Trwa ładowanie...
fragment
31-07-2014 21:37

Czarownik Iwanow

Czarownik IwanowŹródło: Inne
dhkr9e3
dhkr9e3

Poufne.
Protokół Zatrzymania.
Imię: Jakub
Nazwisko: Wędrowycz
Urodzony: ok. 1900 roku. Dokładnej daty sobie nie przypomina.
Zamieszkały: Stary Majdan, gmina Wojsławice.
Wykształcenie: 3 klasy szkoły gminnej (jeszcze za cara). Obecnie jak twierdzi niepiśmienny. (analfabetyzm wtórny).
Zawód wyuczony: Brak danych. Zatrzymany odmówił odpowiedzi.
Zawód wykonywany: Pasożyt społeczny, notorycznie uchylający się od pracy. Notowany za kłusownictwo i bimbrownictwo oraz niszczenie mienia organów ścigania.
Powiązania: Semen Korczaszko - rosyjski monarchista, Józef Paczenko - bimbrownik, Paweł Markowski - ksiądz.
Stosunek do ustroju państwa: Obsesyjnie negatywny.
Przyczyna aresztowania: Rozkopywanie grobu na cmentarzu parafialnym celem profanacji zwłok przy użyciu osikowego kołka. Ujęty na gorącym uczynku.

Mięcho.

Jakub Wędrowycz poprawił węzeł krawata. Strzepnął niewidzialne pyłki z klap marynarki. Kawałkiem skórki od boczku przejechał po włosach, żeby lśniły i gładko przylegały. Szyba panoramicznego okna, uchwyciła na chwilę obraz wesołego schludnie ubranego staruszka. Za oknem ciągnęło się aż po horyzont gigantyczne betonowe blokowisko.
- Tatko? - zagadnął jego syn Marek.
- Haw?
- Lecę do roboty. Będę tak o czwartej. Odbierz Maciusia ze świetlicy. O pierwszej, wróci Gośka to zrobi obiad.
- Hy. Obiad to ja sam mogę zrobić.
- Dobrze. Kup jakiegoś mięsa. Pieniądze są...
- Wiem gdzie. A ty nie mów głośno, bo te ściany mają uszy. Jeszcze jakiś sąsiad usłyszy i będzie nieszczęście.
- No, co ty, kto by tu podsłuchiwał?.
- Nie musi podsłuchiwać. Nie wiesz, że wieka płyta jest najlepszym przewodnikiem dźwięku?
Trzasnęły drzwi wejściowe. Jakub włączył telewizor i pokręcił takim dziwnym pudełkiem, co było od anteny satelitarnej. Na ekranie pojawiła się tępa gęba, z kwadratowym podbródkiem, ozdobiona u góry szopą jasnych włosów. Gęba mówiła coś po niemiecku.
- A idźże w cholerę! - wrzasnął Jakub i pokręcił gałką.
Szkopa zastąpiła jakaś kicia z dekoltem, która czytała coś z kartki. Wsłuchał się w śpiewny bełkot, który z siebie wyrzucała i pokręcił ze zrozumieniem głową.
- Cholera - powiedział z uznaniem. - Musi o żarciu gada. Bo wszystkie Francuzy to mają we łbach tylko żarcie, - pokręcił gałką, - i migdalenie, - patrzył przez chwilę z niejakim zdumieniem na parkę szykującą się właśnie do miłego bara-bara.
Pokręcił jeszcze.
- A o żarciu nie mają pojęcia. Żaby wcinają i ślimaki. Zupełnie jakby nie mogli wyhodować sobie prosiaczka albo cieliczki.
- Goworit Moskwa! - powiedział kolejny lektor.
- Hy! To jest konkret! - ucieszył się staruszek i na parę minut zaprzestał kręcenia.
Popatrzył na zegar i podjął decyzję. Czas uciekał, trzeba było zaopatrzyć się w prowiant na obiad. Ściągnął z siebie garnitur. Przyoblekł ciało wygrzebaną z plecaka złachana kurtkę. Namacał w kieszeni procę, kilka "nindżowskich" gwiazdek wyciętych z blachy od siewnika, oraz zwiniętą linkę hamulcową zaopatrzoną w pętlę, po czym wyruszył na polowanie.

