Dziesiąta Symfonia

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Plaudite, amici, comedia finita est.
(Klaszczcie, przyjaciele, komedia skończona)

LUDWIG VAN BEETHOVEN
na łożu śmierci, 1827

Muzyka to podświadome zadanie matematyczne,
w którym umyślnie wie, że ma do
czynienia z liczeniem.

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Nota od autora

Spór o to, czy Beethoven napisał dziesiąta symfonię, toczy się do dzisiaj. Istnieją dokumenty, które poświadczają, że miał taki zamiar, po entuzjastycznym przyjęciu IX Symfonii. W zachowanej korespondencji kompozytora pojawia się kilka wzmianek o kolejnym utworze symfonicznym i wydaje się, że przez jakiś czas planował on, że IX Symfonia będzie w całości instrumentalna, że Oda do Radości będzie oddzielna kantatą, a X Symfonię zwieńczy inny fragment wokalny.
Nie jest też fikcja literacka rekonstrukcja pierwszej części symfonii na podstawie nielicznych szkiców i notatek pozostawionych przez kompozytora. Na rynku jest nawet dostępne jej nagranie.
Hiszpańska Szkoła Jazdy Konnej działa w Wiedniu od XVI wieku, chociaż jej dzisiejsza siedziba, w jednym ze skrzydeł Hofburgu, została zbudowana w latach 1729–1735 przez architekta epoki baroku, Josepha Emanuela Fischera von Erlacha. Są też dokumenty na potwierdzenie inwigilacji Beethovena przez policję Metternicha w związku z krytycznymi wypowiedziami kompozytora na temat władzy i samego cesarza.

1

Almería, lato 1980 r.

Biały mercedes-benz 450 SL już od dziesięciu minut czekał z mruczącym cicho silnikiem obok samochodów zaparkowanych wzdłuż ulicy tuż przy głównej siedzibie Banku Andaluzji w Mojácar. Za kierownicą siedziała blondynka w okularach przeciwsłonecznych, ubrana w sukienkę bez rękawów z zielonego, leciutko prześwitującego lnu. Wyglądała jak hollywoodzka gwiazda filmowa; kilka razy musiała nawet odprawić z kwitkiem miejscowych łowców autografów. Zapewniała, że nie jest Jane Fondą ani Farrah Fawcett, ani nawet nie zajmuje się zawodowo siódmą muzą. Siedziała swobodnie, rozparta leniwie w fotelu, a sukienka zachwycająco podkreślała jej majestatyczną, długą i białą łabędzią szyję. Kobieta skracała sobie oczekiwanie, słuchając Take Five, legendarnego standardu jazzowego kwartetu Dave’a Brubecka, w którym Paul Desmond wygrywa wpadający w ucho motyw przewodni na saksofonie altowym z taką elegancją, że słuchacz ma wrażenie, jakby dostawał na tacy rodzaj dźwiękowego martini.

Dzień był wyjątkowo upalny i niektórzy przechodnie schronili się w cieniu jedynej w okolicy sklepowej markizy, dokładnie na wysokości zaparkowanego mercedesa. Szukali wytchnienia przed słońcem, ale chcieli też przyjrzeć się uważniej ponętnej blondynce w imponującym samochodzie.

