Co było najlepszego w 2021 roku? Te dzieła wstrząsają i bawią jak mało które
Najlepsze filmy, książki i albumy z 2021 r. mogą pozostać z nami na dłużej. Mieliśmy możliwość zarówno oglądać szalone kino z kobietą… uprawiającą seks z samochodem, słuchać mrocznej muzyki w stylu lat 80., jak i czytać ostrą prozę autobiograficzną. Zobaczcie pięć najlepszych pozycji z trzech różnych kategorii.
Najlepsze filmy 2021 r.
Mijający rok nie był łatwy dla kina. Dobrych filmów było naprawdę niewiele. Co gorsza, pandemia koronawirusa przede wszystkim dalej miała duży wpływ na branżę. O ile serwisy streamingowe mogły zbijać kokosy, to Hollywood zaliczało jedną porażkę finansową za drugą.
A pod koniec roku po raz kolejny przekonaliśmy się, że obecnie ludzie chodzą już tylko na jeden typ filmu – produkcje Marvela. "Spider-Man: Bez drogi do domu" rozbił bank w światowym box office, a zwłaszcza w Ameryce. Jednak najlepsze filmy kończącego się roku nie opowiadały o zmaganiach superbohatera – uderzały w zupełnie inne struny.
1. "Drive My Car", reż. Ryusuke Hamaguchi
Japoński reżyser był najbardziej wartościowym graczem w świecie filmu tego roku. Na fesitwalu Nowe Horyzonty można było obejrzeć jego dwa znakomity dzieła: "W pętli ryzyka i fantazji" i "Drive My Car". W szczególności ten drugi, oparty na opowiadaniu Harukiego Murakamiego, zachwyca swoją ambicją. To trzygodzinny, epicki i bardzo poruszający dramat o miłości i zdradzie, żałobie oraz akceptacji. Nie ma mowy o żadnej sztampie i ckliwości – Hamaguchi jakimś cudem potrafił wydobyć głębię z od dawna przemielonych przez sztukę tematów.
Zwiastun "Drive My Car"
2. "Niefortunny numerek lub szalone porno", reż. Radu Jude
Ta kapitalna, postmodernistyczna satyra na konserwatywną wizję świata zadziwia zarówno swoją strukturą narracyjną (w pewnym momencie odważnie fragmentaryczną), jak i humorem oraz faktem, że choć powstała w Rumunii, równie dobrze mogłaby być filmem o Polsce. Żadna rodzima produkcja nie oddała tak dobrze naszego społeczeństwa jak obraz Jude.
Zwiastun "Niefortunny numerek lub szalone porno"
3. "Titane", reż. Julia Ducournau
Zdobywca Złotej Palmy w Cannes to cudownie pokręcony film, w którym kotłują się seks, samochody, morderstwa, traumy i płynna seksualność. Mamy tu zagrywki rodem z horroru czy kina klasy B (bohaterka w pewnym momencie uprawia seks z samochodem), ale także czarną komedię i melodramat. Wszystko podane z wysokim kunsztem artystycznym.
Zwiastun "Titane"
4. "The Velvet Underground", reż. Todd Haynes
Amerykański reżyser w przeszłości zachwycił już fantazyjnym uchwyceniem fenomenu glam rocka z lat 70. ("Velvet Goldmine"), jak i oryginalną biografią Boba Dylana ("I’m Not There"). Stąd nie dziwi, że jego dokument o najlepszym amerykańskim zespole rockowym jest tak dobry – Haynes już na poziomie montażu mocno trzyma naszą uwagę. Co więcej, udało mu się trafnie umiejscowić The Velvet Underground na scenie nowojorskiej awangardy lat 60.
Zwiastun: "The Velvet Underground"
5. "Vortex", reż. Gaspar Noe
Najnowszy film lubującego się w ostrym kinie Gaspara Noe to zaskakująca wolta z jego strony – nie uświadczymy w nim wielominutowego gwałtu czy frenetycznej imprezy sponsorowanej przez LSD. To wstrząsający dramat o odchodzeniu starszego małżeństwa. W tym sensie przypomina głośną "Miłość" Michaela Hanekego. To kino refleksyjne, które fascynuje też niestandardową formą wizualną. Noe przy okazji pokazał, że wybitny reżyser Dario Argento to także świetny aktor.
Zwiastun "Vortex"
Najlepszy płyty 2021 r. (bez kolejności):
Actors, "Acts of Worship"
Ten album kanadyjskiego zespołu udowadnia, że inspiracja latami 80. wciąż potrafi dawać świetne rezultaty. Mamy tu syntezę mrocznego synth popu z post-punkiem, podlaną mocno gotycką aurą. Ale nie ma w utworach zespołu żadnego kiczu, bo zawsze na pierwszy plan wychodzą konkretne, bardzo przebojowe melodie. To także najseksowniejsza płyta tego roku.
Black Midi, "Cavalcade"
Ci młodzi Anglicy skaczą po różnych gatunkach muzycznych (noise rock, math rock, progresywny rock), zaskakując mocno eksperymentalnym podejściem. Na tej znakomitej płycie możemy usłyszeć zarówno połamane rytmicznie utwory, jak i niezwykle dramatyczne ballady. To granie wysokiej próby. Czasami niełatwe w odbiorze, ale warto dać im szasnę, bo Black Midi mocno wyróżnia się na tle współczesnej muzyki rockowej.
Floating Points, Pharoah Sanders & The London Symphony Orchestra, "Promises"
Jeśli zastanawialiście się kiedyś, co mogłoby wyjść z połączenia jazzu, muzyki elektronicznej i filharmonii, to ten świetny album jest odpowiedzią. Sam Shepherd (Floating Points) z zaskakującą oszczędnością odmalował tutaj prawdziwy pejzaż dźwiękowy. Gdyby wszyscy twórcy muzyki tak dobrze unikali nadmiernej podniosłości, świat byłby lepszy.
HTRK, "Rhinestones"
Ten australijski duet konsekwentnie od ponad 10 lat wydaje znakomite płyty z narkotyczną i skromną w środkach muzyką. Na tym krótkim, ponad 20-minutowym albumie jest nie inaczej – wystarczy głos, gitara oraz elektroniczne tło, by wyczarować niesamowitą atmosferę. To rzecz, która nadaje się na każdą porę roku za sprawą nierzadko rozmarzonych melodii.
Turnstile, "Glow On"
A to grupa hardcore'owa, która potrafi nie tylko solidnie przyłoić, ale intrygująco pokombinować z brzmieniem i stylami – trafia się tutaj np. coś na kształt samby, eteryczny pop, funk czy psychodelia. Ten miszmasz jednak broni się znakomicie dzięki zaraźliwym refrenom.
Najlepsze książki 2021 r.
1. Tove Ditlevsen – "Trylogia Kopenhaska" (wyd. Czarne)
Duńska pisarka w swojej wybitnej trylogii (napisanej w latach 1967-1971) opisała w bolesny sposób kolejne etapy swojego życia – dzieciństwo w ubogiej rodzinie, niespokojną młodość i dorosłość pełną nieudanych związków oraz wyniszczającego uzależnienia od narkotyków. Rzadko ma się do czynienia z dziełami tak bezkompromisowo szczerymi. Ditlevsen nie pisała w skomplikowany sposób, ale jej autobiograficzna proza jest jak cięcie brzytwą.
2. Juan Gabriel Vasquez – "Kształt ruin" (wyd. Echa)
Ta uzależniająca powieść przemówi przede wszystkim do fanów takich pisarzy jak Mario Vargasa Llosy czy Gabriela Garcii Marqueza. Vasquez z lekkością snuje w swojej powieści różne teorie spiskowe, opierając akcję m.in. na prawdziwym zamachu na znanego kolumbijskiego męża stanu. "Kształt ruin" jest ujmującym listem miłosnym do literatury, co tylko podnosi jej wartość.
3. William T. Vollmann – "Centrala Europa" (wyd. W.A.B.)
Na kartach tej imponującej powieści pojawiają się m.in. Lenin, Krupska, Szostakowicz, Hitler czy Stalin, a zakres historyczny wydarzeń rozpięty jest między 1914 a 1975 r. Vollmann z niezwykłą finezją sfabularyzował losy znanych postaci historycznych. Choć generalnie trzymał się faktów, to pełno tu wymyślonych anegdot, które mają oddać różne aspekty ich natury. Czyta się to wyśmienicie z racji angażującego i empatycznego stylu pisarza.
4. Marlon James – "Czarny lampart, czerwony wilk" (wyd. Echa)
Najnowsza powieść urodzonego na Jamajce pisarza to jedyne w swoim rodzaju fantasy, czerpiące z afrykańskiej historii i mitologii. To dzieło gęste i dosadne w opisach przemocy i seksu. Jest też ponadgatunkowe, bo bardziej przypomina literaturę wysoką niż środka. Jak już wejdziecie w tę książkę, to zatopicie się w niej na dobre.
5. Katarzyna Surmiak-Dormańska – "Czystka" (wyd. Czarne)
Ceniona reporterka tym razem wzięła się za opowiedzenie swojej historii rodzinnej. Przeprowadziła śledztwo na temat przemilczanej przeszłości. W ten sposób odzyskała dla siebie babcię Franciszkę. W książce możemy przeczytać o życiu na Kresach, które przeszło od pozornej idylli przez grozę wojny i rzeź wołyńsko-galicyjską. To mocna i poruszająca rzecz, słusznie trafiająca na różne podsumowania najlepszych pozycji do czytania z tego roku.
Warto wspomnieć na koniec, że w tym roku mogliśmy za sprawą wydawnictwa Officyna przeczytać także nowe tłumaczenia wielkich arcydzieł światowej literatury: "Ulissesa" Jamesa Joyce’a oraz "Strony Guermantów" Marcel Prousta, czyli trzeciego tomu "W poszukiwaniu utraconego czasu". Dzięki temu na nowo spojrzeliśmy na książki, które od dawna funkcjonowały w polszczyźnie.