Dzieje wojny ludzkości z brudem
Kolejne oficyny – i chwała im za to! – wychodzą naprzeciw podobnym mi, pokojowo-łazienkowym pasjonatom-amatorom, coraz częściej wydając liczne prace dostępne szerokiemu gronu czytelników. Przeważają tu dzieła traktujące o wielkich bitwach, wybitnych postaciach, historiach religii itp. Na ich kartach delektujemy się zatem starciami tytanów, w zależności od epoki stanowiących górę mięśni lub żelastwa, o mężach stanu wiecznie szukających złotego środka (lub miejsca pomiędzy żebrami politycznego oponenta, gdzie efektywnie będzie można wbić ostrze – już niekoniecznie złote) oraz o tym, jak przez wieki zmieniało się podejście do wiary, będącej czasem wyborniejszym motorem do mniej lub bardziej chwalebnych czynów, niźli pieniądze, władza i seks razem wzięte. Jednakże, podczas gdy pola opisywanych bitew prędzej czy później pokryją się wyrosłymi na krwi poległych makami (w wersji romantycznej) lub betonowymi osiedlami (w wersji pozytywistycznej), o mężach stanu będzie się pamiętało li tylko przy okazji obalania
pomników, a kolejni bogowie umierać będą wraz ze swoimi ostatnimi wyznawcami, jest coś, co towarzyszyć będzie nam zawsze.