Kobieta spoglądała przed siebie i palcami prawej ręki bębniła o kierownicę w rytm jazzowej muzyki, niewrażliwa na duszny almeryjski upał, gapie dyszeli ciężko w cieniu markizy z wystawionym językiem, jak psy, które chłodzą się poprzez parowanie śliny. Rzuciła tylko jedno niespokojne spojrzenie w stronę banku, skąd dobrą już chwilę temu powinien był wyjść jej towarzysz. Wreszcie, po kolejnych pięciu minutach niekończącego się oczekiwania, drzwi banku otworzyły się i stanął w nich wysoki przystojny mężczyzna o wyglądzie Brytyjczyka, ubrany w jasne spodnie i sportową marynarkę. Miał tak jasną karnację, że mimo stosowania kremu przeciwsłonecznego z mocnym filtrem nie ustrzegł się czerwonej opalenizny w kilku najbardziej wrażliwych punktach twarzy. Oślepiło go słońce ulicy, zmrużył oczy i skrzywił się w dziwnym, ni to złowieszczym, ni to komicznym grymasie, a jego lśniące uzębienie zaprezentowało się okazale jak w modelu trupiej czaszki.
Osłonił oczy prawą dłonią i wtedy dopiero dojrzał blondynkę w kabriolecie. Najpierw zagwizdał, a potem dał jej ręką znak, żeby dalej czekała. Kobieta ściszyła muzykę, bo właśnie rozpoczęła się partia solowa perkusisty kwartetu, Joe Morella, potem wychyliła się z auta od strony pasażera.
– Co jest? – zawołała.
Mężczyzna złożył ręce w trąbkę.
– Jeszcze pięć minut! – odpowiedział, przekrzykując uliczny hałas.
Łatwo było zniecierpliwić się po tak długim oczekiwaniu w morderczych promieniach słońca. Blondynka jednak przyjęła tę przykra wiadomość ze zniewalającym uśmiechem, wyjęła kluczyki ze stacyjki i wysiadła z samochodu.
Na widok jej kształtnych ud, które zarysowały się wyraźnie pod cienką niczym z gazy, prześwitującą sukienką, młody chłopak stojący w cieniu markizy i od dłuższego czasu z zachwytem wpatrujący się w nieznajomą głośno przełknął ślinę.
Mężczyzna w sportowej marynarce podbiegł kilka kroków w stronę kobiety, a kiedy się zrównali, zaczął szeptać jej coś do ucha, tak żeby nikt ze stojących w punkcie obserwacyjnym nie mógł usłyszeć.
Urzędnik bankowy, niskiego wzrostu i z wąsikiem, w koszuli przepoconej pod pachami, wynurzył się nagle z wnętrza banku, jak wysuwający się z łodzi podwodnej peryskop, i zaczął obserwować parę z wyrazem nieufności na twarzy. Kobieta z kabrioletu wskazała go swemu towarzyszowi lekkim ruchem głowy, a ten odwrócił się od razu w stronę urzędnika, uśmiechnął się nienaturalnie i pomachał do niego.
– To kasjer. Prosiłem, żeby się pospieszył, bo czeka na mnie żona.
– Żona? Przecież my…
– Wiem, wiem, ale oszczędzam sobie wielu pytań, kiedy mówię, że jesteśmy małżeństwem – przerwał jej mężczyzna, cedząc słowa ostrożnie, by nie zepsuć sztucznego uśmiechu, przyklejonego do ust na użytek gapiów.
– Z czym jest problem? – zapytała.
– Z bankomatem. Połknął mi kartę. Ten facet twierdzi, że może ja odzyskać, jeśli dam mu trochę czasu.
– Dlaczego bankomat zatrzymał ci kartę? Co się stalo?
Mężczyzna milczał przez chwilę, szukając w głowie jakiegoś przekonującego kłamstwa, ale poddał się po chwili i powiedział prawdę:
– Wprowadziłem zły pin. Trzy razy z rzędu.
– Trzy razy? – roześmiała się kobieta, a publiczność schowana pod daszkiem zawtórowała jej z sympatią.
– Lepiej zapisz sobie ten pin i noś przy sobie, gdzieś w portfelu – powiedziała. – Już drugi raz zdarza ci się go zapomnieć, odkąd się znamy. A przecież jesteśmy razem dopiero od trzech miesięcy.
– Zapisałem go sobie na karteczce, ale chyba zostawiłem ją w hotelu.
– W takim razie trzeba ci ten numer wytatuować. Na jakiej części ciała pan sobie życzy? – zapytała zalotnie.
– Co robimy? – puścił mimo uszu jej uwodzicielskie żarty.
– Czekamy, aż facet wydobędzie kartę z bankomatu?
– Ty tu jesteś szefem, więc decyduj. Pamiętaj tylko, że na drugą zamówiliśmy paellę. Umieram z głodu.
Mężczyzna spojrzał na zegarek, a potem szybkim krokiem wrócił do siedziby banku i zamienił kilka słów ze stojącym w drzwiach spoconym urzędnikiem. Po chwili uścisnęli sobie dłonie i Urzędnik zniknął za przeszklonymi drzwiami wejściowymi. Mężczyzna w sportowej marynarce podszedł do mercedesa i usiadł z przodu, na siedzeniu dla pasażera.
– Możemy jechać.
Blondynka przekręciła klucz w stacyjce i mercedes zaczął majestatycznie oddalać się ulicą, pomrukując niczym wielki, oswojony mechaniczny tygrys.
Trzy godziny później, po zjedzeniu znakomitej paelli w barze przy szosie, dwadzieścia pięć kilometrów od Mojácar, kobieta i mężczyzna wsiedli znowu do białego mercedesa, żeby ruszyć w drogć powrotną do hotelu.
– Będzie lepiej, jak ja poprowadzę – powiedziała kobieta.
– Mam wrażenie, że wypiłeś za dużo sangrii.
– Taki wóz daje się prowadzić nawet po pijaku – odpowiedział, puszczając kierownicę i chwytając ją po chwili, kiedy mercedes zboczył niebezpiecznie z prostego kursu i zahaczył o pobocze krętej i wyboistej drogi. – Widzisz? Prawie nie potrzebuje kierowcy. Właściwie sam się prowadzi.
– Przestań! Nie rób tego więcej! – krzyknęła kobieta i wydawało się, że po raz pierwszy traci panowanie nad swoimi reakcjami, które wcześniej doskonale kontrolowała.
– Spokojnie, kobieto. W mercedesie nic nam się nie może stać.
Chwilę później, podczas próby wyminięcia traktora, który pojawił się nagle za zakrętem i zajmował niemal całą szerokość nadmorskiej drogi, biały sportowy samochód skręcił z piskiem opon, ściął przydrożny słupek jak patyczek, wypadł z szosy i zaczął zsuwać się po wysokim zboczu najeżonym skałami.
Mężczyzna bał się gwałtownie hamować, żeby nie doprowadzić do dachowania i – myśląc tylko o ocaleniu własnej skóry – otworzył drzwi, w nadziei, że uda mu się wyskoczyć. Wóz uderzył jednak w występ skalny i odbił gwałtownie w przeciwnym kierunku, przygniatając znajdującą się już na zewnątrz lewą nogę mężczyzny. Rozdzierający krzyk bólu zmieszał się z metalicznym chrzęstem blachy wyrwanych z zawiasów drzwi, które zawadziły o kolejny zręb skalny, jeszcze większy niż ten poprzedni. Samochód nabierał prędkości, staczając się po pochyłym stoku i kolejna próba wyskoczenia nie wchodziła w rachubę, mężczyzna zaczął więc hamować, starając się równocześnie ustawić pojazd prostopadle do zbocza i w ten sposób również zredukować prędkość. Manewr okazał się jednak zbyt gwałtowny, mercedes przewrócił się na bok i najpierw sunął kilkanaście metrów po porośniętym zielskiem ugorze, a potem, koziołkując, runął w przepaść.
Przednia szyba wpadła do środka i niezliczone kawałeczki szkła rozprysły się niczym seria z karabinu maszynowego, raniąc dotkliwie twarz na wpół przytomnej po pierwszym dachowaniu kobiety. Prawe przednie koło odpadło i potoczyło się w dół z piekielną szybkością, znikając z oczu w ciągu kilku sekund.
Solidne podwozie ciągle jeszcze chroniło ciała dwojga pasażerów, choć przy każdym kolejnym wstrząsie konstrukcja charczała wściekle jak ranne zwierzę. Kiedy wrak zatrzymał się wreszcie w wyschniętym korycie strumienia, bezwładne ciało kobiety wypadło na zewnątrz, a tkwiący nadal w ośrodku kierowca poczuł dym zmieszany z wonią palonego oleju. Smród był bardzo silny i mężczyźnie zdawało się, że także w ustach czuje mdlący smak gorącej i lepkiej substancji, która paliła mu gardło i tak drażniła oczy, że zaczęły łzawić. Silnik samochodu wył jeszcze przez kilka sekund, potem zaczął tracić moc i wreszcie całkiem zgasł. W przeraźliwej ciszy, która teraz zapadła, mężczyzna zdołał jeszcze usłyszeć dobiegające z oddali głosy pasterzy, którzy biegli na pomoc ofiarom wypadku. Potem stracił przytomność.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