Autorka głośnej, wstrząsającej książki _Przeżyć z wilkami_, przedstawianej jako autobiografia z czasów holokaustu, przyznała w piątkowym wywiadzie, że cała jej historia jest fikcją.
- To nie jest prawdziwa rzeczywistość, ale to była moja rzeczywistość, mój sposób na to, by przeżyć. Proszę o wybaczenie wszystkich, którzy czują się zdradzeni, ale proszę ich, aby postawili się na miejscu czteroletniej dziewczynki, która straciła wszystko - oświadczyła Misha Defonseca w wywiadzie dla belgijskiego dziennika „Le Soir”.
Książka z 1997 roku reklamowana była jako prawdziwa historiahistoria o przeżyciu Zagłady. To historia 8-letniej żydowskiej dziewczynki, która w poszukiwaniu rodziców deportowanych z Belgii do obozu zagłady w 1941 roku, przemierzyła w zawierusze wojennej pieszo trzy tysiące kilometrów, aż dotarła do okupowanej Polski, a także Ukrainy. Odtrącona przez miejscową ludność, schronienie znalazła w lesie wśród wilków.
Książka odniosła ogromny sukces, choć od początku prawdziwość relacji była podawana w wątpliwość przez historyków holokaustu i część środowisk żydowskich.
Mieszkająca w USA, 70-letnia dziś Misha Defonseca potwierdziła w końcu fakty ujawnione przez dziennik „Le Soir” i przyznała, że cała historia jest wytworem jej wyobraźni: mieszanką wspomnień wojennych, zasłyszanych opowieści i fascynacji wilkami.
Wbrew temu, co utrzymywała, nie jest Żydówką, a jej prawdziwe nazwisko to Monique De Wael. Urodziła się w 1937 roku. Jest natomiast prawdą, że jej rodzice zostali deportowani w czasie II wojny światowej i zginęli z powodu swojej działalności konspiracyjnej.
Lecz w czasie wojny była ona najzwyczajniej w świecie zapisana do jednej z brukselskich szkół.
Jeszcze w mijającym tygodniu twardo broniła swojej wersji, powtarzając, że ranią ją głęboko ludzie podważający prawdziwość książki. Dopiero przyparta do muru dowodami zebranymi przez dziennikarzy gazety wyznała, że od zawsze, całe życie opowiadała sobie inne życie, życie, które odcinało ją od rodziny i ludzi, których nienawidziła.
- Właśnie dlatego zafascynowałam się wilkami, weszłam w ich świat i wszystko wymieszałam - powiedziała.
Twierdzi, że do publikacji książki, która okazała się bestsellerem, skłoniło ją jedno z amerykańskich wydawnictw. Teraz, po jej wyznaniach, to samo wydawnictwo zastrzegło sobie prawo do oskarżenia przed sądem o fałszerstwo, za co w USA grozi kara więzienia - pisze „Le Soir”.
Podobnie wydawnictwo francuskie XO, właściciel praw autorskich na cały świat zastrzegło, że nie zostawi tak tej sprawy.
- To wciąż piękna historia, ale to jest fikcja. Mówienie, że to prawda, to wprowadzanie ludzi w błąd - powiedział wydawca Bernard Fixot.
Podobnie rozczarowani są twórcy francuskiego filmu, który powstał niedawno na podstawie rzekomej autobiografii. Reżyserka Vera Belmont przyznała, że ma trochę pretensji, ale przede wszystkim bardzo jej szkoda samej autorki. Zapowiedziała jednocześnie, że z filmu, który jest właśnie na ekranach we Francji, a wkrótce trafi do Niemiec, wykreślone zostaną słowa ‘oparte na prawdziwej historii’.
Podczas premiery filmu w styczniu we Francji pani Defonseca/De Wael z dumą pokazywała niewielki kompas, który rzekomo służył jej podczas wschodnioeuropejskiej odysei.
- To mój najdroższy talizman, mój amulet przynoszący szczęście. Bez niego, nie mogłabym pewnie zobaczyć historii mojego życia przeniesionej na ekran - powiedziała w wywiadzie dla „Le Figaro”.