Dawid Ogrodnik o narkotykach, przemocy i myślach samobójczych. Serwuje mocne wyznania
"Raz zażyłem metamfetaminę i to było ten jeden raz za dużo" - mówi Dawid Ogrodnik Damianowi Jankowskiemu w książce "Koniec gry". Aktor nie ściemnia i szczerze opowiada o tym, co przeżył w życiu.
Dawid Ogrodnik to postać wyjątkowo ciekawa. Nie jest tajemnicą, że wśród dziennikarzy ma opinię "trudnego", ale utalentowanego i zdolnego zagrać najbardziej skrajnych bohaterów. Ogrodnik, który w niejednym wywiadzie ze szczerością mówił o tym, co przeżył w szkole aktorskiej czy o tym, co zrobił mu jeden z księży, zdecydował się jeszcze bardziej podzielić się swoim życiem. W wywiadzie rzece z Damianem Jankowskim do książki "Koniec gry".
Wydawnictwo książkę tę zapowiada następująco: "Był Tomkiem Beksińskim w 'Ostatniej rodzinie', Rahimem z Paktofoniki w 'Jesteś Bogiem', księdzem Janem Kaczkowskim w 'Johnnym'. Jaki jest naprawdę? Piekielnie utalentowany. Gotowy na wszystko. Totalny. To aktor, który jedzie po bandzie. Ale czasem ma dość. Bo nie ma nagrody filmowej, która zrekompensowałaby upokorzenia w szkole aktorskiej, myśli samobójcze, dziesięcioletnią terapię i walkę z nałogami". Czym dzieli się Ogrodnik?
Zobacz: Gwiazdy piszą książki. I to na potęgę
Fala, ubliżanie i szydzenie
W zalewie wielu niepotrzebnych książek celebrytów i gwiazdorskich autobiografii "Koniec życia" to naprawdę ciekawa lektura. Jankowski i Ogrodnik zaczynają od dzieciństwa aktora i o pierwszych jego krokach w świecie muzyki. Opisuje przemoc, jaka miała miejsce w bursie, w której mieszkał w Poznaniu, gdy przyjęto go do szkoły muzycznej. Fala jak w wojsku.
Ogrodnik wspomina zamykanie w komorach pod łóżkiem, w szafie, trzymaniu go za nogi za oknem i o "krzesełku". "Stajesz pod ścianą, ustawiasz się w pozycji, jakbyś siedział na krześle, uginasz kolana i masz wytrzymać jak najdłużej. Pod tyłek podkładają ci kubek z cukrem, w którym tkwi nóż, ostrzem do góry, więc nie możesz opaść... Poza tym były bardziej codzienne formy dręczenia: trzeba było im przynosić fajki, dolewać herbaty na stołówce, czuwać, gdy podniosą rękę, i biec usługiwać" – opisuje. Oni, czyli starsi uczniowie.
Wspomina też chłopaka, który szczególnie się nad nim znęcał. Mówi o "prostych rękoczynach", laniu i wyciąganiu z łóżka za nogi i ciąganiu po całym pokoju. "Nie poradziłem sobie z tym doświadczeniem i zamknąłem się w sobie. Po raz pierwszy miałem myśli samobójcze" – przyznaje Ogrodnik.
Po latach przemoc spotkała go także w krakowskiej szkole aktorskiej. Ogrodnik był jedną z osób, która zareagowała na aferę wokół Łódzkiej Szkoły Filmowej, gdy studenci zaczęli głośno i otwarcie mówić o przemocy i mobbingu, jakie ich tam spotkały. W wyznaniach studentów przewijało się nazwisko Beaty Fudalej, o której Ogrodnik także opowiada. To wykładowczyni doprowadziła do tego, że chciał świadomie dać się wyrzucić ze studiów aktorskich, do czego ostatecznie nie doszło.
Ale - jak opisuje Ogrodnik - gdy powiedział wprost, że nie zgadza się z metodami Fudalej, wykładowczyni stała się jego wrogiem.
"Tych wyzwisk, manipulacji, wyśmiewania się, szydzenia, ubliżania było tak wiele, że samo przebywanie w jej otoczeniu było na tyle destrukcyjne, że postanowiłem nie zaliczyć przedmiotu. Jej działanie dydaktyczne jest w sumie bardzo proste. Chcąc uzyskać 'prawdę' od studentów, wyciągnąć autentyczność emocji, używa narzędzi presji, nacisku, manipulacji, by ów student zaczął odczuwać na głębszym poziomie, przez co miał lepszy kontakt ze swoimi emocjami" – wspomina aktor.
A dalej: "Odpowiadało jej to, że ludzie się jej boją. Miała tego pełną świadomość, gdyż kilkukrotnie to podkreślała. Myślę, że ją rajcowało to, że ma nad nami władzę. Dało się to odczuć". Wspomina nawet, że gdy spotkał Fudalej w kolejce – czy to po kawę, czy w kolejce w teatrze – potrafiła mu powiedzieć, "żeby się odsunął, bo śmierdzi gównem".
Ogrodnik przyznaje: "Nie umiem wybaczyć sobie wcześniejszego tchórzostwa, że nie reagowałem, gdy innym działa się krzywda, że zrobiłem to dopiero, kiedy sam przestawałem dawać radę. Wtedy uciekłem, ratując siebie".
I rozlicza się z własną, niechlubną historią. W trakcie afery o mobbing w łódzkiej filmówce, pojawiło się oskarżenie pod adresem Ogrodnika.
Miał powiedzieć jednemu ze swoich studentów: "Co to, k***a, ma być? Ja pie***lę. Co ty, k***a, w cyrku jesteś?". W rozmowie z Jankowskim aktor przedstawia cały kontekst i przyznaje: "Czy mój język był niewłaściwy? Był. Czy ten student mógł to odebrać jako zachowanie agresywne? Tak. Czy moje zachowanie było niepedagogiczne? Było. Czy był to mobbing? Nie był. Było to jednak otrzeźwiające. Zrozumiałem, że moje zaangażowanie i pasja wynikające z chęci nauczania mogą nie tylko obrócić się przeciwko mnie, ale – co gorsza – wpłynąć na zahamowanie rozwoju podopiecznych".
O Kościele i o narkotykach
W "Koniec gry" Ogrodnik dzieli się anegdotami z planów filmów, opowiada o kręceniu "Ostatniej rodziny" czy "Jesteś Bogiem", o wyjeździe na festiwal filmowy w Stanach, o radzeniu sobie z trudnymi rolami i radzeniu sobie z często bardzo ciężkimi historiami. Razem z Jankowskim sporo miejsca poświęcają Kościołowi.
Nie pomijają sytuacji z księdzem Arkadiuszem, który molestował Ogrodnika, gdy ten był członkiem katolickiego zespołu Czerwone Światło dla Halucynacji.
"Położyłem się zatem spać i próbowałem zasnąć. Po chwili czuję na swoim biodrze jego rękę. Jestem zdziwiony, ale zakładam, że zrobił to przypadkowo, odruchowo przez sen pewnie. To było krępujące, jednak nie dopuszczałem myśli, że robi to umyślnie. Zrzuciłem jego rękę... Niestety po chwili wróciła w okolice narządów płciowych" – wspomina aktor.
W książce zdradza, co stało się potem. Ksiądz został przeniesiony do innej parafii i dopiero niedawno Ogrodnik dowiedział się, że Arkadiusz S. został wydalony z kapłaństwa na mocy decyzji Watykanu. Ta historia jest w książce punktem wyjścia do rozmowy o Kościele w Polsce i o duchownych, którzy go współtworzą.
"Czemu Zełeński i Kliczko są dziś tak wiarygodni dla swoich rodaków, Ukraińców, i dla całego świata? Bo dzielą los narodu. Nie uciekają. Są wiarygodni, gdyż za ich słowami idą też czyny. A gdzie są księża?" – pyta. "A gdzie byli podczas COVIDU? Tysiące ludzi umierały w samotności. Lekarze zakładali maski i ratowali życie, narażając własne, podczas gdy księża, bojąc się o własny tyłek, 'głosili miłosierdzie'. Otwierali kościoły, narażając innych na zakażenie. To jest to ich posłannictwo? Tak rozumieją swoje powołanie? To jest ich, jak twierdzą, 'bycie dla innych'? Hipokryzja i utrata wiarygodności" – przyznaje wprost.
"Koniec gry" wyróżnia się na tle innych książek gwiazd czy celebrytów. Bez nadęcia, bez niepotrzebnej cenzury. Ogrodnik odsłania się i opowiada, co przeżył. Rzuca anegdotami, ale porusza też poważne tematy. Czy daje się poznać od innej strony? Na pewno. Nie ściemnia. Jest tu nawet fragment o narkotykach, które nie były mu obce.
Ogrodnik mówi tak: "Żałuję każdego wziętego narkotyku, który spróbowałem w życiu. Gdybym mógł cofnąć czas, na pewno bym to zmienił. Raz zażyłem metamfetaminę i to było ten jeden raz za dużo. Bardzo toksyczny i destrukcyjny dla organizmu narkotyk. Jeżeli kiedyś myślałem, że się przekręcę po zażyciu substancji psychoaktywnych, to był to zdecydowanie ten moment".
"Czuję duży lęk przed braniem LSD czy grzybków halucynogennych. Obawiam się, że może to być dla mnie bilet w jedną stronę, dlatego nigdy ich nie brałem. Wciągaliśmy i paliliśmy bardzo często. Nie pamiętam tygodnia, żebyśmy tego nie robili. Do tego dochodził alkohol. Przemęczeni takim trybem, często spaliśmy na korytarzach szkoły, w szatni albo na zajęciach" – opowiada dalej.
Wyśmiewamy często autobiografie celebrytów, którzy jeszcze mogliby poczekać z wydaniem książek o swoich pasjonujących przygodach. Ta na to nie zasługuje. Z pewnością warto po nią sięgnąć, co pewnie się stanie – tym bardziej że Ogrodnika, jako jednego z ulubionych aktorów polskich widzów, można teraz oglądać w filmie "Johnny" o życiu księdza Jana Kaczkowskiego. Film robi furorę. Nie zabraknie osób, które będą chciały w końcu zrozumieć bardziej aktora. Myślę, że "Koniec gry" to ułatwi.
"Koniec gry" ukaże się 12 października nakładem Wydawnictwa Mando.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad "Pierścieniami Władzy" i "Rodem Smoka", wspominamy seriale z lat 90. oraz śpiewamy hymn ku czci królowej. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.