Jerzy Vetulani. Wybitny polski naukowiec zmarł przez nieuwagę kierowcy. Wyrok był oburzający
2 marca 2017 roku zostaje ranny w wypadku na przejściu dla pieszych. Nie odzyska już przytomności. Umiera po pięciu tygodniach. Rok wcześniej mówi: "Warto żyć tak długo, jak długo jesteśmy w stanie myśleć, jak długo pracuje nasz mózg".
"Vetulani. Piękny umysł, dzikie serce" autorstwa Katarzyny Kubisiowej to pierwsza biografia Jerzego Vetulaniego, wybitnego neurobiologa, ateisty, prowokatora, zwolennika legalizacji marihuany medycznej. Walczył o rzeczy ważne: wolność w opozycji demokratycznej, prawa kobiet, prawa społeczności LGBT+.
Vetulani był wybitnym polskim naukowcem, członkiem Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności. W jego dorobku naukowym znajduje się również honorowe członkostwo Indian Academy of Neuroscience, tytuł doktora honoris causa Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Jerzy Vetulani był także wiceprzewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Farmakologii PAN oraz profesorem Małopolskiej Szkoły Wyższej im. J. Dietla w Krakowie.
Vetulani całe życie związany był z Krakowem. To on współtworzył Piwnicę pod Baranami i stał się jedną z legend tego miejsca. W krakowskim Instytucie Farmakologii Polskiej Akademii Nauk rozwijał naukową karierę. W Krakowie także umiera w wieku 81 lat. O takiej śmierci zazwyczaj mówi się, że jest "bezsensowna". 2 marca wracał spacerem z Instytutu PAN.
- Został potrącony, idąc swoją ulubioną trasą, którą regularnie pokonuje od kilkudziesięciu lat: ulicą Zielony Most do pętli tramwajowej w Bronowicach - relacjonowała tamto zdarzenie rodzina profesora.
Zabrano go do szpitala z poważnymi urazami, nigdy nie odzyskał przytomności. Zmarł 6 kwietnia. Kilka miesięcy później w procesie wytoczonym kierowcy, który potrącił na pasach profesora, skazano go na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Winny miał także zapłacić po 5 tys. zł dwóm synom zmarłego. Wyrok, w którym zawarto zdanie, że "pieszy w znacznej mierze przyczynił się do wypadku, bo wszedł na pasy bez właściwej oceny odległości od nadjeżdżającego i oświetlonego auta", uznano za oburzający.
Został pochowany 18 kwietnia na cmentarzu Rakowickim w Krakowie podczas świeckiej uroczystości.
W książce "Vetlani" Kubisiowa opisuje tragiczne zdarzenie z młodości uczonego, podczas którego zginął jego młodszy brat Jan.
Tragiczna śmierć młodszego brata
Jan był o dwa lata młodszy od Jerzego. Przyszły gwiazdor polskiej nauki jako kilkuletni chłopiec "knuł" przeciwko niemu, chcąc go "wyeliminować". Było to braterstwo wypełnione kuksańcami, przytykami, próbami sił. Kuzyn braci uważał, że rywalizowali o względy kochających rodziców. Jerzy miał instynktownie wyczuwać, że matka traktuje inaczej młodszego Janka, więc postanowił odgrywać rolę "tego złego", by odróżniać się od ułożonego brata. Biografka pisze, że łączyła ich wspólna cecha: "ruchliwość nie do ujarzmienia".
Nic zatem dziwnego, że już jako dorośli mężczyźni wzięli udział w spływie kajakowym na Dunajcu, którego wody miały wysoki poziom po kilkudniowych opadach deszczu. Kubisiowa w swojej książce tak pisze o tych tragicznych wydarzeniach:
"Andrzej Mirocki, lekarz, w spływie uczestniczy jako szef służby zdrowia – w razie wypadku ma udzielać pomocy. Płynie w ogonie. W okolicach Sokolicy widzi stu-, studwudziestometrowe bystrze – gwałtownie płynącą wodę, a w niej kamienie i inne cuda-niewidy. Obserwuje zjawisko, z którym nigdy wcześniej ani później się nie spotka, choć na wodzie spędzi mnóstwo czasu. Na odcinku, gdzie woda płynie już spokojnie, tworzy się wir o średnicy około dziesięciu metrów. W jego środku woda zamienia się chwilami w lej, a chwilami w grzyb wysoki na kilkadziesiąt centymetrów. Mirocki mówi na głos: 'Gdyby tutaj ktoś wpadł do wody, nie sądzę, by mógł się uratować'. Nie ma pojęcia, że dwie godziny wcześniej wywrócił się tu kajak, którym płynął Jan.
Jan płynie w kajaku ze Stanisławem Waltosiem, sześć lat starszym kolegą, prawnikiem. Do pokonania mają dwadzieścia cztery kilometry między Czorsztynem a Krościenkiem. Woda jest mętna, kajak z dykty, są bez kapoków. Sycą oczy przyrodą. Nagle czują zryw, kajak rozkręca się jak śmigło. Lądują w wodzie, wszystko trwa ułamki sekund. Janka wciąga wir, znika pod wodą".
Gdy w mieszkaniu rodziców braci dzwoni telefon z najgorszą z możliwych informacji, słuchawkę podnosi Irena, ich matka. Po chwili dzwoni po przyjaciela rodziny, księdza Karola Wojtyłę. To on kilka dni później odprawia mszę świętą podczas ostatniego pożegnania młodszego z braci Vetulanich. Arcybiskup Wojtyła w kazaniu nad trumną Jana Vetulaniego: "Życie i śmierć stanowi całość losu człowieka na ziemi. Jakże szybko utworzyły one całość twojego losu!".
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: