"Arabowie tak nie robią". Ekspert punktuje błędy w filmie Dody
Od niedawna w polskich kinach można oglądać "Dziewczyny z Dubaju". Film na podstawie głośnego reportażu Piotra Krysiaka, który opisał historię Polek wyjeżdżających do Dubaju w charakterze "pań do towarzystwa". W opisie książki podkreślano, że "to nie jest literacka fikcja, to wszystko zdarzyło się naprawdę". W przypadku filmu sprawa wygląda inaczej.
Książka Krysiaka "Dziewczyny z Dubaju" ukazała się w 2018 r. i odsłaniała świat dobrze prosperującego i świetnie zorganizowanego seks-biznesu. Świat klientów, ekskluzywnych prostytutek, wreszcie bezwzględnych i przebiegłych sutenerek, a wśród nich córki znanego muzyka rockowego. To książka o brudnym świecie ekskluzywnego seksu, narkotyków i bardzo dużych pieniędzy.
Krysiak sprzedał prawa do ekranizacji Dodzie i jej ówczesnemu mężowi, Emilowi Stępniowi, którzy wyprodukowali swoją wersję "Dziewczyn z Dubaju". Autor reportażu od dawna podkreślał, że wbrew ustaleniom nie miał wpływu na kształt scenariusza itp., co doprowadziło do konfliktów prawnych. Filmowe "Dziewczyny z Dubaju" nie są więc do końca tym, co odkrył i opisał Krysiak w swojej książce.
Jacek Pałkiewicz, podróżnik i autor książki "Dubaj. Prawdziwe oblicze", podkreślił, że filmowi nie można odmówić rozmachu, ale nie wszystko pokrywa się tam z prawdą i niektóre sytuacje na pewno są zmyślone.
"Dziewczyny z Dubaju" zwiastun
W rozmowie z "Faktem" ocenił m.in. to, jak reżyserka Maria Sadowska przedstawiła arabskich szejków.
– Faktycznie przypominają dubajskich szejków, ale tamci mężczyźni są zdecydowanie bardziej pewni siebie i patrzą na innych z góry. Aktorzy zagrali ich zbyt delikatnie – powiedział ekspert.
Jego zdaniem wymyślone na potrzeby filmu są ujęcia, w których Arabowie całują kobiety w rękę, gdyż jest to zwyczaj obcy ich kulturze i zwyczajnie niestosowany. Podróżnik skrytykował też scenę, w której jedna z bohaterek zakrada się na imprezę na luksusowym jachcie. W rzeczywistości nie byłoby to możliwe, gdyż takie przyjęcia są doskonale chronione.
Podobnie wypowiedział się o scenie z policją na prywatnej imprezie.
– Na takich bankietach wszystko jest kupione. Nie ma możliwości, aby interweniowała policja – powiedział Pałkiewicz, który uważał tę scenę za szytą grubymi nićmi.