Trwa ładowanie...
d4czpsa
fragment
18-06-2010 13:34

Dewiacja

d4czpsa
d4czpsa

27 LISTOPADA 1984 r. Julian Clinic, NOWY JORK Candice Harley poczuła, jak igła wbija się w jej [skórę](https://portal.abczdrowie.pl/jak-zmienia-sie-twoja-skora-gdy-masz-20-30-40-i-50-lat), a zaraz potem ostry, piekący [ból](https://portal.abczdrowie.pl/bol-kompendium-wiedzy) w krzyżu. Przypominało to użądlenie pszczoły, tyle że ból ustąpił niemal tak szybko, jak się pojawił.

- To tylko trochę środka znieczulającego, Candy - oznajmił doktor Stephen Burnham, śniady, przystojny anestezjolog, który wcześniej zapewniał ją, że absolutnie nic nie poczuje. Problem polegał na tym, że już poczuła ból - niewielki, ale wystarczający, aby podważyć jej zaufanie do słów lekarza.

Chciała, żeby ją uśpili, ale doktor Burnham wyjaśnił, że znieczulenie zewnątrzoponowe jest bezpieczniejsze, a poza tym szybciej dojdzie do siebie po zabiegu aborcji i sterylizacji.

Candy przygryzła wargę. Znów pojawił się ból i znów nie był silny, ale czuła się zupełnie bezbronna i nieprzygotowana na to, co się działo. Miała trzydzieści sześć lat, ale nigdy dotychczas nie leżała w szpitalu - nie mówiąc już o operacji.

d4czpsa

Bardzo się bała i powiedziała o tym doktorowi. Ponownie poczuła piekący ból i odruchowo naprężyła mięśnie.
- Nie ruszaj się - upomniał ją lekarz.
- Przepraszam - powiedziała potulnie Candy. Bała się, że jeśli nie okaże się posłuszna, to nie będą się nią odpowiednio zajmować. Siedziała na brzegu wózka w pokoju przylegającym do sali operacyjnej. Przed nią stała pielęgniarka, a na prawo znajdował się parawan, który oddzielał pomieszczenie od ruchliwego korytarza.

Zza zasłony dochodziły przytłumione głosy i szum wody płynącej z kranu. Dokładnie na wprost niej znajdowały się drzwi z niewielkim okienkiem, przez które widziała salę operacyjną. Candy miała na sobie jedynie prostą szpitalną koszulę z rozcięciem z tyłu, mającym ułatwiać pracę lekarzowi. Doktor Burnham wcześniej szczegółowo opisał to, co miało nastąpić, ale jej zdolność koncentracji była znacznie ograniczona ze względu na miejsce, w którym się znajdowała.
Wszystko tu wydawało się jej obce i przerażające.
- Strzykawkę 'fuohy'ego, proszę - zażądał Burnham. Candy zastanawiała się, co to może być: nazwa brzmiała okropnie. Usłyszała odgłos rozdzieranego celofanu.

Lekarz starannie obejrzał dziesięciocentymetrową strzykawkę, którą trzymał w obciągniętej gumową rękawiczką dłoni. Kilkakrotnie przesunął sondą w górę i w dół, sprawdzając, czy porusza się swobodnie. Zrobił krok w lewo, aby upewnić się, że Candy siedzi prosto, i przyłożył igłę do miejsca, które poprzednio znieczulił.

Dwoma rękami wbił ją w plecy Candy. Jego doświadczone palce wyczuwały, jak igła przebija skórę i zagłębia się między kręgami lędźwiowymi pacjentki. Zatrzymał ją tuż przed więzadłem żółtym, które osłania kanał kręgowy. Znieczulenie zewnątrz oponowe wymaga od lekarza dużo zręczności i między innymi dlatego doktor Burnham lubił je stosować.

d4czpsa

Wiedział, że nie wszyscy potrafią to robić tak dobrze jak on, i świadomość tego dawała mu zadowolenie.

Z satysfakcją wysunął nieco sondę. Takjak się spodziewał, nie wypłynęła ani kropla płynu mózgowo-rdzeniowego. Ponownie umieścił sondę na swoim miejscu i wprowadził strzykawkę jeszcze o milimetr głębiej. Poczuł, jak igła dotknęła więzadła. Wpuścił na próbę odrobinę powietrza.

"Znakomicie!" - pomyślał. Pusty pojemnik zastąpił nowym, wypełnionym tetrakainą i zaaplikował pacjentce małą dawkę.
- Czuję coś dziwnego w udzie - oznajmiła Candy z niepokojem.
- To znaczy, że wszystko idzie zgodnie z planem - odparł Bumham. Zgrabnie wyjął pojemnik z tetrakainą, a potem wsunął w głąb strzykawki Tuohy'ego mały, plastikowy cewnik.

d4czpsa

Kiedy cewnik znalazł się już na właściwym miejscu, wyjął strzykawkę. Przymocował go kawałkiem plastra.
- Już po wszystkim - powiedział, ściągając rękawiczki.
Oparł dłoń na ramieniu Candy, zachęcając ją, by się położyła. - Nie powiesz mi, że bardzo bolało.
- Ale ja nie czuję znieczulenia - odparła Candy. Bała się, że zrobią jej operację, nawet jeśli znieczulenie nie zadziała.
- Jeszcze nic ci nie zaaplikowałem - wyjaśnił lekarz.

Pielęgniarka pomogła Candy unieść nogi i położyć się na wózku, a potem okryła ją cienkim wełnianym kocem. Candy kurczowo przycisnęła koc do piersi, jakby to mogło zapewnić jej jakąś ochronę. Doktor zajmował się małą, plastikową rurką, która wychodziła gdzieś spod niej.
- Czy nadal jesteś taka zdenerwowana? - spytał.
- Nawet bardziej -wyznała Candy.
- Dam ci jeszcze trochę śr9dka uspokajającego - rzekł Bumham i ścisnął ją za ramię, by dodać jej otuchy. Obserwowała, jak wstrzykuje coś do kroplówki.
- W porządku, można zaczynać - oznajmił.

Wózek z pacjentką wtoczono cicho i sprawnie do sali operacyjnej, gdzie trwała już gorączkowa krzątanina. Candy uważnie zlustrowała wzrokiem pomieszczenie. Lśniło bielą - ściany i podłogę wyłożono białymi kafelkami, biały był też dźwiękochłonny sufit. Wzdłuż jednej ze ścian rozmieszczono podświetlane przeglądarki do zdjęć rentgenowskich, pod drugą zaś ustawiony był supernowoczesny sprzęt pomiarowy.
- Dobrze, Candy - odezwała się pielęgniarka asystująca Burnhamowi. - Chciałabym, żebyś się tu położyła. - Stała po drugiej stronie stołu operacyjnego i postukiwała weń zachęcająco.

d4czpsa

Przez moment Candy poczuła złość, że ktoś jej rozkazuje, ale to uczucie szybko minęło. Nie miała wyboru. Nosiła w sobie osiemnastotygodniowy płód. Wolała używać słowa "płód". Tak było łatwiej niż myśleć o nim "dziecko". Posłusznie położyła się na stole operacyjnym.

Inna pielęgniarka podciągnęła jej koszulę i przyłożyła do piersi niewielkie elektrody. Candy usłyszała miarowe pikanie, ale dopiero po chwili uświadomiła sobie, że odpowiada ono uderzeniom jej serca.
- Teraz pochylę nieco stół - oznajmił doktor i nogi Candy znalazły się niżej niż jej głowa. W tej pozycji czuła ucisk macicy na miednicę. W tym samym momencie poczuła także coś, czego doświadczała od zeszłego tygodnia - jak przypuszczała, były to ruchy płodu w jej łonie. Na szczęście wkrótce ustały. W następnej chwili drzwi na korytarz otwarły się gwałtownie i stanął w nich doktor Foley. Trzymał w górze ociekające wodą ręce, dokładnie tak jak chirurdzy na filmach.
- No i jak się miewa moja dziewczynka? - zapytał bezbarwnym głosem.
- Nie czuję znieczulenia - odparła Candy z niepokojem.

Widok Foleya sprawił jej ulgę. Był to wysoki mężczyzna o szczupłej twarzy z długim, prostym nosem rysującym się wyraźnie pod maską. Teraz Candy widziała tylko jego szarozielone oczy, gdyż całą resztę twarzy i siwe włosy zasłaniał strój chirurgiczny.

d4czpsa

Candy chodziła do doktora Foleya na rutynowe kontrole ginekologiczne, zawsze bardzo go lubiła i darzyła zaufaniem. Jednak przed zajściem w ciążę nie była u niego przez półtora roku i kiedy parę tygodni temu pojawiła się w jego gabinecie, zdziwiło ją, jak bardzo się zmienił.

Zapamiętała go jako człowieka pełnego ciepła i specyficznego poczucia humoru. Zastanawiała się, na ile jego "nowy" sposób bycia miał związek z tym, że potępiał jej pozamałżeńską ciążę. Foley spojrzał pytająco na Burnhama.

- Właśnie zaaplikowałem jej osiem miligramów tetrakainy. Stosujemy znieczulenie zewnątrzoponowe. - Anestezjolog podszedł do stołu i uniósł koc. Candy ujrzała swoje stopy, które w ostrym, fluoryzującym świetle przeglądarek rentgenowskich wydawały się niezwykle blade.

d4czpsa

Widziała, że Bumham jej dotyka, ale nie czuła nic, choć lekarz badał jej ciało aż do piersi. Nagle poczuła ukłucie igły i powiedziała mu o tym.

- Znakomicie! - stwierdził z uśmiechem.
Przez jakiś czas Foley stał nieruchomo na środku sali.
Nikt się nie odzywał, wszyscy czekali. Candy zastanawiała się, o czym doktor myśli - najwyraźniej patrzył prosto na nią. Tak samo się zachowywał, kiedy była u niego w gabinecie.

W końcu zamrugał powiekami i powiedział:
- Trafił ci się najlepszy anestezjolog w tej klinice. Spróbuj się teraz odprężyć. Nim się obejrzysz, będzie już po wszystkim.

Candy słyszała za sobą jakieś poruszenie, a potem odgłos nakładania gumowych rękawiczek. Jednocześnie obserwowała, jak Bumham umieszcza jej na głowie metalową obręcz. Jedna z pielęgniarek ułożyła lewą rękę Candy wzdłuż ciała, przytrzymując ją prześcieradłem okrywającym stół.

Bumham unieruchomił jej prawą rękę, tę z kroplówką, mocując ją do poręczy wystającej pod kątem prostym ze stołu operacyjnego. W jej polu widzenia ponownie pojawił się doktor Foley - już w fartuchu i rękawiczkach. Pomógł pielęgniarce rozciągnąć wielkie płachty materiału, które skutecznie ograniczyły widoczność Candy niemal do zera.

Teraz widziała jedynie pojemniki z kroplówką nad sobą, a odwróciwszy głowę, mogła dostrzec doktora Burnhama.
- Zaczynamy? - zapytał Foley.
- Jesteśmy gotowi - odparł Bumham. Pochylił się nad Candy i mrugnął do niej porozumiewawczo. - Wszystko będzie dobrze - zapewnił ją. - Możesz poczuć niewielki ucisk albo szarpnięcie, ale na pewno nie będzie bolało.
- Jest pan pewien?
- Najzupełniej.

Candy nie widziała Foleya, ale docierały do niej jego słowa. W pewnym momencie poprosił o skalpel. Zaraz potem usłyszała, jak bierze go do ręki. Zamknęła oczy i czekała na ból. Na szczęście ból się nie poją wił. Czuła jedynie, że pochylają się nad nią jacyś ludzie. Po raz pierwszy pozwoliła sobie na myśl, że ten koszmar kiedyś naprawdę się skończy.

Wszystko zaczęło się mniej więcej dziewięć miesięcy wcześniej, kiedy zdecydowała się odstawić pigułki. Od pięciu lat żyła z Davidem Kirkpatrickiem. David sądził, że kariera taneczna jest dla niej równie ważna jak dla niego pisarstwo, ale niedługo po swych trzydziestych czwartych urodzinach Candy zaczęła go nakłaniać do małżeństwa i założenia rodziny. Kiedy odmówił, zaszła w ciążę z nadzieją, że zmieni zdanie.

Lecz gdy powiedziała mu o swym stanie, David pozostał niewzruszony. Zagroził, że jeśli ona nie przerwie ciąży, odejdzie. Po dziesięciu dniach płaczów i nie kończących się scen zgodziła się w końcu na zabieg.
- Och! - jęknęła, czując głęboko w swym wnętrzu przeszywający ból. Było to uczucie podobne do tego, jakiego się doświadcza, gdy dentysta dotknie wrażliwego miejsca w zębie. Na szczęście ból nie trwał długo.

Doktor Bumham podniósł wzrok znad karty anestezjologicznej, po czym wstał, by ponad przegrodą z materiału przyjrzeć się polu operacyjnemu.
- Czy nie pociągnęliście przypadkiem za jelito cienkie?
- Właśnie odsunęliśmy je, aby nie przeszkadzało w operacji - przyznał Foley.

Burnham z powrotem usiadł i spojrzał Candy prosto w oczy.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bardzo często się zdarza, że pacjent czuje ból, kiedy dotyka się jelita cienkiego, ale to się już nie powtórzy. W porządku?
- W porządku - przytaknęła Candy.

Zapewnienie, że wszystko układa się pomyślnie, przyniosło jej ulgę, chociaż w gruncie rzeczy nie spodziewała się, żeby mogło być inaczej. Mimo iż w zachowaniu Lawrence'a Foleya brak było dawnego ciepła, nadal miała do niego pełne zaufanie jako do lekarza.

Od samego początku był dla niej wspaniały: wszystko rozumiał i starał się pomóc, szczególnie w podjęciu decyzji o przerwaniu ciąży. Poświęcił wiele czasu na rozmowy z nią, spokojnie wyjaśniając trudności związane z samotnym wychowywaniem dziecka i podkreślając łatwość dokonania zabiegu, mimo iż Candy była już w szesnastym tygodniu ciąży.

Nie miała cienia wątpliwości, że to dzięki doktorowi Foleyowi i pracownikom Julian Clinic zdecydowała się na aborcję. Nalegała jedynie na równoczesną sterylizację. Doktor próbował ją odwieść od tego zamiaru, ale bez skutku. Miała trzydzieści sześć lat i nie chciała po raz kolejny ryzykować przeciwstawienia się zegarowi biologicznemu przez zajście w ciążę, skoro w najbliższym czasie nie zanosiło się na małżeństwo.
- Miska nerkowata - zażądał Foley.
Candy znów wróciła myślami do teraźniejszości.
- Kleszczyki Babcocka - polecił lekarz.

Candy przeniosła wzrok na Bumhama. Widziała tylko jego oczy. Resztę twarzy zakrywała maska chirurgiczna, ale mogła przysiąc, że anestezjolog się do niej uśmiecha. Zamknęła oczy i rozluźniła się. Z zamyślenia wyrwał ją jego głos:
- Już po wszystkim, Candy.

Z wysiłkiem uniosła powieki i spróbowała wyłowić jakiś sens ze sceny, która ukazała się jej oczom. Wszystko było zamazane, lecz powoli nabierało ostrości. Jak w starym, rozgrzewającym się telewizorze: na początku były tylko głosy i dźwięki, później z wolna pojawił się obraz i wszystko stało się wyraziste. Drzwi na korytarz otworzyły się i sanitariusz wtoczył do sali pusty wózek.

- Gdzie jest doktor Foley? - spytała Candy.
- Będzie czekał w sali pooperacyjnej - zapewnił ją Burnham.- Wszystko poszło znakomicie. - Przełożył pojemnik z kroplówką na wózek.

Candy skinęła głową, a po policzku spłynęła jej łza. Na szczęście nie miała czasu na rozpamiętywanie faktu, że już nigdy nie będzie matką.
- Candy, położymy cię teraz na wózek - powiedziała jedna z pielęgniarek, biorąc ją za rękę.

d4czpsa
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4czpsa

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj