rozwścieczony klawisz zawlókł dwa nieprzytomne ciała do sąsiedniej sali i zostawił pod opieką zdezorientowanego kolegi, po czym ruszył w stronę celi, w której doszło do gwałtu. Tym razem nie zadawał żadnych pytań pozostałym osadzonym. Hulk był przeświadczony, że robi coś właściwego, że inaczej nie można. Do podobnych zajść dochodziło później wielokrotnie. Rodzina klawisza, nieświadoma zła, jakie wyrządza się za kratami, obserwowała jedynie wyraźną przemianę swojego męża, syna, ojca. Hulk stał się skryty, surowy dla własnych dzieci i obojętny na towarzystwo przyjaciół. Po jakimś czasie zaczął pić cachacę (brazylijką wódkę destylowaną z soku z trzciny cukrowej). Z początku jeden kieliszek na apetyt, później dwa lub trzy – na szczęście interwencja żony, jedynej osoby, która miała na niego jakikolwiek wpływ, poskutkowała i Hulk nie popadł w alkoholizm. Sam klawisz przyznał pisarzowi, że coraz częściej miewał dni, kiedy czuł, że musi kogoś pobić. Do rękoczynów dochodziło zawsze pod koniec pracy, dzięki czemu
strażnik wracał do domu z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. „To całe bicie zatruwa człowiekowi umysł. Kiedy nadchodził wieczór, robiłem się niespokojny, nerwowy, czułem, że dopóki kogoś nie pobiję, nie zaznam ukojenia. W końcu zacząłem bić jednych za to, że coś zrobili, a drugich za to, że czegoś nie zrobili” - tłumaczył Hulk.

Drauzio Varella opisując świat brazylijskich klawiszy nie stara się oceniać, szukać wymówek czy wybielać wizerunku rozmówców. Przedstawiony przez niego świat, w którym rządzi strach, przemoc i nieustanna obawa o własne życie, zmienia każdego, kto do niego trafi. Niezależnie od tego, po której stronie krat się znajduje.

Jakub Zagalski/ksiazki.wp.pl

d3g4gb6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3g4gb6