Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:03

Jutro będzie lepiej

Jutro będzie lepiejŹródło: Inne
dkk7vec
dkk7vec

Bączek

Gdyby ktoś chciał mnie teraz znaleźć, to myślę, że nie udałoby się to nikomu, bo siedzę na strychu i jestem zagrzebany w sianie, i czuję się jak zgubiona w sianie igła.
Przy sobie mam szkicownik, kredki i strugaczkę, bo uwielbiam rysować. I choć mam dopiero dziesięć lat, to niech się dzieje, co chce, ale już wiem, że chcę zostać malarzem. A to dlatego, że na malunkach świat może być lepszy i ładniejszy. Jak coś się nie spodoba, zawsze można przemalować. I gdybym teraz mógł i umiał malować tak jak niewidzialny Pan Malarz Świata, to dużo rzeczy w moim domu namalowałbym od nowa. A to dlatego, że życie w moim domu jest jak wieloetapowy wyścig kolarski i dzieli się na etapy nizinne i górskie. I tak jak w wyścigu kolarskim najpierw w moim domu jechało się przez życie nizinnie i lekko, a potem zaczęły się góry, i teraz jest górzyście i ciężko. Ale nie ma, że boli, bo wiem, że kolarze to nie mięczaki. I jeśli chce się przejechać cały wyścig, jedzie się dalej, trzeba dojechać do mety, bo przede mną kolejny etap, na którym, mam nadzieję, będzie lepiej. Tak więc żeby życie nie uciekło, trzeba mu siedzieć na kole i jechać do przodu.
Otwieram szkicownik, patrzę na kartkę, i choć jest czysta, to ja wyobrażam sobie, że jest na niej coś narysowane. Wystarczy tylko zrobić czary-mary, i to, co sobie wyobrażam, przenieść na kartkę.
Biorę kredkę i rysuję sześć okien zawieszonych w powietrzu.
Gdyby teraz jakiś nieznajomy przybysz z dalekiego świata znalazł mnie jednak, niepostrzeżenie stanął nade mną i zapytał, co oznacza te sześć okien zawieszonych w powietrzu, powiedziałbym, że mój dom ma sześć okien, z których można patrzeć w cztery strony świata. I pochwaliłbym się, że wiem, że w dużych miastach są tak wielkie bloki, że są w nich setki okien, ale nigdy jeszcze takiego bloku nie widziałem na żywca, tylko na obrazkach. A w Ameryce to podobno są nawet takie bloki, które sięgają aż do nieba i nazywają się drapacze chmur. Nie wiem, dlaczego tak się nazywają — przecież chmur chyba nie da się podrapać, bo są zrobione z deszczu. No ale może w Ameryce jest inaczej niż u nas. I ludzie, którzy mieszkają w chmurach, pewnie mają za oknami mnóstwo kropel deszczu zawieszonych w powietrzu, czekających, żeby spaść na ziemię. W tej Ameryce naprawdę musi być dziwnie i cie kawie. Chciałbym tam pojechać nawet teraz i zobaczyć te wszystkie rzeczy.
Potem opowiedziałbym temu komuś o moim domu. Najpierw opowiedziałbym o początkach mojego mieszkania w tym domu, a opowieść zacząłbym tak:
Mój dom jest starszy ode mnie. Zbudowali go Stanisław, Edward i Genowefa Mleczkowie. Potem Stanisław spotkał gdzieś daleko w Polsce Mirosławę Skowronek i się pobrali. Spłodzili dziecko, a tym dzieckiem okazałem się ja, więc Stanisław i Mirosława zostali moimi rodzicami, Edward wujkiem, a Genowefa babcią. Dano mi na imię Borys. Potem, mniej więcej co roku, przybywało mi rodzeństwa i teraz mam ich czworo — trzech braci i siostrę.
Dom stoi pod lasem na uboczu wsi i jest podzielony na pół. Jest murowany. W każdej połowie znajduje się pokój i kuchnia. Wcześniej, kiedy żyli, babcia z wujkiem zajmowali jedną połowę domu, a drugą — rodzice z rodzeństwem. Ja mieszkałem tam, gdzie mi się podobało. Najczęściej mieszkałem z babcią i wujkiem.
Wczesnego dzieciństwa nie pamiętam. Ale niedawno zapytałem tatę, co robiłem i czy byłem cichy, kiedy byłem brzdącem, a tato odpowiedział tak:
— Eee, cichy byłeś. Miołeś takiego bąka, com jo ci go kupił na odpuście, i żeś tego bąka ciągle kręcił po podłodze, i żeś sie wpatrywoł w niego. Bączek był kolorowy, a ty godołeś, że te kolory wirujo i jak wi-rujo, to jest ich coroz więcy i więcy. No to żeś kręcił tego bąka, wpatrywołeś sie w te kolory i żeś godoł, jakie kolory widzisz, bo ty, jak byłeś mały, to znołeś wszystkie kolory. Jakeś był malutki, to pytołeś sie ino o kolory, no to my ci z babkom, wujem i matkom pokozali kolory, ty żeś je od razu zapamiętoł, a potem pytołeś sie o inne, bo godołeś, że widzisz więcy, niż my ci pedzieli. A my znali ino bioły, corny, cerwuny, zieluny, niebieski, fioletowy, żółty, puma-rańcowy, szory, bronzowy, beżowy, no i jeszcze pore innych. Ale ty byłeś uporty i godołeś, że widzisz też inne i żeby my ci pedzieli, jak sie nazywajo. No a jak żeś nie kręcił tego bąka, to rysowołeś samochody, samoloty, ptoki i kunie, a wujo nie nadążoł ci kupować papieru.
Byłem ciekawy, co stało się z tym bąkiem, więc zapytałem o to tatę, a on odpowiedział:
— Ano bąk popsuł sie, a ty żeś beczoł, że kolory nie chco wirować.
— Długo płakałem?
— Eee, nie. Popłakołeś troche i zapumniołeś o bąku, i rysowołeś dali te samochody, samoloty, ptoki i kunie. No i też mazołeś kolorowe kółka na papierze i godołeś, że to krencuncy sie bąk.
— Często płakałem, jak byłem mały?
— Prawie wcale. Cichyś był.

dkk7vec
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dkk7vec

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj