Miecz Jeźdźca Eragon zbudził się i natychmiast poczuł przejmujący żal. A choć nie otwierał oczu, nie mógł powstrzymać świeżego strumienia łez. Zaczął szukać w pamięci jakiejś idei, nadziei, która pozwoliłaby mu zachować rozum.
Nie mogę z tym żyć, jęknął.
To nie żyj. W jego głowie zadźwięczały słowa Saphiry.
Jak? Garrow odszedł na zawsze. Z czasem mnie także to czeka. Miłość, rodzina, niezwykłe czyny - wszystko znika, pozostawiając nicość. Jaką wartość ma to, co robimy?
Samo działanie jest wartością. Twoja wartość znika, gdy rezygnujesz z woli do zmian i doświadczania życia. Masz jednak wybór, dokonaj go i poświęć mu się. Czyny te dadzą ci nową nadzieję i poczucie celu.
Ale co mam zrobić?
Jedynym prawdziwym przewodnikiem jest serce. Nie pomoże ci nic prócz przemożnego pragnienia.
Pozostawiła go, by przetrawił jej słowa. Eragon przyjrzał się własnym odczuciom. Zdumiało go odkrycie, że prócz żalu czuje coś jeszcze, coś silniejszego: palący gniew.
Co niby mam zrobić? Ścigać nieznajomych?
Tak.
Jej szczera odpowiedź zaskoczyła go. Odetchnął głęboko, głośno.
Czemu?
Pamiętasz, co mówiłeś w Kośćcu? Jak przypomniałeś mi o moim obowiązku jako smoka, a ja wróciłam z tobą wbrew naleganiom instynktu? Ty także musisz panować nad sobą. Przez ostatnie kilka dni dużo myślałam i zrozumiałam, co oznacza bycie smokiem i Jeźdźcem: naszym przeznaczeniem jest próbować osiągnąć to co niemożliwe, dokonać niezwykłych czynów, nie zważając na lęk. To nasz obowiązek wobec przyszłości.
Nie obchodzi mnie to co mówisz. To nie są powody, by odejść!
Zatem istnieją też inne. Widziano moje ślady, ludzie wiedzą o mej obecności. Wcześniej czy później ktoś mnie zobaczy. Poza tym nic cię tu nie trzyma. Nie masz farmy, rodziny, ani..
. Roran nie umarł - rzucił gwałtownie.
Ale jeśli zostaniesz, będziesz musiał wyjaśnić, co naprawdę zaszło. Ma prawo wiedzieć jak i dlaczego zginął jego ojciec. Co zrobi, gdy dowie się o mnie?
Argumenty Saphiry rozbrzmiewały echem w głowie Eragona, lecz perspektywa porzucenia doliny Palancar przerażała go. Tu był jego dom. Mimo to sama myśl o wywarciu zemsty na przybyszach dziwnie go pocieszyła.
Czy jestem do tego dość silny?
Masz mnie.
Nadal dręczyły go wątpliwości. To był szalony, desperacki pomysł. I nagle poczuł pogardę dla własnego niezdecydowania. Na jego wargach zatańczył groźny uśmiech. Saphira miała rację. Nie liczyło się nic prócz samego czynu. Najważniejsze jest to co robimy. A co da mu większą satysfakcję, niż polowanie na owych obcych? Poczuł w sobie narastającą straszliwą siłę i energię, która pochwyciła emocje i przekuła je w ciężki, przejmujący gniew z odciśniętym weń jednym, jedynym słowem: zemsta. Serce waliło mu jak młotem, gdy z pełnym przekonaniem rzekł.
Zrobię to
. Zerwał kontakt z Saphirą i sturlał się z łóżka, napięty niczym naciągnięta sprężyna. Wciąż był wczesny ranek; Eragon spał zaledwie kilka godzin. Nic nie jest bardziej niebezpieczne niż wróg, który nie ma nic do stracenia, pomyślał. Właśnie takim się stałem.
Poprzedniego dnia miał problemy z chodzeniem, teraz poruszał się pewnym krokiem, kierowany żelazną wolą. Stawił czoło panującemu nad ciałem bólowi i zignorował go.
Wykradając się z domu usłyszał głosy dwóch osób. Zaciekawiony przystanął wytężając słuch. Elaine mówiła właśnie łagodnie:
- ...dla niego dość miejsca. Mamy wolną izbę - Horst odpowiedział coś niewyraźnie swym basem. - Tak, biedny chłopak - odparła Elaine.
Tym razem Eragon usłyszał odpowiedź jej męża.
- Może - zapadła długa cisza. - Zastanawiałem się nad tym, co mówił Eragon i nie jestem pewien, czy powiedział nam wszystko.
- To znaczy? - spytała Elaine; w jej głosie zadźwięczała troska.
- Kiedy ruszyliśmy w stronę farmy, droga była gładko starta ciężarem deski, na której wlókł Garrowa. Potem dotarliśmy do miejsca, gdzie śnieg był zdeptany i poorany. Jego ślady i ślady deski zniknęły. Ujrzeliśmy też te same odciski olbrzymich łap co na farmie. I co z jego nogami? Nie wierzę, że nie zauważył utraty tak wielkich płatów skóry. Wcześniej nie chciałem zbytnio naciskać, ale teraz to zrobię.
- Może to, co ujrzał, tak bardzo go przeraziło, że nie chce o tym mówić? - podsunęła Elaine. - Wiesz jaki był wstrząśnięty.
- To jednak nadal nie tłumaczy, jak udało mu się przeciągnąć Garrowa niemal całą drogę nie pozostawiając śladów.
Saphira miała rację, pomyślał Eragon, czas odejść. Zbyt wiele pytań od zbyt wielu ludzi. Wcześniej czy później znajdą odpowiedzi. Nadal wędrował przez dom, zamierając za każdym razem, gdy deski podłogi zaskrzypiały głośniej.
Ulice były puste. O tej porze niewiele osób już wstało. Na moment zatrzymał się i zmusił do opanowania rozbieganych myśli. Nie potrzebuję konia, Saphira będzie moim wierzchowcem, potrzebne jej jednak siodło. Może polować dla nas obojga, więc nie muszę martwić się jedzeniem, choć przydałoby się trochę prowiantu. Poza tym wszystko, czego trzeba, znajdę w ruinach farmy.
Ruszył do garbarni Gedrica na skraju Carvahall. Wiszący w powietrzu ostry smród wzbudził w nim mdłości, lecz Eragon szedł dalej, zmierzając do szopy na zboczu wzgórza, w której przechowywano wygarbowane skóry. Z rzędu zwisających z sufitu płatów odciął trzy kawałki byczej skóry. Poczuł wyrzuty sumienia; to była kradzież. Uspokoił się jednak szybko. Tak naprawdę tego nie kradnę; kiedyś zapłacę Gedricowi i Horstowi. Zwinął w rulon sztywną skórę i zaniósł ją do kępy drzew za wioską. Ukrył łup w gałęziach drzewa i wrócił do Carvahall.
Teraz prowiant. Ruszył w stronę tawerny tam go zdobyć, nagle jednak uśmiechnął się gorzko i zawrócił. Jeśli ma już kogoś okraść, to najlepiej Sloana. Zakradł się do domu rzeźnika. Sloan zawsze starannie zamykał drzwi frontowe, boczne wejście jednak zabezpieczał jedynie cienki łańcuch, który Eragon z łatwością zerwał. Wewnątrz panował mrok, Eragon zaczął macać na oślep. W końcu jego dłonie natrafiły na stosy mięsa owiniętego w ściereczki. Wsunął je za pazuchę, po czym z powrotem pośpieszył na ulicę i cicho zamknął za sobą drzwi.
W pobliżu jakaś kobieta cicho wykrzyknęła jego imię. Eragon chwycił od dołu koszulę, by nie zgubić mięsa, i zanurkował za róg. Zadrżał, gdy niecałe dziesięć stóp dalej, między domami przeszedł Horst.
Kiedy tylko kowal zniknął mu z oczu, Eragon zaczął biec. Nogi paliły go, gdy tak pędził uliczką z powrotem między drzewa. Wśliznął się za zasłonę z pni i odwrócił sprawdzając, czy nikt go nie ściga. Nie zobaczył żywej duszy. Z ulgą wypuścił z płuc powietrze i sięgnął po ukrytą w gałęziach skórę. Zniknęła.
- Wybierasz się dokądś?
Eragon odwrócił się gwałtownie. Brom patrzył na niego gniewnie, z boku głowy miał paskudną ranę. U pasa wisiał mu krótki miecz w brązowej pochwie. W rękach miał skóry.
Oczy Eragona zwęziły się z irytacji. Jakim cudem stary bajarz zdołał go zaskoczyć? Było przecież tak cicho, przysiągłby, że w pobliżu nie ma nikogo.
- Oddaj je - warknął.
- Czemu? Żebyś mógł uciec, nim jeszcze pogrzebią Garrowa? - słowa zabrzmiały ostro, oskarżycielsko.
- To nie twoja sprawa - warknął z wściekłością Eragon. - Czemu mnie śledziłeś?
- Nie śledziłem - mruknął Brom. - Czekałem tu na ciebie. Dokąd to się wybierasz?
- Donikąd - Eragon skoczył nagle i wyrwał zwoje skór z rąk Broma. Ten nie próbował go powstrzymać.
- Obyś miał dość mięsa, by nakarmić swego smoka.
Chłopak zamarł.
- O czym ty mówisz?
Brom splótł ręce na piersi.
- Nie nabierzesz mnie. Wiem skąd się bierze znamię na twojej ręce. Gedwëy ignasia, błyszcząca dłoń. Dotknąłeś pisklęcia smoka. Wiem. czemu przyszedłeś do mnie ze swymi pytaniami. I wiem, że Jeźdźcy powrócili.
Eragon opuścił skórę i mięso. W końcu do tego doszło... Muszę uciekać. Nie zdołam pobiec zbyt szybko na poranionych nogach, ale jeśli... Saphiro!, krzyknął w myślach. Przez kilka niemiłosiernie długich sekund nie odpowiadała. W końcu usłyszał. Tak? Zostaliśmy odkryci, potrzebuję cię. Przesłał jej obraz miejsca, w którym był i natychmiast wystartowała. Teraz musiał tylko zagadać Broma.
- Jak się dowiedziałeś? - spytał głucho.
Brom patrzył w przestrzeń, bezdźwięcznie poruszając wargami, jakby z kimś rozmawiał.
- Wszędzie miałem mnóstwo wskazówek i śladów – rzekł w końcu. - Wystarczyło tylko uważać. Każdy człowiek, dysponujący właściwą wiedzą, mógł odkryć to samo. Powiedz mi, jak się miewa twój smok?
- Smoczyca - poprawił Eragon. - Miewa się dobrze. Nie było nas na farmie, gdy przybyli obcy.
- A, twoje nogi. Latałeś?
Jakim cudem się tego domyśli? A jeśli obcy zmusili go do współpracy? Może chcieli, by odkrył gdzie jestem, by móc schwytać nas w pułapkę? I gdzie się podziewa Saphira? Sięgnął myślami i znalazł ją krążącą daleko w górze. Chodź.
Nie, jakiś czas popatrzę.
Czemu?
Z powodu rzezi w Dorú Areabie.
Co?
Brom z lekkim uśmiechem oparł się o drzewo.
- Rozmawiałem z nią i zgodziła się zostać w górze, póki wszystkiego nie przedyskutujemy. Jak widzisz, nie masz wyboru, musisz odpowiedzieć na moje pytania. A teraz powiedz, dokąd się wybierasz?
Oszołomiony Eragon przyłożył dłoń do skroni. Jak Brom zdołał porozumieć się z Saphirą? Z tyłu głowy czuł pulsowanie, w myślach wirowały mu najróżniejsze pomysły. Nieustannie jednak powracał do tego samego wniosku. Musiał coś powiedzieć staremu mężczyźnie.
- Zamierzałem znaleźć bezpieczne miejsce, w którym mógłbym się wyleczyć.
- A potem?
Nie mógł zignorować tego pytania. Pulsowanie w głowie stawało się coraz gorsze, nie potrafił skupić myśli, wszystko zdawało się mętne, niewyraźne. Chciał jedynie opowiedzieć komuś o wydarzeniach ostatnich kilku miesięcy. Świadomość, że jego tajemnica doprowadziła do śmierci Garrowa, rozdzierała mu serce. W końcu poddał się i rzekł ciężko.
- Zamierzałem doścignąć obcych i zabić ich.
- Trudna misja dla kogoś tak młodego - odparł spokojnie Brom, jakby Eragon zaproponował najbardziej oczywiste i stosowne wyjście. - Z pewnością godne zadanie i nie przekraczające twych sił. Sądzę jednak, iż przydałaby ci się pomoc. - Sięgnął za krzak i wyciągnął duży worek; jego głos zabrzmiał szorstko. - Tak czy inaczej, nie zamierzam zostać w domu, gdy podrostek krąży po świecie ze smokiem.
Naprawdę proponuje pomoc czy to pułapka? Eragon bał się tego, co mogliby zrobić tajemniczy przeciwnicy, ale Brom przekonał Saphirę, by mu zaufała. Rozmawiali ze sobą. Jeśli ona się nie martwi... Postanowił na razie odrzucić podejrzenia.
- Nie potrzebuję pomocy - rzekł, po czym niechętnie dodał - ale możesz pójść ze mną.
- Zatem najlepiej będzie, jeśli już ruszymy - oznajmił Brom. Na moment jego twarz przybrała odległy wyraz. - Przekonasz się, że twój smok znów cię posłucha.
Saphiro? - spytał Eragon.
Tak.
Z trudem oparł się chęci wypytania jej o wszystko. Spotkamy się na farmie.
Tak. Zawarliście porozumienie?
Chyba tak.
Smoczyca zerwała kontakt i odleciała. Zerknął na Carvahall i ujrzał ludzi biegających od domu do domu.
- Zdaje się, że mnie szukają.
Brom uniósł brwi.
- Prawdopodobnie. Pójdziemy?
Eragon zawahał się.
- Chciałbym zostawić wiadomość dla Rorana. Nie podoba mi się, że uciekam nie mówiąc mu dlaczego.
- Już to załatwiłem - zapewnił go Brom. - Zostawiłem mu list u Gertrude, wyjaśniający parę rzeczy. Ostrzegłem też, by uważał na pewne zagrożenia. Czy to cię zadowala?
Eragon przytaknął. Owinął skórą mięso i ruszył naprzód. Uważali, by pozostać w ukryciu póki nie dotarli do traktu. Wówczas przyspieszyli kroku, pragnąc jak najszybciej oddalić się od Carvahall. Eragon z determinacją parł naprzód, nie zważając na ból nóg. Bezrozumny rytm kroków uwalniał jego umysł. Gdy dotrzemy do domu, nie pójdę dalej z Bromem, póki nie uzyskam paru odpowiedzi, rzekł stanowczo w myślach. Mam nadzieję, że powie mi więcej o Jeźdźcach i o tym, z kim mam walczyć.