"Jest krew": Nowa książka Stephena Kinga to po prostu znakomita gawęda
To, co najbardziej lubię u Stephena Kinga, to wcale nie dreszczyk i niesamowitości. Gdyby pisał o pieleniu grządek z rzodkiewką, czytałbym to z takim samym zainteresowaniem jak historię o umierającym na glejaka księgowym, którego odchodzenie splata się z katastrofą ekologiczno-tektoniczną Ziemi.
I to właśnie opowiadanie zatytułowane „Życie Chucka” – bo „Jest krew” jest ich zbiorem – to chyba najbardziej wzruszająca część nowej książki Stephena Kinga, która ukazała się w Polsce 28 kwietnia.
Co znowu okazuje się siłą Kinga? Autentyczność. Z pełną świadomością, że mówię o literaturze naszpikowanej przykładami kontaktów ze zmarłymi i wypełnionej pragnącymi wdychać ludzką energię wampirami.
Ludzcy (a czasami nieludzcy) bohaterowie są po prostu postaciami z krwi kości. Często bardzo przeciętnymi, ale King po mistrzowsku, w trzech, czterech zdaniach potrafi oddać istotę ich charakteru, motywację, system wartości. Bez wielkich słów, bez kłopotliwej formy. Jak w starej, dobrej gawędzie, gdzie liczy się talent mówcy. U Kinga wygląda to tak:
"Charles Krantz – dla znajomych Chuck – idzie Boylston Street, zakuty w zbroję księgowego: szary garnitur, biała koszula, niebieski krawat. Jego czarne buty marki Samuel Windsor są tanie, ale solidne. Teczka kołysze mu się w ręku. Charles nie zwraca uwagi na kłębiący się wokół tłum ludzi wracających z pracy. Jest w Bostonie na tygodniowej konferencji pod tytułem Bankowość w Dwudziestym Pierwszym Wieku. Wysłał go tutaj bank, w którym pracuje, i w całości opłacił mu pobyt. Bardzo miło z ich strony, choćby dlatego, że nigdy wcześniej nie był w Bostonie".
"Życie Chucka" to drugie opowiadanie ze zbioru "Jest krew". Otwiera go "Telefon Pana Harrigana" – sielska w nastroju (tam, gdzie nie jest doprawiona paranormalnością)
historia przyjaźni młodego chłopaka z prowincji z byłym rekinem finansjery.
Tytułowa "Jest krew, są czołówki" wprowadza na scenę znaną m.in. z „Outsidera” detektyw Holly Gibney, której zamach przeprowadzony w gimnazjum w miasteczku Pineborough, przypomina inne podobne wydarzenia i każe podążyć śladem sprawcy.
Fragmentów tego opowiadania możecie posłuchać u nas w interpretacji Janusza Chabiora.
Zbiór kończy się "Szczurem" – opowiadaniem o losie pisarza, którego ambicje są większe niż możliwości.
A wszystko czyta się tak, jak King kończy książkę: „Szczerze mówiąc, kiedy o tym pomyśleć, wszystko było luz blues”. W sam raz na majówkę.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka horror, 512 str.