Choć ciemność jest nieostrożna i zostawia po sobie mnóstwo niechlujnych dowodów rzeczowych oraz niemych świadków, jeszcze nigdy nie przyłapano jej na gorącym uczynku. Prawdziwe motywy jej przestępstwa nigdy nie zostają wyjaśnione; ciemność przypomina maniaka, który nie miał ani rodziców, ani dzieciństwa, dlatego sądowym psychiatrom i adwokatom brak punktów zaczepienia. Ciemność — to aksamitne okładki akt sądowych, ich miękkie, ale nie ciepłe dotknięcie odczuwalne jest aż po ostatnią stronę.
O, gdyby to mogło pomóc w dochodzeniu!… Przy weryfikacji przynajmniej jednej wersji… Niestety. Zostaje tylko zaprawiona tęsknotą gorycz, która, jak powiadają, cechuje ludzi sztuki, ale w niczym się nie przyda osobom rozumnym. Sztuka nie zbawi świata, już raczej doprowadzi go do zguby. Masz zupełną rację, drogi czytelniku, jeśli sądzisz, że Stalin, tworząc system gułagów, nie mógł się obejść bez twórczego natchnienia. A co dopiero Hitler. Skłonność Breżniewa do barokowych ozdób była wręcz chorobliwa i niczego dobrego nie przyniosła gospodarce narodowej. A ponieważ sztuka, nie wiadomo dlaczego, kojarzona jest z uduchowieniem, oba te pojęcia stają się coraz bardziej dwuznaczne i kompromitujące. Toteż zawsze z satysfakcją stwierdzam, że największą wartością człowieka jest rozum. Należy służyć rozumowi, a nie człowieczeństwu. Człowieczeństwo pozbawione rozumu niewiele znaczy, choć jako zjawisko jest dosyć rozpowszechnione i nawet wzruszające. Atalia, sekretarka szefa, dziewczyna z długim warkoczem koloru pakuł i
o zaczerwienionych oczach albinoski, wetknęła głowę przez drzwi i zastygła z otwartymi ustami, starając się sobie uświadomić, czego szuka w moim gabinecie.
Podejrzewam, że w czasie wolnym od pracy grzebie mi w papierach.
— Jeszcze nie wyszłam, Atalio — powiedziałam uprzejmie. — Pójdę za jakieś dziesięć minut.
Rzuciłam okiem na stosik skarg i dodałam:
— Zresztą nie mam tu dzisiaj nic szczególnie ciekawego. Tylko anonimową skargę z powodu moralnej rozwiązłości obywatelki R.B. Autora należałoby szukać wśród inteligencji, bo nie znalazłam ani jednego błędu gramatycznego. Czy przypadkiem w naszej okolicy nie mieszka jakiś znany pisarz?…
Rumieniec Atalii rozlał się aż po korzonki włosów.
— Na poniedziałek jest zaplanowana narada — wymamrotała i zamknęła drzwi, z pośpiechu przyciskając nimi swój półtorametrowy warkocz.
— Wiem.
Atalia wyciągnęła warkocz i trzasnęła drzwiami.
Kiedy ucichły głosy, szelesty i dalekie pobrzękiwanie wiadra sprzątaczki, zamykając drzwi wyjściowe, widziałam, jak po bladym niebie snuje się szara pajęczyna, pewnie nie pajęczyna, a włosy Atalii, wypuszczone z pułapki plastikowego grzebienia (takie dwustronne grzebienie z zębami niejednakowej grubości dawniej nazywano „wszawikami”, jak twierdził pewien znany i gruboskórny pisarz, który w dzieciństwie nieraz ucierpiał z powodu wspomnianych stworzeń).
