Invocato 1 

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Prolog

Ciche kroki odbijały się od marmurowych i kamiennych
płyt nagrobnych. Alejki krzyżowały się ze sobą prostopadłymi
szarymi liniami. Cmentarz, niemal opustoszały o tej porze
dnia, był cichym azylem starej dzielnicy miasta. Porośnięty
wysokimi drzewami, z daleka wyglądał jak park i ciągnął się
aż do torów i stacji na rogatkach.
Ktoś wygarniał lichą miotłą pierwsze jesienne liście zza
starego krzyża, na którym dumnie wisiał posrebrzany Bóg.
Bóg, w którego ona nigdy nie wierzyła, bo nie miała czasu,
by się nad nim zastanowić. Nie modliła się, bo nie był władzą
wykonawczą w jej świecie. Nie był alfą i omegą. Nie stanowił
przykładu, nie był antybohaterem. Nawet teraz, gdy nie miała
już przy sobie nikogo bliskiego ani też nawet zaprzyjaźnionego
wroga, nie potrzebowała go do lamentu, płaczu czy pretensji
o zły los i spieprzone życie. Po prostu nic jej nie obchodził
byt nadprzyrodzony, który teraz gapił się na nią z każdego
krzyża w morzu krzyży.
Ustawiła kwiaty w wazonie i uklepała gliniastą ziemię pod
nogami. Grób był świeży i kopiec rozmywał się od deszczu.
Zapaliła znicz i usiadła na ławeczce wkopanej przy sąsiednim
nagrobku. Często zastygała w tej pozie i trwała tak godzina-
mi. Nawet lubiła to uczucie tępoty i wyciszenia. Zaczynała
rozumieć medytujących mnichów. Świetny sposób spędza-
nia życia. Włączasz tumiwisizm i znikasz z rzeczywistości,
a panowie w białych kitlach nie przypinają cię do łóżka, taki
jesteś zrelaksowany.
– Nie jest ci zimno? – spytał jakiś szczerze nieobojętny głos.
Odwróciła się w jego stronę i odruchowo uśmiechnęła. To
był stary dozorca. Widywała go codziennie od trzech miesięcy,
od pogrzebu. Na głowie obszarpana mycka w kratkę, na szyi
czerwona apaszka, wywinięta nonszalancko i zawadiacko.
Tweedowa marynarka i podwinięte nieco nogawki spodni.
Opierał się o rozczochraną miotłę z gałęzi, swoje narzędzie
pracy, którym przeganiał ptaki i chuliganów popijających
wino w starych kapliczkach. W zmęczonych oczach poły-
skiwał w słońcu ognik dawnej młodości, więc wyglądał jak
młokos, tylko że starszy o jakieś pięćdziesiąt lat.
– Siedzisz tu już trzecią godzinę.
– Nie mam nic lepszego do roboty.
– Ach tak – wysapał. – Szczęściara.
Usiadł kilka grobów dalej, na ławce z oparciem, i wycią-
gnął kanapki z wewnętrznej kieszeni śmiesznego uniformu.
– To ja też zrobię sobie przerwę.
Chwilę ciamkał w ciszy, potem, sądząc z dźwięków, jakie do
niej docierały, popił solidnie. Nie wiedziała, dlaczego wypadło
jej to z ust. To było tak naturalne, jakby pytała samą siebie.
– Dlaczego oni to robią?
Usłyszał to wyraźnie. Patrzyła na niego spokojnie i żarliwie.
Rozejrzał się dokoła, jakby przyparty do muru, bo znał setki
odpowiedzi, ale żadna by jej nie zadowoliła. Siedzieli w sekto-
rze H 11, pod samym murem w kącie cmentarza. W sektorze
samobójców. Wiatr cicho poruszał koronami drzew, ostatnie
słońce tej jesieni migotało w ciszy na szarych marmurach, na
imionach i nazwiskach, na datach, na epitafiach, które bez
sensu opisywały ludzi i wydarzenie samego zejścia ze świata.
Podrapał się po policzku z brodawką.
– Mówią, że samobójstwo to ostatnia i jedyna odwaga
tchórza – mruknął.
– To nie jest odpowiedź.
– Każdy jest inny i ilu tu ich leży, tyle byłoby odpowiedzi
na twoje pytanie.
– Może to i prawda, ale ja chcę wiedzieć, dlaczego akurat
ten to zrobił.
W jej głosie było tyle samo spokoju, co pasji i gniewu. Tyle
samo bólu i strachu, co hardości, i odwagi.
– Wiesz, przypomniało mi się coś. – Uśmiechnął się pod
nosem, jakby uradowany z tego, co miał jej powiedzieć.
Odczekał jeszcze kilka chwil i spojrzał gdzieś nad korony
starych skrzypiących drzew.
– Słyszałem kiedyś historię o Mieście Samobójców. Ko-
jarzysz?
Pokręciła głową, że nie.
– To bardzo dziwne miejsce. Jeśli samobójca ma szczęście,
zostaje uratowany i trafia właśnie tam.
– Uratowany? Przed czym?
– A bo ja wiem, co ich tam czeka? – Wzruszył ramiona-
mi. – W każdym razie jeśli tam trafi, to ma szansę żyć w tym
mieście jeszcze raz.
– Mówisz mi, że jeśli i ja założę sobie stryczek, to przy
odrobinie szczęścia będę miała szansę zapytać go osobiście,
czemu był takim idiotą?
– Bystra jesteś – rzucił ze śmiechem dziadek.
– Odpada. Ja nie jestem z tych ostatecznie odważnych. Jest
inny sposób?
Znowu się zaśmiał i niemal wziął pod boki.
– Z diabłem ci kontrakt spisywać, dziewczyno. Jest. Jest
jeszcze jeden sposób.
– Jaki?
Jej oczy płonęły. Żarliwie pragnęła odpowiedzi.
– Musisz się pomodlić.
Cisza.
– Modliłaś się kiedyś?
– Nie.
– Jesteś wierząca?
– Jestem ochrzczona, ale na to nie miałam wpływu. Nie
modlę się, bo nie ma w moim życiu nikogo wartego modlitwy.
– Już nie ma. Ale to może nawet lepiej, że to twój pierw-
szy raz – zmienił temat. – Bo to inna modlitwa. Nie paciorek
przed snem i nie nabożne jęki dewot.
– To jaka ma być ta inwokacja?
Dziadek znieruchomiał na moment.
– Ładnie to nazwałaś. Dziś już nikt nie używa tego słowa.
Przyjrzał się jej raz jeszcze. Pokiwał głową, ostatecznie
przekonując siebie, że postępuje słusznie.
– Musisz ją ułożyć sama. Wszystko ma być w niej szcze-
re, wszystko przemyślane, wszystko z serca. No i musisz być
pewna, że tego chcesz. Naprawdę pewna, że chcesz znać od-
powiedź.
– To wszystko?
– Tak, chyba tak.
– Więc do zobaczenia. Idę napisać inwokację o przyjęcie
do Miasta Samobójców.
Zaskoczyła go. Nie zdążył jej nawet odkrzyknąć. Siedział
chwilę osłupiały, potem oparł się wygodnie o łuszczącą się
z farby ławkę i podrapał pod apaszką, gdzie uciął go komar.
I po wyraźnym śladzie duszenia, który zachodził mu wysoko
na kark szeroką siną pręgą.
– Kto wie. Może się jeszcze zobaczymy. – Uśmiechnął się
i wsparłszy o miotłę, podniósł się z ławki.
Mieszkała na najwyższym piętrze przedwojennej kamie-
nicy. Przy wejściu na klatkę schodową trzeba było wstrzymać
oddech, bo jak zwykle w sobotę sąsiadka z parteru lizolem
zmywała obszczywane przez pijaczków deski podłogi. Tym
razem też nie pożałowała i niemal szczypało w oczy. Trze-
ba było jednak przyznać, że szczury wyniosły się z piwnicy,
odkąd wytoczyła to działo w walce ze smrodem i brudem.
Wdrapała się po wysokich schodach. Przełożyła siatkę
w drugą rękę i sprawdziła, czy palma, która stała między
drzwiami jej i sąsiadki, ma wystarczająco mokrą ziemię.
Przekręciła klucz i stary zamek szczęknął znajomo. W środ-
ku było jasno. Jeden duży pokój łączony blatem z kuchnią.
Dwa okna, białe firanki, zasłonki w kwiatki. Białe ściany.
Skromnie, ale czysto. Rozłożona sofa, na której spała, przy-
kryta szarą kapą. Telewizor pomiędzy oknami. Stoliczek, dwa
niewielkie fotele. Na blacie, pod którym stały dwa wysokie
taborety, leżała kartka i ołówek. Odstawiła siatkę i dopisa-
ła jeszcze kilka zdań, a potem odłożyła ołówek i poszła do
ciasnej łazienki. Odkręciła kurek i zatkała wannę. Wszyst-
ko robiła jak w transie. Pieniła szampon na włosach, potem
je suszyła, zjadła kolację przy jakimś durnym teleturnieju,
posprzątała po sobie. Tylko jedną rzecz zrobiła świadomie.
Włożyła kurtkę i buty i położyła się z tą kartką w ciemno-
ści pokoju. Nieruchomo, gapiąc się w okno. Kiedy zrobiło
się jasno, zapłakała cicho. Ludzie często myślą, że nie mają
już siły płakać i łzy zaskakują ich w najmniej oczekiwanych
momentach. Tekst na kartce rozmazał się. Potem było już
lepiej i zaciskając pięść na szarej kapie, czytała słowo po sło-
wie. Zasnęła chwilę później, zmęczona kolejną nieprzespaną
nocą i kolejnym płaczem do świtu.
Słońce powoli zalało pokój. Na telewizorze spokojnie
osiadał kurz. W głębi dudnił w ciszy zegar ścienny. Po-
dmuch lekkiego wiatru wpadł przez okno i poderwał do
lotu firankę. Kartka, która leżała na łóżku, zsunęła się bez-
szelestnie i opadła na podłogę. Kolejny podmuch wsunął ją
delikatnie pod komodę w przedpokoju. Na szarej, zmiętej
kapie pozostał jedynie odciśnięty ślad sylwetki. Na łóżku
nie było nikogo.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
NIE WYCHODŹ JESZCZE! MAMY COŚ SPECJALNIE DLA CIEBIE 🎯