Gejowski "Seks w wielkim mieście"?
Czy twoja książka w jakiś sposób nawiązuje do Seksu w wielkim mieście?
Oczywiście, ten tytuł to nie przypadek. Inny niestety doprowadziłby to tego, że książka natychmiast zniknęłaby pomiędzy innymi publikacjami i prawdopodobnie dziś byśmy nie rozmawiali. Po drugie, nad książką rzeczywiście unosi się duch Carrie Bradshaw i jej przyjaciół. Co nie znaczy, że jest to gejowska wersja lub kopia Seksu w wielkim mieście. Tytuł znakomicie oddaje klimat opowieści. Moja historia dzieje się w polskich realiach i jest przepuszczona przez homoseksualny filtr. Mówi czasem o ciężkich sprawach, trudnych relacjach, konieczności dokonywania dramatycznych wyborów, ale nie w sposób wyłącznie depresyjny. Jest humor, jest śmiech, jest zabawa. Jak u Carrie.
Jest również sporo seksu.
Mogłoby być więcej. I w pierwotnej wersji było więcej, ale podczas pracy nad książką zdecydowałem, że nie będę aż tak bardzo epatował erotyzmem. Dla niektórych sam tytuł już jest wystarczająco bulwersujący. W książce są więc chyba ze cztery tzw. „momenty”. I to wystarczy. Nie chcę gorszyć tych bardziej konserwatywnych czytelników. I chyba była to dobra decyzja, bo w wielu recenzjach podkreśla się fakt, że nie o seks w tej książce chodzi. A przynajmniej nie tylko o seks.