Nie tęsknię ani za dawnymi czasami, ani za dwustronnymi grzebieniami. Moje uczesanie jest doskonałe jak u stałego bywalca więzienia w Prawieniszkach. Dlatego nie lubią mnie fryzjerki, zupełnie nie rozumieją kobiety, a mężczyźni nie mają zdania na ten temat. To dziwne. Na ogół wypowiadają się przecież o wszystkim. Szczególnie dobrze znają się na mechanizmach. Rozebraliby i mój służbowy pistolet, gdybym go położyła na stole w barze. Noszę go w torebce, tak niegdyś czyniła najsłynniejsza litewska poetka. Nie wiadomo tylko, czy zastrzeliła choć jednego natrętnego krytyka. Historycy literatury milczą na ten temat. A szkoda. Gdyby był trup, choćby tylko historyczny, zaraz by się pojawiła żywa więź łącząca sztukę z narodem i świadcząca, że poeci to ludzie, a nie monstra.
Czy może być coś straszniejszego niż oddawanie czci żywym umarłym i w dodatku cytowanie ich słów? Bo, prawdę mówiąc, te słowa nie odznaczają się niczym szczególnym — nie wskrzeszają z martwych ani nie udzielają pociechy.
Naboje zostawiam w domu, w pudełku z przyprawami. Od czasu do czasu zaglądam, czy nie zmieniły się w cynamon. Z drugiej strony, strzelać do człowieka tylko dlatego, że jest poetą, to nieporozumienie, niezależnie od tego, czy broń została nabita nabojem czy niemielonym pieprzem. Świętość życia nie podlega dyskusji. Szczególnie w weekendy, kiedy mam wolne. Gdyby jakiś gbur odważył się pogwałcić długoletnią tradycję, by do nikogo nie strzelać i nikogo nie dusić w weekend, doczekałby się powszechnego potępienia. Nie popełniaj samobójstwa w sobotę, drogi czytelniku — to nic, że jest ci bardzo ciężko, gnębi cię depresja, gryzonie i diabły. Na twój pogrzeb nie przyjdą najbardziej szanowni mieszkańcy miasta, a na nagrobek będzie sikało kilka psich pokoleń; zdaje się, że dopiero w czwartym pokoleniu zanika ta dziwna i nieumotywowana zależność. Nie jestem pewna, czy dotyczy tylko psów.
W chłodnym jesiennym zmierzchu, przypominającym miękką flanelową chustkę z lekkim zapachem chloroformu — widać, że była już używana zgodnie z przeznaczeniem — zamajaczył podobny do szafy kształt. Zbliżał się do mnie również w tempie szafy.
Takie ramiona na kształt antresoli mogła mieć tylko jedna osoba.
— Dobry wieczór, szefie — powitałam go, z trudem powstrzymując się od dygnięcia. Antresole zachwiały się, usłyszałam niewyraźne warczenie, a zielone oczy błysnęły niezdrowo.
Kiedy szef się oddalił, ogarnęło mnie niedobre przeczucie. Jak gdyby to był poniedziałek i coś miało się wydarzyć.
Zdyszana przybiegłam do domu i otworzyłam kluczem drzwi. Wszystko w porządku. Meble nie porąbane, na ścianach nie ma krwawych cytatów z Apokalipsy, a moja kotka żyje i spokojnie siedzi przy przewróconym aloesie.
— Jin-Jang!… — rzekłam surowo. — Aloes jest bardzo dobry na rany. Czym będę się leczyć, kiedy napadnie mnie jakiś maniak?… Co?… Kotka patrzyła w milczeniu. Widocznie badała, w jakim stopniu ta hipoteza odpowiada prawdzie.
— Ale pewnie sam aloes nie pomoże. Potrzebna będzie wódka. Kompresy i cała reszta… sama rozumiesz. Jin-Jang zrozumiała. Miauknęła krótko.
Zachwyca mnie prostota zwierząt. Nie zmieniają się z biegiem czasu, pozostają jakie były — doskonałe, natomiast ludzie wyradzają się coraz bardziej, choć sądzą, że są wspaniali. Ten niszczący proces udałoby się może powstrzymać, gdyby ludzie nie rozprawiali tak dużo o swoim doskonaleniu.