Słodko-gorzkie dojrzewanie w Polsce lat 80.
Cieniutka ta książeczka. Ale smakuje się każdą jej stronę. Nie chce uronić słowa. "Guguły" są sensualne. "Minęliśmy gnijące kopce, krzaki berberysu, rząd jabłoni. Pod butami chrzęściły skorupki winniczków. Ziemia pachniała zgniłymi korzeniami, mułem, kardamonem" - pisze Grzegorzewska i nie trzeba wiele wysiłku, by poczuć, że stoi się obok bohaterki, Wiolki ze wsi Hektary. Tamtego dnia Wiolka straciła dziewictwo.
Grzegorzewska opisuje słodko-gorzkie dzieciństwo na polskiej prowincji. Tytułowe guguły, to owoce - niedojrzałe, jeszcze cierpkie w smaku. Swoją historię zaczyna gdzieś na przełomie lat 70. i 80. (tata Wiolki wraca właśnie z więzienia) i sięga aż po koniec lat 80.
Piękna ta proza polskiej poetki, która na stałe mieszka w wiktoriańskim miasteczku Ryde na wyspie Wight. Pochodzi z maleńkiego Rzeniszowa położonego nad potokiem Boży Stok, w 2006 roku wyjechała z kraju. "Guguły" znalazły się w finale Nike. Książkę nominowano do prestiżowej Międzynarodowej Nagrody Bookera.
"Guguły", Wioletta Grzegorzewska, Wydawnictwo Czarne