*

dhkr9e3

Gniazdo gołębi zlokalizował bez trudu w szczelinie między płytami tworzącymi ścianę sąsiedniego bloku. Gniazdo było na wysokości mniej więcej siódmego piętra dziesięciopiętrowego budynku. W sklepie, parę ulic dalej, zakupił dwadzieścia metrów sznura do wieszania bielizny i ruszył do szturmu. Przedostanie się na dach wymagało sforsowania dość wymyślnego zamka produkcji kapitalistycznej, ale w młodości Jakub obrabiał banki i nie było zamka, którego nie byłby w stanie pokonać. Na dachu nieźle wiało. Zamotał sznur, fachowym kłusowniczym węzłem, wokół podstawy anteny satelitarnej i śmiało spuścił się w trzydziestometrową otchłań. Wiatr trochę nim majtał.
- To chyba nie był najlepszy dzień na wspinaczkę - stwierdził kłusownik mijając ósme piętro.
Wyciągnął z kieszeni flaszkę z piwem i odkapslowawszy ją o mijany parapet, pociągnął z lubością kilka łyków. Środek dopingujący sprawił, że teraz mógł spuszczać się szybciej. Wreszcie wyhamował łagodnie koło szczeliny. Z wnętrza dobiegało gruchanie gołębi. Twarz Jakuba wykrzywił dość wredny uśmiech. Puścił się jedną rękę liny. Wiatr znowu zamajtał nim trochę, ale to go nie zraziło. Zapuścił wolną rękę w szczelinę i... W tym momencie opatrzność, czuwająca nad gołębiami, uważała za stosowne zainterweniować. Antena, o którą zaczepił linkę, wyskoczyła ze swojego gniazda i koziołkując zaczęła lecieć w dół.
- Wot te na - zdumiał się egzorcysta, po czym odczepił się w ostatniej chwili od sznura, zanim antena zabrała go ze sobą ku ziemi. Zwisał na jednej ręce, trzymając się szczeliny. Wiedział, że za kilka minut tam na dole zgromadzi się cały tłum. Ze szczeliny wylazł gołąb i zaczął delikatnie stukać go dziobem po palcach.
- Wynocha - powiedział Jakub.
Gołąb nie przestał. Z palca egzorcysty wyciekło trochę krwi.
- Słuchaj, jak przestaniesz mnie dziobać, to daruję ci życie - obiecał kłusownik.
Ptak nie skorzystał z wielkodusznej oferty. Kłusownik, wisząc na jednej ręce, wyhuśtnął się w bok i złapał ręką za parapet. W następnej chwili parapet urwał się, ale pod blachą był solidny mur. Podciągnął się i wywalił głową okno. (Widział kiedyś taką sztuczkę na filmie "Terminator 2" i umiał powtórzyć).
Wczołgał się do cudzego mieszkania i dopiero wtedy popatrzył, co dzieje się na dole. Zgodnie z jego przewidywaniami do zwalonej anteny pomału schodzili się ludzie żądni sensacji.
- Raz jeszcze udało się przeżyć - powiedział w zadumie sam do siebie.
Koło okna stało akwarium, w którym mieszkały trzy świnki morskie. Stary kłusownik zanurzył rękę i wyłowił jedno zwierzątko. Podniósł je na wysokość oczu i obracał przez chwilę.
- A cóż to jest takiego? - zdumiał się. - Coś jak chomik polny, ale innego kształtu. Jakiś taki szczur, ale bez ogona... To się je?
Nie był pewien. Wpuścił zwierzaka z powrotem do klatki. W mieszkaniu nie było nikogo. Sforsowanie zamków od środka nie było specjalnie trudne. Nieco więcej miał kłopotów z zamknięciem drzwi od zewnątrz, ale i to mu się udało. Popatrzył na zegarek i zagryzł wargi. Czasu było coraz mniej. A jeszcze musiał się zemścić. Ze śmietnika wygrzebał kawał rurki wodociągowej. W sklepiku kupił kawał wołowiny, a w sąsiednim chemicznym kilka przydatnych substancji.
Objuczony wrócił do mieszkania syna.

