Trwa ładowanie...
fragment
17-06-2010 12:51

Jak rozmawiać ze ślimakiem. Dziesięć przykazań, które pomogą Ci zrozumieć Francuzów

Jak rozmawiać ze ślimakiem. Dziesięć przykazań, które pomogą Ci zrozumieć FrancuzówŹródło: Inne
d4i7yg0
d4i7yg0

Proszę mnie źle nie zrozumieć – Francja to wspaniałe miejsce do życia. To kraj wprost stworzony do przyjemności. A przyjemności to jedno z moich hobby. Nie, to moje jedyne hobby.
Lecz uzyskanie dostępu do owych przyjemności może być niekiedy tak żmudne, bolesne i ostatecznie frustrujące jak jedzenie homara. Bierzesz młotek, dziadka do orzechów, chirurgiczne sondy i laserowy wykrywacz mięsa, a mimo to kończysz z poranionymi palcami i ustami pełnymi skorup.
Wielu ludzi, którzy odwiedzają Francję, albo przybywają, by tu zamieszkać, błąka się w strefie przedprzyjemności albo niepełnej przyjemności. Docierają co najwyżej tuż poza humorzastego kelnera albo agenta nieruchomości, który zdziera z nich skórę. Potrzebują rady, jak przedostać się do strefy pełnej przyjemności. Albowiem umiejętność życia we Francji nie jest wrodzonym darem. Wielu Francuzów nigdy nie zyskuje jej w pełni. Właśnie dlatego są znani jako naród malkontentów.
Życie we Francji to umiejętność, do której trzeba dojść ciężką pracą. Spędziłem tu połowę dorosłego życia – i nadal się uczę.
Niniejsza książka podsumowuje wszystko, czego się nauczyłem dotychczas.

Stephen Clarke, Paryż 2006

Przykazanie pierwsze
Tu auras tort
NIE BĘDZIESZ MIAŁ RACJI (jeśli nie jesteś Francuzem)

Mając do czynienia z Francuzem, musisz zdawać sobie sprawę, że w jego głowie rozbrzmiewa głos, który mówi: „Jestem Francuzem, zatem mam rację”.
Nawet kiedy robi on coś, co już na pierwszy rzut oka wydaje się nielegalne, aspołeczne albo po prostu głupie, jest absolutnie przekonany, że racja jest po jego stronie.
Oczywiście, nie dotyczy to wyłącznie Francuzów. My, Brytyjczycy sądzimy, że wynaleźliśmy zachodnią cywilizację. Amerykanie z kolei uważają, że ich kraj to jedynie miejsce na ziemi, gdzie ludzie są naprawdę wolni. Belgowie mają pewność, że to oni wymyślili frytki. Wszyscy jesteśmy pewni, że mamy rację co do czegoś. Różnica, jeśli chodzi o Francuzów, jest następująca: oni nie tylko uważają, że mają rację, są także przekonani, że reszta świata zmówiła się, aby dowieść, że się mylą. Dlaczego, nie mogą się nadziwić, wszyscy na tej planecie chcą mówić po angielsku, zamiast parler français? Dlaczego nikt poza nimi nie gra w pétanque? Dlaczego cały świat woli hollywoodzkie hity od francuskich filmów o paryżanach, którzy się rozwodzą? Ce n’est pas normal.
Stąd bierze się opinia o ich arogancji. Oni nie są po prostu pewni siebie. Oni muszą coś udowodnić reszcie świata.
Przyjrzyj się paryskiemu kierowcy, który natyka się na czerwone światło. „Jak ta kolorowa żarówka śmie sądzić, że wie lepiej ode mnie, kiedy można bezpiecznie przejechać przez skrzyżowanie?” – myśli kierowca. „Przecież można spokojnie przejechać, nie ma żadnych przeszkód oprócz kilku irytujących przechodniów.” Przedziera się więc naprzód, pewny, że wszechświat jest po jego stronie.
Sytuacja wygląda podobnie w prawie całym sektorze usługowym. Jakim cudem klient może mieć rację? Co on wie o usługach?
Ta lista nie ma końca.

d4i7yg0

WCISKAJĄC KOPERTĘ

Jednym z najlepszych sposobów, by ujrzeć francuskie wrodzone poczucie nieomylności w akcji, jest wizyta na zatłoczonej poczcie. Zatrudnieni tam ludzie mają jeszcze więcej powodów, by mieć rację, niż reszta ich ziomków. Okrywają ich, niczym zbroja, dwie warstwy nieomylności.
Po pierwsze, oczywiście, są Francuzami.
Po drugie, są urzędnikami państwowymi, a zatem nie można ich zwolnić. Nawet gdyby drzemali cały dzień albo przepuszczali wszystkie listy przez niszczarkę, najgorszą karą, jakiej mogą się spodziewać, jest przeniesienie do jakiejś odległej placówki francuskiego imperium, jak na przykład Tahiti albo Calais.
W gnuśnym wiejskim urzędzie pocztowym może to być nawet z korzyścią dla społeczeństwa, ponieważ pracujący tam ludzie będą mogli bez pośpiechu służyć pomocą swym klientom (dowodząc tym samym, jak bardzo mają rację).
Ale jeśli wejdzie się o dziewiątej rano do pełnego klientów urzędu pocztowego w mieście, nie będzie już tak łatwo.
Ujrzymy tam zapewne długą kolejkę ludzi pragnących wyjąć pieniądze z konta w banku pocztowym, zapłacić gotówką rachunek za prąd, albo po prostu nadać list, ponieważ nie mają drobnych do automatu sprzedającego znaczki.
Urzędnik pocztowy, który właśnie zaczyna pracę, wejdzie do pomieszczenia, oceni długość kolejki, stwierdzi, że należałoby jak najszybciej otworzyć dodatkowe okienko, i uśmiechnie się w duchu. Albo niekiedy jawnie. Następnie zajmie się przerywaniem pracy kolegom, żeby wymienić powitalne całusy i uściski dłoni.
Wszelkie oznaki zniecierpliwienia ze strony kolejki spotkają się ze spojrzeniem, albo wręcz komentarzem mającym dać do zrozumienia, że owszem, my, urzędnicy państwowi jesteśmy istotami ludzkimi i mamy prawo przywitać się z kolegami tak jak wszyscy inni, non? Racja jest po ich stronie, i dlatego są zupełnie bezwstydni.
Następnie nowo przybyły usiądzie przy swoim stanowisku, włączy komputer, wyciągnie pojemnik na gotówkę, sprawdzi, czy segregatory ze znaczkami są na miejscu. Każdy klient, który na tym etapie odważy się zapuścić poza barierę tabliczki „proszę czekać przed linią” i podejdzie do okienka, zostanie uprzejmie upomniany, że pracownik powinien się odpowiednio przygotować, zanim zacznie obsługiwać klientów. To chyba normalne, non? Czy w jakimkolwiek innym zawodzie zmusza się pracownika, by zaczął pracować, zanim nie przygotuje sobie dobrze stanowiska?
Racja jest po ich stronie, a zatem absolutnie się nie spieszą. Pozostaje jedynie zachować cierpliwość. Choć to może być trudne.
Pewnego razu, na swojej lokalnej poczcie, modliłem się, żeby los nie skierował mnie do okienka najbliżej drzwi, ponieważ właśnie miał tam zacząć pracę jeden z najgorszych przypadków „To ja mam rację, a nie ty”, jaki kiedykolwiek spotkałem, nawet we Francji.
Pan Nieomylny właśnie zaczynał pracę, i najwyraźniej sprawdzał, czy jego krzesło nie wykazuje niedostatku sprężystości, co gdyby siedział na owym meblu przez cały ranek, mogłoby zmusić go do pójścia na miesięczne zwolnienie chorobowe. Oczywiście widział wszystkich czekających, i wydawał się rozkoszować jękami frustracji dobiegającymi od strony klientów. Byłem pierwszy w kolejce i rozpaczliwie pragnąłem, by podskakiwał dalej na krześle, aż zwolni się któreś z pozostałych okienek.
Ale nie, tego dnia los postanowił być dla mnie okrutny.
– Bonjour – powiedziałem głośno, jak należy.
– Bonjour – odparł, nieco zdegustowany moim dziarskim tonem.
Jestem pewien, że poza pocztową strefą działań wojennych spokojnie bym się z nim dogadał, bo gość był na luzie, z takich co noszą dżinsy i kolczyk w uchu, i być może słuchał tej samej muzyki co ja. Ale siedząc na swoim tronie, był najwyraźniej całkowitym tyranem, Królem Słońce, który ma nadzieję przypiec mi palce.

Wyjaśniłem, że listonoszka zostawiła awizo na paczkę, co jest zwykłą procedurą, jeśli przesyłka jest zbyt duża, żeby wrzucić ją do skrzynki.
– Czy ma pan dowód tożsamości? – zapytał, co także jest zwykłą procedurą.
– Tak, ale jest pewien problem. Na awizo jest adres Red Garage Books, to znaczy mojej firmy. Ale nie mam żadnego dowodu tożsamości z tą nazwą, ponieważ nikt nie nazywa się Red Garage Books. – Tu pozwoliłem sobie na krótki refleksyjny śmiech, niezbędny we Francji, kiedy chcesz dać do zrozumienia, że żartujesz.
– Ach – odparł on, krzywiąc się, jakbym właśnie przekłuł mu drugie ucho. – Jeśli nie ma pan dowodu tożsamości, nie mogę wydać panu paczki.
– Ale ja wiem, że to dla mnie. Jestem jedynym pracownikiem. Proszę spojrzeć, przyniosłem papier listowy z logo firmy.
– To nie jest oficjalny dowód tożsamości. Nie mogę tego przyjąć.
– Rozumiem – powiedziałem, dyplomatycznie uznając, że ma rację. – Ale nie wiem, co innego mógłbym zrobić. Poza tym wiem, co jest w paczce. Książki. Nie mógłby pan po prostu sprawdzić?
Facet zgodził się pójść i spojrzeć. Ci urzędnicy nie są jednak pozbawieni ludzkich uczuć. A jeśli człowiek da im – uprzejmie – do zrozumienia, że nie ma zamiaru sobie pójść i zostawić ich w spokoju (tak, w „kto ma rację” mogą grać dwie osoby), dadzą za wygraną.

d4i7yg0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4i7yg0

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj