Czy Kopernik pluł pod stół?
„Biskup Watzenrode, mówiąc z pełnymi ustami, wyrzuca za siebie kości indycze. Zaraz schwycą je psy warujące tuż obok. Mikołaj nie może przeżuć niedopieczonego ścięgna, więc wypluwa niejadalny kawałek pod stół. Ryczerz von Allen spowinowacony z rodziną Koperników śmieje się i spluwa pod nogi, a następnie bierze nos w dwa palce i smarka na podłogę. Kupiec Walenty, szanowany radny miejski, podjadłszy mięsiwa, niezbyt dyskretnie puszcza wiatry, po czym wychyla potężny łyk piwa i beka” – w tak obrazowy sposób Przewoźniak opisuje uroczystą ucztę, która odbyła się w 1489 roku w domu rodzinnym Kopernika.
W czasach Mikołaja Kopernika spluwanie i smarkanie pod stół nie było niczym nagannym. Przewoźniak powołuje się na pierwszy polski podręcznik savoir vivre’u, którego autor podpowiadał, by się nie obżerać, nie wypluwać resztek jedzenia do misy i nie zjadać ponownie tego, co wypadło nam z ust, ale co innego teoria, a co innego praktyka. Wbrew zaleceniom Przecława Słoty, przez co najmniej 150 kolejnych lat, „nawet najszlachetniej urodzeni zachowywali się niezbyt apetycznie” przy stole.
Na zdj. obok ilustracja z książki.