Kocioł

Sobotni wieczór w knajpie zapowiadał się cholernie miło. Na zewnątrz dął wiatr, chwilami zacinał deszcz. W środku było cudownie przytulnie. W starym żeliwnym piecyku typu koza buzował ogień, z magnetofonu sączyła się delikatnie pieszcząca uszy muzyczka disco-polo. Piwo chłodziło się w potężnej ruskiej lodówce. Z zaplecza buchał sycący zapach szaszłyków z nutrii smażonych na starym oleju.
Semen siedział wygodnie rozparty za stołem. Mundur rosyjskiej kawalerii z pierwszej wojny światowej poprzecierał się nieco na łokciach, a z przodu zdobiły go plamy piwa, ale i tak wysoka postać starca robiła wrażenie. Grupka słuchaczy sączyła z kufli, słuchając piętnasty raz z rzędu opowieści z wojny w Mandżurii. Opowieść za każdym razem wzbogacana była o nowe ciekawe elementy i w miarę, jak wzmagał się kompleks kombatancki starca, jego oddział zdobywał coraz większe łupy i coraz bardziej zbliżał się do Pekinu.
Drzwi odtworzyły się i do środka wszedł przemoczony niemal na wylot Józef. Odetchnął głęboko ciepłym powietrzem nasączonym mile wonnym dymem sportów i ekstra mocnych. Przepchał się do kontuaru, wziął sobie piwo z kostkami lodu. Nigdy wcześniej takiego nie próbował, a ajent powiedział, że to najnowsza zagraniczna moda i w najlepszych lokalach tak podają. Miło było sączyć złocisty napój ze świadomością, że w zwykłej wiejskiej knajpie człowiek obsługiwany jest niczym w jakimś Sheratonie.
Józef, opróżniając powoli porcję, dosiadł się do stolika starego kozaka. Ten zakończył opowieść tradycyjnie. Straszliwą jatką, w której polegli wszyscy jego towarzysze broni, a tylko on z cząstką łupów zdołał ująć cało.
- Nie widziałeś Jakuba? - zagadnął przybysz.
Semen odstawił na stół dziesiąty pusty kufel.
- Dzisiaj go nie było - wyjaśnił.
- Nie wiesz, gdzie jest?
Kozak wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia - powiedział. - Może go diabli wzięli...

*

dhkr9e3

Diabli wzięli Jakuba z zaskoczenia. Rąbał właśnie drewno na paliwo do kotła z bimbrem, gdy nieoczekiwanie huknęło, powiało siarką i na jego podwórzu pojawili się dwaj kosmaci kolesie. Egzorcysta obrzucił ich uważnym spojrzeniem, po czym wrócił do pracy. Wyższy bies chrząknął delikatnie.
- Czego? - zagadnął uprzejmie gospodarz.
- Jak by to powiedzieć - zaczął diabeł. - Nazywam się Asmodeusz...
- Po naszemu Smoluch - poinformował go Jakub życzliwie, po czym rozwalił solidny pniak jednym mocnym uderzeniem topora. Tydzień temu odkrył, że sproszkowana viagra, zmieszana z olejem maszynowym i wtarta w skórę, utwardza mięśnie. Wprawdzie sporo Ukraińcy chcieli za te niebieskie tabletki, ale opłaciło się. W życiu nie miał takiej pary w łapie.
- Smoluch? - skonfundowany diabeł popatrzył na kumpla.
Ten odpowiedział mu równie zaskoczonym spojrzeniem. Jakub rozwalił jednym cisem gruby dębowy konar.

dhkr9e3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dhkr9e3

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj