Fragment książki Iwony Kienzler "Harry. Książę niepokorny", Wydawnictwo Bellona
Megxit, czyli życie poza rodziną królewską
Złożenie pozwów bez konsultacji z królową nie było jedynym wyskokiem książęcej pary, który wywołał nie tylko konsternację, ale nawet wzburzenie opinii publicznej. Wbrew pozorom nie była to prywatna sprawa Meghan i Harry’ego, bo wszczęcie postępowania sądowego wiązało się z poważnymi wydatkami, pokrywanymi przecież z pieniędzy podatników. Wcześniej, niedługo po narodzinach Archiego, jego rodzice, nie powiadamiając o tym monarchini, rozpoczęli działalność handlową, wypuszczając na rynek aż sto różnych towarów opatrzonych firmowym znakiem Sussex Royal: były to zakładki do książek, opaski na głowę, bluzy z kapturami, jak również piżamy. Wszystkie te produkty zostały 21 czerwca tego samego roku zastrzeżone w urzędzie patentowym, który, zgodnie z prawem, wystawił je na widok publiczny w swojej siedzibie przy Victoria Street, znajdującej się w najbliższym sąsiedztwie pałacu Buckingham. I właśnie w taki sposób nie tylko poddani Elżbiety II, ale i cała rodzina królewska dowiedziała się o nowej inicjatywie Harry’ego, którą było stworzenie własnej firmy.
Tego było stanowczo za wiele, bo tak ważna dla wizerunku monarchii inicjatywa nie została w najmniejszym stopniu skonsultowana z królową ani z nikim innym z Firmy. Książę Sussexu nie był oczywiście osamotniony w takiej działalności, bo jego ojciec książę Karol stał na czele firmy produkującej ekologiczną żywność, w tym ciasteczka owsiane i konfitury – Duchy Originals – która bardzo dobrze radzi sobie na rynku. Produkty sprzedawane pod tą marką nie są tanie, a mimo to cieszą się sporym popytem nie tylko na Wyspach, ale również na kontynencie. Działalność handlową prowadzi także pałac Buckingham, na którego terenie funkcjonuje sklepik z pamiątkami, podobne punkty sprzedaży otwarto także w Balmoral i Sandringham, "królewskie" pamiątki sprzedawane są także w internecie. Są to artykuły typu "drewniana łyżka z Windsoru" albo "gin z pałacu Buckingham".
Jednak w przypadku rozpoczęcia każdej działalności komercyjnej członkowie rodziny królewskiej zawsze konsultowali się z królową i jej doradcami. Monarchini uważała, że komercjalizacja Korony wymaga zgody Korony, czyli królowej.
Tymczasem samowolne poczynania Harry’ego i jego żony dowodziły, że nie zależy im na akceptacji ani rodziny, ani królowej, ani drugiego w kolejce do tronu Karola oraz Williama. Ignorując wszelkie normy i nakazy obowiązujące w ich środowisku, postawili na niezależność i odcięcie się od rodziny, chociaż nadal żyli na ich koszt i pod królewską marką. Na domiar złego Sussex Royal nie sprzedawała wyłącznie towarów, na to jeszcze można byłoby przymknąć oko, ale Meghan i Harry pod swoją marką sprzedawali też usługi, i to o dość osobliwym charakterze "Na liście towarów i usług, które w czerwcu 2019 roku zarejestrowano pod zastrzeżoną marką Sussex Royal, znalazły się na przykład »usługi związane z opieką społeczną, tj. organizowanie i prowadzenie grup wsparcia emocjonalnego; usługi doradcze; usługi wsparcia emocjonalnego; świadczenie usług wsparcia osobistego służących pomocy, opiece i wspomaganiu osób w potrzebie. Usługi związane z opieką i higieną osobistą«. Ciasteczka owsiane to jedno, ale osobiste sesje terapeutyczne Sussex Royal? Parodia to w tym przypadku zbyt łagodne określenie"[1] – oburza się autor Bitwy braci.
Już wcześniej Harry miał poważne problemy ze zdobyciem funduszy na większe projekty, zwłaszcza gdy musiał korzystać z hojności ojca. Jak wspomniano w jednym z poprzednich rozdziałów, Karol rozdzielał pieniądze między obydwu braci, jednak to William miał pierwszeństwo, przede wszystkim dlatego, że to on jest następcą tronu, a poza tym dłużej pracował na rzecz Firmy. "Harry, zaczynając życie u boku Meghan, nie chciał dłużej pozostawać w cieniu brata […] – twierdzą Scobie i Durand. – Harry i Meghan chcieli stworzyć własny, odrębny dom królewski w Windsorze, to znaczy własne biuro zatrudniające zespół niezależny od wszystkich pozostałych.
