Harcerstwo żywe i radosne. (Felietony harcerskie z tygodnika „Iskry” z lat 1929–1933)
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2017 |
Autorzy | |
Wydawnictwo |
Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i metodyki harcerskiej z lat 1911–1939.
Reprint z 1929-1933. "Harcerstwo żywe i radosne (Felietony harcerskie z tygodnika „Iskry” z lat 1929–1933)".
„Iskry” 1929, R. 7, nr 42, 5 października, s. 643.
Ten harcerz miał 13-cie lat.
Pan Prezydent Rzeczypospolitej odbywa obecnie jesienną podróż po wschodnich województwach Rzeczypospolitej. Ludność i władze miast, miasteczek, wsi, któremi przejeżdża Głowa Państwa, starają się przez budowę pięknych bram, uroczyste powitania i manifestacje uliczne dać dowód swego przywiązania i miłości dla Państwa. Taką właśnie uroczystą chwilę przeżywał przed kilkoma dniami Skurcz, przez który miał przejeżdżać Pan Prezydent. Wzdłuż głównej ulicy ustawiły się szpalery dzieci szkolnych, organizacje młodzieży i dorosłych i cała ludność miasteczka. Na przedzie burmistrz i duchowieństwo oczekiwało Dostojnego Gościa z chlebem i solą.
Zbliżała się godzina przyjazdu. Setki ócz niespokojnie wyczekiwało na szosie charakterystycznego kłębu kurzu. Dzieci przestały ze wzruszenia rozmawiać, a policjanci usuwali z drogi przejeżdżające jeszcze prywatne powozy. Już ktoś krzyknął: — Jedzie! — I tłum, jak dotknięty iskrą elektryczną poruszył się niespokojnie. Gdy wtem nieoczekiwanie i nagle stała się rzecz straszna. Ognisty, młody koń ziemianina p. Splitzera, spłoszony nerwowemi ruchami ludzi, stanął dęba, szarpnął się wprzód, a potem wbok i, nim zaskoczony woźnica pojął sytuację, koń runął z błędnym wzrokiem wzdłuż drogi. Wszystko to stało się tak nagle, że publiczność nie zorjentowała się nawet, o co chodzi, i tylko straszny głos jakiejś kobiety: dzieci, dzieci! wskazał grozę sytuacji. Oszalały koń, gryząc wędzidła, z pianą w pysku pędził wprost na gromadkę dzieci szkolnych, stojących na zakręcie w szeregu. Przerażenie wionęło w tłum. Usta, zdawało się, przestały oddychać. Za sekundę stanie się rzecz straszna.
I wtedy — „w ostatniej chwili“, jak podają świadkowie — wyrwał się z szeregu 13-letni harcerz, Leon Rawka, i skoczył naprzeciwko konia. On jeden, malec, brzdąc, trzynastoletni pędrak, gdy mężczyźni stali ze spuszczonemi rękami, a z oczu kobiet wyglądało bierne przerażenie, on jeden w ciągu ułamka sekundy pojął grozę sytuacji, zdecydował się na czyn i chwycił myślą sposób działania. W tej samej sekundzie mały harcerz wisiał już u mordy rozszalałego zwierzęcia, zaciskając kurczowo palce na lejcach, i całym ciężarem ciała szarpał wędzidła. Fizyczny ból i nagłość szarpnięcia musiały wstrząsnąć psychiką konia, gdyż ten w jednej chwili zarył się czterema nogami w ziemię i, drżąc nerwowo na całem ciele, parskał pianą wprost na głowy wylęknionej gromady dzieciaków. Wtedy dopiero ruszyli się mężczyźni, kilku z nich podbiegło na pomoc malcowi, który blady i wyczerpany wysiłkiem uspokajał delikatnemi klapsami rozedrgane chrapy zwierzęcia.
Gazety, opisujące ten wypadek, podają, że: „publiczność zgotowała śmiałemu druhowi spontaniczną owację“.
Czytałem w dziennikach ten opis ze wzruszeniem. Jestem dumny, że należę do tej samej organizacji, której członkiem jest druh Leon Rawka.
Bambaju
Numer ISBN | 978-83-8095-331-4 |
Wymiary | 120x160 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 232 |
Język | polski |
Fragment | „Iskry” 1929, R. 7, nr 51, 7 grudnia, s. 787. Harcerze — więźniowie. Ostatni numer „Harcmistrza“) drukuje obszerne streszczenie nowej książki Baden Powella: „Skauting i ruchy młodzieży“. Znajduje się tam nieprawdopodobny wprost opis jednej z drużyn skautowych w Indjach, który to opis zaczerpnął Skaut Naczelny z oficjalnego sprawozdania władz więziennych. Oto mianowicie w Indjach i na Ceylonie spróbowano wprowadzić idee i ćwiczenia harcerskie do więzień, w których znajdują się młodociani przestępcy. Wyniki były nadzwyczajne. Szczególnie zaś wyróżniła się jedna z drużyn, której drużynowym był sam zarządca więzienia. Wszyscy członkowie drużyny składają się z więźniów z wyrokami najmniej dwuletniemi. Zastępowymi są tam również więźniowie, a jeden z nich — to morderca, skazany na 20 lat. Podobno zbrodniarz ten — stał się jednym z najdzielniejszych skautów nietylko technicznie, lecz i... moralnie. System zastępowy kwitnie w tej dziwnej drużynie w całej pełni. Nawet nocują skauci zastępami. Zbudowali sobie w tym celu szopy szałasy, które nazywają „jaskiniami włóczęgów“. „Jaskinie“ ozdobili totemami, pourządzali tam szereg wygodnych wieszaków, prycz, ozdób etc. „Wygląda to na wszystko, co chcecie — pisze jeden z wizytatorów — ale nie na więzienie“. Karność i porządek utrzymuje w drużynie Rada Drużyny, która jest jakby sądem honorowym dla skautów więźniów. Skauci podobno doskonale opanowali technikę harcerską, owe sygnalizacje, terenoznawstwa, kucharstwo i t. d. ich zaś sprawności rzemieślnicze słyną na całą okolicę. Są tam wzorowo urządzone warsztaty krawieckie, stolarskie, szewskie etc. i, aby zdobyć jakieś kółko sprawnościowe musi każdy ze skautów solidnie popracować. Ale najdziwniejszą zdobyczą tej drużyny jest nadzwyczajna siła moralności harcerskiej. Słowność, rycerskość, dobre uczynki, pogoda, siła woli, miłość ojczyzny, karność — słowem wszystko to, co zawarte jest w prawie harcerskiem, stoją w drużynie bardzo wysoko. Dowodem tego, jest ogromne zaufanie kierownictwa więzienia do skautów. Niedawno zezwolono więźniom — harcerzom samym wychodzić na wycieczki za miasto. Zastępy i drużyna chodzą do lasów i na pola bez żadnego dozoru! A na przyszłe lato paru tych skautów ma być nawet wysłanych na kurs instruktorski do Anglji, do Gilwell Parku. Oto co potrafi zrobić idea harcerska! Przyznam się że chociaż już kilka dni minęło od chwili, gdym dowiedział się o tej drużynie, dotychczas nie mogę ochłonąć ze zdziwienia. Bambaju. |
Podziel się opinią
Komentarze