Czy Stary Kontynent popełnia samobójstwo? Co trawi dzisiejszą Europę?
Europejczycy nie potrafią wystąpić we własnej obronie ani oprzeć się kompleksowym przemianom swojego społeczeństwa, które w końcu doprowadzą do jego unicestwienia - tak mocną i okrutnie brzmiącą tezę stawia Douglas Murray w ”Przedziwnej śmierci Europy”. Czy ma rację?
Kiedy pisze o mężczyźnie, który w końcu stanął przed wymiarem sprawiedliwości, bo wypalił na ciele dziewczynki literę M, od imienia Mohammed, na znak tego, że jest jego własnością. A chwilę później o tym, że sprawa zbiorowych gwałtów trafiła do sądu tylko cudem. Bo przez lata bezczynna była lokalna policja, władze miasta, pracownicy socjalni, którzy bali się powiedzieć słowo, chcąc uniknąć oskarżeń o ”rasizm”. Wtedy słowa Murraya brzmią boleśnie dobitnie.
Ta książka jest nie tylko analizą realiów demograficznych i politycznych, ale również bardzo osobistą relacją naocznego świadka autodestrukcji kontynentu. Zawiera reportaże z podróży do miejsc, do których migranci przybywają i do których ostatecznie trafiają, a także tych, które ich nie akceptują.
Na każdym etapie Murray cofa się o krok, aby objąć spojrzeniem szersze kwestie, które mogą doprowadzić do upadku kontynentu europejskiego, od atmosfery masowych ataków terrorystycznych po stopniową erozję naszych wolności. Pisze o rozczarowującej porażce multikulturalizmu, wolcie Angeli Merkel w kwestii migracji. Jeździ do Berlina, Paryża, Skandynawii, na Lampedusę i do Grecji, wszędzie odkrywając chorobę, która toczy europejską kulturę od środka, a także słuchając historii ludzi, którzy przybyli z dalekich krajów do Europy.
Przeczytaj fragment książki Douglasa Murraya, ”Przedziwna śmierć Europy” w tłumaczeniu Tomasza Bieronia, wydanej nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
Na początku dwudziestego pierwszego wieku media nareszcie zajęły się historiami, które od lat opowiadali mieszkający w Anglii Sikhowie i przedstawiciele białej klasy robotniczej. Mówiono o zorganizowanym procederze wykorzystywania seksualnego często nieletnich dziewcząt przez gangi muzułmanów z Afryki Północnej albo z Pakistanu w miastach północnej Anglii i gdzie indziej. Policja bała się w to mieszać, a kiedy sprawie nareszcie przyjrzały się media, również długo zwlekały z interwencją. Emisja filmu dokumentalnego z 2004 roku o świadczeniach społecznych w Bradford została zawieszona na żądanie samozwańczych ”antyfaszystów” i miejscowych szefów policji. Mówiono, że fragmenty dotyczące wykorzystywania seksualnego białych dziewcząt przez ”azjatyckie” gangi mogą podsycać agresywne emocje. Władze obawiały się przede wszystkim, że emisja filmu przed wyborami samorządowymi pomoże przy urnach Brytyjskiej Partii Narodowej. Ostatecznie dokument ujawniono wiele miesięcy po wyborach. Skandal w Bradford był tylko małym wycinkiem zjawiska, które, jak się okazało, miało zasięg ogólnoeuropejski.
W tamtych latach samo wspominanie w kampanii wyborczej o kwestii wykorzystywania seksualnego białych dziewcząt przez muzułmanów wiązało się z ogromnymi problemami. Kiedy posłanka Partii Pracy, Ann Cryer, podjęła kwestię gwałtów na nieletnich dziewczynach w jej okręgu wyborczym w północnej Anglii, błyskawicznie napiętnowano ją jako ”islamofobkę” i ”rasistkę” do tego stopnia, że w pewnym okresie konieczna była ochrona policyjna posłanki. Potrzeba było wielu lat, aby zmierzył się z tą kwestią rząd centralny, policja, władze lokalne czy prokuratura generalna. Kiedy sprawy ruszyły z miejsca, w samym Rotherham ujawniono wykorzystywanie seksualne co najmniej 1400 dzieci w okresie 1997-2014. Wśród ofiar były wyłącznie białe niemuzułmanki, z których najmłodsza miała jedenaście lat. Wszystkie zostały brutalnie zgwałcone, a niektóre dodatkowo oblano benzyną i zagrożono podpaleniem. Innym przystawiano pistolet do głowy i zmuszano je do oglądania brutalnego gwałtu na innych dziewczętach w ramach przestrogi, żeby nikomu nic nie mówiły. W oficjalnym śledztwie ustalono, że w skład gangów wchodzili prawie wyłącznie mężczyźni pochodzenia pakistańskiego, ale pracownicy miejscowego urzędu miejskiego przyznawali, że ”bali się ujawniać pochodzenie etniczne sprawców, żeby nie zostali uznani za rasistów; inni otrzymali od swoich zwierzchników jednoznaczne polecenie, żeby tego nie robić”. Również miejscowa policja nie podejmowała żadnych działań z obawy przed oskarżeniami o rasizm, a także przed konsekwencjami dla lokalnych stosunków społecznych.
Historia z Rotherham, podobnie jak mnóstwo podobnych przypadków w innych miastach brytyjskich, ujrzała światło dzienne między innymi dzięki determinacji kilku dziennikarzy. Jednak miejscowości, z których pochodzili przestępcy, nie wykazywały gotowości do zmierzenia się z problemem i za wszelką cenę chciały go zatuszować. Już po zapadnięciu wyroków sądowych rodziny skazanych twierdziły, że cała ta sprawa jest efektem zmowy władz.
Z kolei pewien muzułmanin z północnej Anglii, który wypowiedział się przeciwko zbiorowym gwałtom na białych dziewczętach przez członków własnej społeczności, ujawnił, że inni brytyjscy muzułmanie grozili mu potem śmiercią.
Historia ta wszędzie wyglądała tak samo. Cytując sędziego, który przewodniczył jednemu z procesów, dziewczyny wybierano spośród niemuzułmanek, które były dla sprawców ”łatwym łupem”. Swoje wyobrażenia o kobietach, zwłaszcza samotnych czy ”niechronionych”, wielu z tych mężczyzn wyniosło z kultury pakistańskiej lub innych maskulinistycznych kultur muzułmańskich. Mimo że takie postawy znalazły swój wyraz na terenie Zjednoczonego Królestwa, żaden z elementów państwa brytyjskiego nie stanął w obronie brytyjskich wartości, łącznie z praworządnością. Najbardziej wyrozumiałe wytłumaczenie tej bezczynności brzmiałoby, że wobec ogromnego napływu ludzi z takich kultur władze nie miały pewności, gdzie należy wytyczyć granice. Ale kryło się za tym coś więcej. Przy każdym kolejnym skandalu z wykorzystywaniem seksualnym białych dziewcząt wychodziło na jaw, że władze lokalne przymykały oko z obawy przed wywołaniem niepokojów społecznych lub ściągnięciem na siebie oskarżeń o rasizm. Policja brytyjska wciąż lizała rany po raporcie Macphersona, w którym oskarżono ją o ”zinstytucjonalizowany rasizm”, i obawiała się, że takie zarzuty się powtórzą.
"Przedziwna śmierć Europy" zawiera reportaże z podróży po całym kontynencie, o miejscach, do których migranci przybywają i do których ostatecznie trafiają, a także tych, które ich nie akceptują.
W innych krajach Europy Zachodniej prawda wychodziła na jaw co najmniej równie powoli, ale tam również tabu w końcu upadło. W utrzymywaniu zasłony milczenia pomagał fakt, że władze odmawiały prowadzenia statystyk przestępczości z podziałem na pochodzenie etniczne albo religijne sprawców. W 2009 roku policja norweska ujawniła, że imigranci o niezachodnich korzeniach odpowiadają za ”wszystkie zgłoszone przypadki gwałtu” w Oslo.
W 2011 roku norweski urząd statystyczny był już gotów odnotować, że ”imigranci są nieproporcjonalnie licznie reprezentowani w statystykach przestępczości”. Dodano jednak komentarz, że nie wynika to z różnic kulturowych, lecz z nadreprezentacji młodych mężczyzn wśród ludności imigranckiej. Była szefowa wydziału kryminalnego policji w Oslo, Hanne Kristin Rohde, potwierdziła, że władze norweskie za wszelką cenę chciały ukryć to, co się działo. W kontekście ”wyraźnego związku statystycznego” pomiędzy gwałtami a imigrantami z kultur ”odmawiających kobiecie wartości” Rohde powiedziała: ”Był wielki problem, ale trudno się o nim rozmawiało”. Stosunek gwałcicieli do kobiet określiła następująco: ”To jest zjawisko kulturowe”.
Rzecz jasna, gangi gwałcicieli nie stanowią typowego i reprezentatywnego zachowania imigrantów jako takich. Należałoby jednak sądzić, że tego rodzaju przestępstwa wyjątkowo łatwo jest wykryć, osądzić i ukarać. Fakt, że minęło wiele lat, a w niektórych przypadkach dekad, żeby policja i prokuratura zajęły się tym problemem, rodzi bardzo niepokojące podejrzenie. Mianowicie skoro nawet tak drastyczne przypadki — w tym kontekście należy też wymienić wycinanie młodym muzułmankom łechtaczek — skrywano za zasłoną milczenia, to mniej agresywne, ale również naganne postawy, które przywożą ze sobą niektóre grupy imigrantów, tym bardziej nie uzyskają należnej im uwagi. Skoro masowe gwałty na dzieciach wyszły na jaw dopiero po kilkunastu latach, to kiedy, jeśli w ogóle, dowiemy się o mniej brutalnych i drastycznych przykładach niewłaściwych praktyk?
Pokazuje to między innymi, że podczas gdy korzyści z masowej imigracji niewątpliwie istnieją i wszystkim je się uświadamia, to musi upłynąć mnóstwo czasu, żeby przyznano się do negatywnych skutków sprowadzania szerokich rzesz ludzi z innych kultur. Na razie lansuje się pogląd, że jest to całkiem niezły układ: wprawdzie w Europie jest teraz więcej ścinania głów i napaści seksualnych, ale przynajmniej mamy do dyspozycji znacznie szerszą ofertę kulinarną.
*O autorze: *Douglas Murray jest znanym komentatorem politycznym, dziennikarzem brytyjskiego tygodnika ”The Spectator”.