Jednak najstarsi rangą dworscy oficjele szybko tę możliwość wykluczyli"[2]. Dla tych biografów przyczyna jest oczywista: rosnąca popularność książąt Sussexu stopniowo przyćmiewała pozostałych członków Firmy, również królową i księcia Williama. "Pałacowym oficjelom, zastanawiającym się, jak okiełzać parę, spokoju nie dawała inna postać, która staje przed oczami, ilekroć pomyśli się o młodych kobietach wykorzystujących królewskie trybuny dla prowadzonej na całym świecie charytatywnej krucjaty: własna matka Harry’ego"[3] – skomentował to jeden z redaktorów "Sunday Times", dodając, że Pałac obawia się, iż popularność Meghan wkrótce prześcignie popularność Diany.
Tymczasem książęca para rzeczywiście wybijała się na niezależność, coraz bardziej ignorując rodzinę królewską, co było wysoce nagannym zachowaniem, które w dodatku nie przysporzyło im popularności wśród poddanych Elżbiety II.
Mieli oni wprawdzie swoich zaprzysięgłych fanów, którzy całym sercem wspierali ich poczynania, ale ich liczba, przynajmniej na Wyspach, zaczynała się powoli kurczyć. A konflikt w rodzinie trwał, w czym sporo winy książęcej pary. Miarka się przebrała, gdy odmówili przyłączenia się do uroczystości bożonarodzeniowych w Sandringham.
Królowa przywiązywała wielką wagę do świąt Bożego Narodzenia i bardzo jej zależało, aby członkowie rodziny królewskiej spędzali je razem. Święta w Sandringham przebiegały zawsze zgodnie z utrwalonym przez lata porządkiem: w Wigilię wszyscy zbierali się w urządzonej stylowo White Drawing Room. Na środku pomieszczenia ustawiano świerk pochodzący z lasów otaczających posiadłość, udekorowany szklanymi bombkami i zabawkami pamiętającymi jeszcze czasy królowej Wiktorii. Kiedy rodzina królewska zjeżdżała do Sandringham, choinka była już ubrana, ale kilka ozdób zawsze czekało na monarchinię, która lubiła sama wieszać je na drzewku. Wprawdzie na Wyspach, inaczej niż w Polsce, prezenty otwiera się rano w pierwszy dzień świąt, ale rodzina królewska robi to właśnie w Wigilię. Paczki z podarkami nie leżą jednak pod choinką, lecz na stolikach, a każdy z obecnych ma swój stolik z prezentami. Kiedy żył książę Filip, to właśnie on dawał sygnał do ich otwarcia. A potem wszyscy udają się do swoich pokojów, by przygotować się do uroczystej kolacji, podczas której obowiązują stroje wieczorowe. Na kolacji są podawane krewetki z Norfolk oraz jagnięcina i dziczyzna ustrzelona podczas polowania. Na deser serwowany jest tradycyjny pudding z owocami pochodzącymi z ogrodów rezydencji. Nikomu z członków rodziny królewskiej nie przyszłoby do głowy, by spóźnić się na tę uroczystą kolację, bo nawet najmniejsze spóźnienie uważane było za rażący nietakt.
Tymczasem nie dość, że Harry i Meghan w ogóle nie przybyli do Sandringham na święta, to nawet nie raczyli podać powodu, dla którego nie chcą się przyłączyć do monarchini i krewnych. Gdy swego czasu nie przyjechali na wakacje do Balmoral, zasłaniali się małym synkiem rzekomo źle znoszącym lot samolotem, chociaż Archie podróżował w tym czasie samolotami kilkakrotnie. Teraz nie podali nawet takiej grubymi nićmi szytej wymówki. Wprawdzie przebywali wówczas na urlopie w Kanadzie, gdzie zamierzali spędzić sześć tygodni, ale nic nie stało na przeszkodzie, by na Boże Narodzenie wrócić do Wielkiej Brytanii i spędzić święta z rodziną. Wiadomo było jedynie, że na krótko przed Bożym Narodzeniem Harry rozmawiał z ojcem i królewską babcią o możliwości realizowania się jego rodziny w obrębie monarchii, ale na własnych zasadach. William nie brał udziału w tych rozmowach, bo wówczas właściwie na dobre odciął się od młodszego brata. "Zapasowy" książę wraz żoną mieli także konsultować się wówczas w powyższej sprawie ze swoim prawnikiem Rickiem Genowem, księgowym Andrew Meyerem i agentem Nickiem Collinsem oraz szefową Sunshine Sachs w Hollywood.
Królowa, którą zachowanie wnuka i jego żony musiało bardzo dotknąć, postanowiła dać książęcej parze nauczkę. Uważnym telewidzom oglądającym przemówienie Elżbiety II, które wygłasza co roku z okazji świąt Bożego Narodzenia, nie umknęło, że wśród stojących na jej biurku zdjęć członków rodziny królewskiej, obowiązkowo ustawionych w taki sposób, by mogły je uchwycić kamery, zabrakło fotografii Harry’ego i Meghan. Nie było tam nawet zdjęcia Archiego, mimo że podobizny innych wnuków i prawnuków, oprawione w eleganckie srebrne ramki, stały na swoich miejscach. Było nawet zdjęcie jej ojca, króla Jerzego VI, Camilli u boku Karola, ale nikogo z rodziny Harry’ego. A rok wcześniej zdjęcia Sussexów ustawiono obok podobizn pozostałych krewnych monarchini. Elżbieta II w swoim przemówieniu ani razu nie wypowiedziała słowa "Sussex". I słusznie, przecież był to zastrzeżony znak towarowy, w dodatku stworzony przez Harry’ego i jego żonę bez zgody monarchini, zapewne dlatego w przemówieniu pominęła nielojalnego wnuka i jego rodzinę.
Podczas orędzia wyświetlono natomiast krótki filmik pokazujący królową i matkę Meghan Dorię pochylające się nad maleńkim chłopczykiem, którym oczywiście był Archie, ale nie wymieniono imienia maleństwa. Królowa powiedziała tylko: "Książę Filip i ja z radością powitaliśmy w rodzinie nasze ósme prawnuczę"[4]. I tyle. Zdaniem Scobiego i Durand dokonany przez babkę Harry’ego dobór zdjęć był jawnym sygnałem, że powinni poszukać własnej drogi, co wiązało się z odejściem z Firmy.
Sussexowie jednak zaznaczyli swoją obecność w mediach,zamieszczając na portalu Sussex Royal rodzinne zdjęcie opatrzone stosownymi życzeniami, które natychmiast było analizowane przez otoczenie królowej i prasę. Niektóre interpretacje były pozytywne. Dla przykładu brytyjska specjalistka od komunikacji i języka ciała Judy James zauważyła, że świąteczna fotografia świadczy o "mocnej więzi uczuciowej między Harrym i jego żoną, siedzącymi na podłodze w bliźniaczych pozach"[5], dodając, że ustawienie całej trójki "wskazuje na zamknięcie się we własnym świecie"[6] i "równość partnerów".
Specjalistka zestawiła zdjęcie z bardziej tradycyjną fotografią księcia i księżnej Cambridge z dziećmi, na której centralne miejsce zajmuje William, głowa rodziny.
Wkrótce poddani Elżbiety II mieli się przekonać, jak bardzo Sussexowie są "zamknięci we własnym świecie". W styczniu 2020 roku Meghan i Harry wrócili na Wyspy, ale bez synka, który pozostał w Kanadzie pod opieką niani oraz przyjaciółki księżnej, Jessiki Mulroney. 8 stycznia 2020 roku książę Harry wraz z żoną wydali oficjalne oświadczenie o rezygnacji z obowiązków i decyzji o opuszczeniu Wielkiej Brytanii.
Swoim zwyczajem opublikowali je na instagramowym koncie: "Po wielomiesięcznych przemyśleniach i dyskusjach postanowiliśmy zmienić swoje życie, kreując dla siebie nową rolę w obrębie instytucji monarchii. Zamierzamy ustąpić z funkcji starszych rangą członków rodziny królewskiej i zbudować finansową niezależność, nie przestając służyć Jej Królewskiej Mości pełnym wsparciem. To dzięki Waszej motywacji, zwłaszcza w ciągu ostatnich lat, jesteśmy wreszcie gotowi na ten krok. Odtąd zamierzamy dzielić nasz czas pomiędzy Amerykę Północną a Zjednoczone Królestwo, nie rezygnując z wypełniania obowiązków wobec królowej, Wspólnoty i naszych patronatów. Dzięki temu będziemy w stanie wychowywać naszego syna w poszanowaniu dla królewskich tradycji, które są jego dziedzictwem, jednocześnie rozpoczynając kolejny etap życia, w którym nie zabraknie miejsca dla nowej inicjatywy dobroczynnej. Wkrótce podzielimy się z Wami ekscytującymi szczegółami tego przedsięwzięcia, a tymczasem będziemy kontynuować współpracę z Jej Królewską Mością, księciem Walii, księciem Cambridge i całą rodziną królewską. Przyjmijcie nasze szczere podziękowania za Wasze niegasnące wsparcie".
Bibliografia:
[1] 1 R. Lacey, Bitwa braci…, dz. cyt., s. 279.
[2] O. Scobie, C. Durand, Harry i Meghan…, dz. cyt., s. 280.
[3] Tamże
[4] Za: R. Lacey, Bitwa braci…, dz. cyt., s. 281.
[5] Za: lady C. Campbell, Meghan i Harry…, dz. cyt., s. 225.
[6] Za: tamże.
WP Książki na: