Trwa ładowanie...
12-12-2013 16:06

Chłopak z bloków, czyli prawdziwa historia Kopciuszka – rozmowa z Tymonem Tymańskim i Rafałem Księżykiem

Skandalista, wywrotowiec i błazen. Muzyk, kompozytor, twórca filmu „Polskie gówno”, lider wielu kultowych zespołów muzycznych (m.in. Miłość, Kury, Tymon & The Transistors). Kobieciarz, który przyznaje, że „zawsze uwielbiał podymać”, a jednocześnie, że kobiety współtworzyły jego karierę i nie mógłby bez nich żyć. Odpowiedzialny ojciec i wieczny Piotruś Pan, który opowiada otwarcie o swoim nielegalnym związku z 15-letnią zaledwie Sarą Brylewską. O tym wszystkim i o wielu innych sprawach opowiada Tymon Tymański w „ADHD”, monumentalnym wywiadzie-rzece, jakiego udzielił Rafałowi Księżykowi (Wydawnictwo Literackie), oraz w obszernej rozmowie tylko dla WP.  

Chłopak z bloków, czyli prawdziwa historia Kopciuszka – rozmowa z Tymonem Tymańskim i Rafałem KsiężykiemŹródło: Elibri
d2ivtjn
d2ivtjn
Skandalista, wywrotowiec i błazen. Muzyk, kompozytor, twórca filmu „Polskie gówno”, lider wielu kultowych zespołów muzycznych (m.in. Miłość, Kury, Tymon & The Transistors). Nałogowy czytelnik, karateka, prowadzący audycję radiową „Ranne kakao”. Kobieciarz, który przyznaje, że „zawsze uwielbiał podymać”, a jednocześnie, że kobiety współtworzyły jego karierę i nie mógłby bez nich żyć.
Odpowiedzialny ojciec i wieczny Piotruś Pan, który po raz pierwszy tak otwarcie opowiada o swoim nielegalnym związku z 15-letnią zaledwie Sarą Brylewską. Ten wątek książki wywołał najwięcej kontrowersji. **"Wiele osób z naszej socjety postawiło na mnie krzyżyk – okazałem się przecież zdeklarowanym pedofilem, który czyha na dzieci kumpli. Wkurwiało mnie, że nikt nas nie zapyta, co naprawdę czujemy. Co jest między nami" - mówi Tymański. Sara zakochała się w muzyku już jako trzynastolatka („prowadziliśmy kalendarz, w którym skreślaliśmy dni pozostałe do jej pełnoletności”), dla niej zostawił żonę ("Nie będę się samobiczował i opowiadał, że zrobiłem coś koszmarnie złego, bo tak nie uważam"). Tymon przyznaje, że "dziewczyny w wieku kilkunastu lat potrafią kręcić facetów. Jeśli to jest osiem czy dwanaście lat, to mamy wielki problem. Ale piętnaście? No, bez jaj".

O tym wszystkim i o wielu innych sprawach opowiada Tymon Tymański w „ADHD” , monumentalnym wywiadzie-rzece, jakiego udzielił Rafałowi Księżykowi (Wydawnictwo Literackie), oraz w poniższej obszernej rozmowie tylko dla Wirtualnej Polski.

*

Grzegorz Wysocki (WP.PL): Tymon, skończyłeś już 45 lat, więc można powiedzieć, że dotarłeś do półmetka. To dlatego postanowiłeś podsumować swoje dotychczasowe „życie i twórczość”? Uznałeś, że to właściwy moment, by wypuścić na świat taki monumentalny wywiad-rzekę, swoistą życiową summę?

Tymon Tymański:* To Rafał był siłą sprawczą, nie ja! Był inicjatorem i postanowił podsumować moje życie. *

Rafał Księżyk: Z Tymonem spotykałem się wiele razy jeszcze w latach 90., kiedy nurt yassowy bardzo mnie fascynował. Wciąż uważam, że yass pozostaje muzyczną kwintesencją energii połowy lat 90., kiedy zaczęła się w Polsce nowa, wolna epoka. W tej muzyce była i wolność i dzikość, ale też humor, groteska, autoironia. Materializowała pewne stany umysłu ówczesnych 20-latków, nowa jakość na nowe czasy. I to cały czas robi wrażenie o czym świadczy sukces filmu „Miłość”.

d2ivtjn

Nasze kontakty odświeżyły się niedawno, gdy pracowałem z Robertem Brylewskim nad wywiadem-rzeką „Kryzys w Babilonie”. Podpytywałem Tymona o ich wspólne awantury i dowiedziałem się o pracy nad filmem „Polskie Gówno”, choć jeszcze nie wiedziałem, że powstaje film o Miłości. „Polskie gówno” przedstawia Tymon jako domknięcie swego tryptyku społeczno-sowizdrzalskiego, który rozpoczęły słynna płyta „P.O.L.O.V.I.R.U.S.” Kur i muzyka do „Wesela”. Pomyślałem, że to świetny moment na podsumowanie pewnego etapu w życiu Tymona.

Sam film „Polskie gówno” jest takim podsumowaniem, jego bohaterowie wywodzą się z alternatywnej muzyki lat 80. i 90. i muszą konfrontować swoje ideały ze współczesnymi realiami plastikowej epoki telewizyjnych turniejów talentów. Są w tym filmie echa tego ironiczno-groteskowego yassowego humoru, no i w jednej z głównych ról występuje Robert Brylewski.**

Ale ty, Tymon, się przed tym nie broniłeś? Nie mówiłeś na przykład: „Może jeszcze poczekajmy z tym parę lat, bo teraz byle celebryta daje wywiad-rzekę, więc ja nie chcę”?

Tymon Tymański: Nie, wręcz się ucieszyłem, że to właśnie Rafał wyszedł do mnie z inicjatywą. Od początku czułem, że stworzymy coś wartościowego. Mówię to bez zadęcia. Wiedziałem, że Rafał świetnie pisze, że ma bardzo duże pojęcie o muzyce alternatywnej. Od połowy lat 90-tych, jako młody dziennikarz kultowego „Brumu”, wspomagał i promował ruch yassowy. Znamy się kupę czasu, więc wiedziałem, że między nami pozytywnie zaiskrzy, że nie będziemy musieli sobie wyjaśniać wszystkich rzeczy od początku. Podobnie jak ja, Rafał jest niezłym gimnastykiem, specjalizującym się w szpagacie pomiędzy wykwalifikowaną pracą w mainstreamie a działalnością kulturotwórczą.

Takie są czasy, ale myślę, że inaczej nie było w epoce Modiglianiego czy Gombrowicza, który, jak wiadomo, pracował w Banco Polacco…**

Tylko że on tej swojej roboty nienawidził.
Tymon Tymański:* Rafał, nienawidzisz roboty w „Playboy’u”? *
Rafał Księżyk:* Lubię, bardzo lubię. Czysto, schludnie, kulturalnie. Całymi dniami oglądamy gołe baby. No, ale od tego też trzeba odpocząć i pisanie wieczorami ambitnych książek sprawdza się jako taki odpoczynek znakomicie. *
Tymon Tymański:* Ja podobnie nie nienawidzę swojej roboty w Radiu Roxy. To trochę jak z pracą w burdelu – nie można choć trochę tego nie lubić.*
Rafał Księżyk:* Kiedy podpisywaliśmy książki na Targach, spodziewałem się, że większość ludzi będzie mówić: „Miłość to był zajebisty zespół!”, a tu przychodzili głównie „kakaowcy”: „Panie Tymonie, całe nasze biuro słucha „Rannego kakao”!”. *
Czyli po wywiad-rzekę sięgną co najmniej trzy grupy– fani Miłości i innych zespołów Tymona, fani „Rannego Kakao” w Radiu Roxy („kakaowcy”), po prostu osoby uwielbiające Tymona.
Tymon Tymański:* Są jeszcze eks-łosskotowcy, a do tego może jeszcze jacyś „playboyowcy” się znajdą… *
Rafał Księżyk:*Przede wszystkim dziewczyny. Tymon to trochę taki czaruś. Przed chwilą na naszym spotkaniu autorskim było mnóstwo kobiet… *
I to jeszcze jakich! Miałem okazję się trochę przyjrzeć, gdy Wy byliście zajęci gadaniem.
Rafał Księżyk:*Specjalnie tak ustawili światła, żeby nam po oczach dawało. *
Tymon Tymański:(obruszony) Zazdrośnicy!

Rafał Księżyk:* W Polsce głównie kobiety kupują książki. Wywiad ze Stańką kupowały kobiety, więc sprzedał się dobrze. Wywiadu z Brylewskim, jak się okazuje, nie kupowały kobiety, wynik był słabszy, czego bardzo żałuję, bo to książka bardzo istotna społecznie, daje obraz całej generacji.*

Tymon Tymański:Tylko my, niestety, przez te nasze inteligenckie tyrady, które uprawialiśmy na naszym spotkaniu, wypłoszyliśmy większość ładnych kobiet. Czy to jest seksistowskie? Zresztą, who fucking cares.

d2ivtjn

Rafał Księżyk: Ale w książce dużo mówimy o podbojach Tymona!

Tymon Tymański: Mniejsza o kobiety. Wszyscy wiemy, że bez kobiet nie byłoby naszego świata, ale na szczęście nikt ich nam nie odbiera. Porozmawiajmy o książce, która sumaryzuje doświadczenie 25 lat tarzania się po scenach. „Polskie Gówno” też jest czymś podobnym, słodko-gorzkim podsumowaniem. Nawiasem mówiąc, bardzo lubię pracować w tandemie, czego dowodem jest np. książka „Chłopi 3”, którą napisałem ze Zbyszkiem Sajnógiem. Myślę, że gdybym miał sam napisać książkę, szybko bym się znudził…

Rafał Księżyk:* Dokładnie. Ostatnio zajmowałem się dużo Williamem Burroughsem, równocześnie z „ADHD” ukazała się moja książka „23 cięcia dla Williama S. Burroughsa”, pierwsza polska monografia tego pisarza. On też swe najbardziej kreatywne momenty miał podczas pracy w duetach, na tej bazie sformułował teorię Trzeciego Umysłu. Głosi ona, że jeśli dwa umysły skupione na pewnym temacie, połączą się we wspólnym działaniu, to powstaje Trzeci Umysł, którego potencjał przekracza sumę tych dwóch umysłów. *
Dokładnie tak, jak w przypadku „ADHD”.

Rafał Księżyk:* Tak. I tak samo jest w książkach z Brylewskim czy ze Stańką. Jeśli się dobrze zestroić, to Trzeci Umysł pisze za nas. Dlatego dobrze pracuje się w duetach, bo efekt jest nieprzewidywalny. *

Tymon Tymański:Ja to nazywam bisubiektywnością albo intersubiektywnością, czyli po prostu połączeniem dwóch punktów widzenia, dwóch zbiorów wspólnych, co potrafi zaowocować niezwykłą synergią a la bitnikowskie kolaboracje lub twórczość panów Lennona i McCartney’a.

d2ivtjn

Przede wszystkim takie połączenie jest fajną zabawą. Rafał Księżyk trochę się w naszej książce za mną ukrywa, ale on sam jest niezłą zagadką, intrygującą, ludzką enigmą. Myślę, że jeszcze zdąży tę tajemnicę przybliżyć światu. Chodzi o jego życie wewnętrzne, które jest bardzo ciekawe. Poczytajcie sobie jego książkę o Burroughsie – spomiędzy linijek wygląda Rafał w najczystszej postaci, Rafał jako inteligencka substancja psychoaktywna. Zero kaca.**

Powinien w takim razie powstać jeszcze wywiad-rzeka z Rafałem. Mógłbyś go przeprowadzić.
Tymon Tymański:* Uważam, że – gdybym zrobił taki wywiad – Rafał powiedziałby rzeczy nie mniej ciekawe, a może ciekawsze niż moje, bo moje są wyświechtane, oczywiste, eksponowane. A Rafał ma bardzo interesujący świat wewnętrzny, z którym się niestety nie afiszuje, bo jest introwertykiem. *
Czy, gdy zaczynaliście ze sobą rozmawiać, mieliście na początku inne oczekiwania? Co innego tą rozmową chciał osiągnąć Tymon, a co innego Rafał Księżyk?
Tymon Tymański:* Nie, zupełnie nie. *
Rafał Księżyk:* Jak wspomniałem, w latach 90. spotykałem się sporo z yassowcami, dlatego wiedziałem jaki jest potencjał tej historii. Zawsze zależy mi na tym, by wywiad był nie tylko rozmową z konkretnym artystą, ale też, żeby ów bohater wprowadzał w pewien szerszy kontekst. W przypadku „AD HD” na kanwie historii Tymona przypominamy Trójmiejską Scenę Alternatywną, która jest szalenie ważnym, acz zapomnianym zjawiskiem w polskiej muzyce, mówimy o TotArcie, kto wie czy nie najbardziej radykalnej polskiej grupie artystycznej, podsumowujemy całą falę yassu...*
„**bruLion”?

Tymon Tymański:* Jest trochę o czasach „bruLionu” - o Tekielim, Sajnogu, o sekcie „Niebo”. *

Rafał Księżyk:Mówimy również o tym, jak kształtowała się wrażliwość inteligenckiej młodzieży w latach 80. i 90. Jestem od Tymona dwa lata młodszy, więc filmy czy lektury, o których on wspomina, znam doskonale i podpisuję się pod ich znaczeniem pokoleniowym. Ówczesna młodzież to dziś czterdziestolatkowie, którzy kształtują naszą rzeczywistość. Tutaj można poznać ich korzenie, zastanowić się, co poszło nie tak, bo Polska w której dziś żyjemy nie do końca odpowiada ambicjom tamtego pokolenia wchodzącego w dorosłość w latach 90.

d2ivtjn

Jest jeszcze jeden wątek, który ma wartość uniwersalną – szczera opowieść Tymona o realiach polskiej sceny muzycznej widzianej od kuchni. Jak ktoś patrzy na to z zewnątrz, przychodząc na koncert, to może mu się ona wydać piękna i fascynująca, a tutaj dostajemy brutalną prawdę, rozdźwięk między wizją artysty a oczekiwaniami rynku i publiczności, życie w busie podczas tras, upodlenie podczas chałtur, cena, jaką płacą za taką poniewierkę najwrażliwsze jednostki. Pokazujemy i jasne i ciemne strony tego biznesu, w surowej postaci. **

Ale robisz to od tylu lat, że, mimo wszystkich ciemnych stron, chyba to lubisz?
Tymon Tymański:* Nie mam do tego dystansu. To Rafał mi powiedział, że w naszej książce jest całe surowe mięso życia muzycznego. Dla mnie to normalka, ale większość ludzi tego nie zna. Ci, którzy obejrzą „Polskie Gówno”, dowiedzą się jeszcze więcej.*

Rafał Księżyk:* Zazwyczaj, gdy się udziela krótkich wywiadów prasowych i opowiada o tym wszystkim, te akurat wątki umykają, zostaje tylko pianka. A tutaj mamy pełen obraz. Jest oczywiście ten haj, który wydziela się na scenie, ale jest też proza, gdy po koncercie trzeba targać wzmacniacze i śmigać przez całą noc niedogrzanym busem. *

Tymon Tymański: To jest też kwestia wyboru. Można postawić znak równości pomiędzy historią Krzyśka Klenczona, który nie był w stanie grać w Polsce rock’n’rolla, ponieważ nie było na niego popytu, a historią Brylewskiego czy moją. Smutna prawda jest taka – Polaków nie stać na utrzymanie artystów klasy Klenczona czy Niemena, stać ich tylko na ich nagrobek. My też nie chcemy zgodzić się na pewne wymogi estrady polskiej, która cały czas jednak chłamem stoi. Tak chyba było zawsze, ale nasz kraj jest dość mały i zacofany, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat za Zachodem w wielu kwestiach – kultury, oświaty, legislacji.

d2ivtjn

Cały czas stoimy przed wyborem – albo gramy chłam, estradowy kicz, albo skazujemy się na 100 osób pod sceną i mamy problem z zapłaceniem czynszu. Można też, jak w moim przypadku, zastosować dywersyfikację, i omijać ten problem w cwaniacki sposób, pracując w mediach. To życiowy kompromis, ale trochę mniej bolesny niż gombrowiczowskie Banco Polacco.

A czy, rozmawiając z Rafałem, cenzurowałeś się w jakikolwiek sposób? Mówiłeś, że „o tym i o tym gadać nie zamierzam”? Unikałeś na przykład wątków autobiograficznych?
Tymon Tymański:* Miałem ogromne zaufanie do Rafała. Wiedziałem, że on pewnych rzeczy nie wykorzysta, czasem po prostu mówiłem: „to zostaje między nami”. Poza tym książka została dość ostro zautoryzowana. *

Pytam także o proporcje pomiędzy „życiem” a „twórczością” w Waszej książce.

Rafał Księżyk: To się zbalansowało i wyszło mniej więcej tak, jak w życiu. Rozmawialiśmy dziś z jednym dziennikarzem, który powiedział nam: „Są tu tabloidowe, śmiałe wątki, o kobietach, zdjęcie, gdzie Tymon pokazuje pindola…”. No są, bo to też się w jego życiu zdarzało. Jest o romansie z niepełnoletnią Sarą, bo musiało być i o tym, skoro tak było i było to ważne. Jest o podrywie na „pokazanie pindola”, bo w ten sposób Tymon rzeczywiście podrywał jedną ze swych przyszłych żon. Są mocne historie o szaleństwie, gdy musisz zawieść kumpla z zespołu do psychiatryka, albo gdy starszy kolega, którego miałeś za autorytet daje się wciągnąć do sekty. Ale jest też sporo o muzyce i literaturze. Czytelnicy dostają gotową listę i jeśli będą chcieli odtworzyć sobie ścieżkę kształtowania wrażliwości ludzi, którzy dorastali w latach 80. odnajdą tam np. Romana Jaworskiego czy Oberiutów, zjawiska niesamowite, lecz zapomniane. Koniec końców elementy wzniosłe i żenujące się balansują. Te wzniosłe na tym zestawieniu też
zyskują. **

Tymon Tymański:* Niemniej myślę, że Rafał Księżyk z roku 1995 roku nie był otwarty na taki śmiały miks artystyczno-obyczajowy, ale życie go trochę przećwiczyło. *
Rafał Księżyk:* Nie wiem, czy zmieniłem się aż tak bardzo. *

Tymon Tymański:* Ja myślę, że praca w bolesnym szpagacie pomiędzy diabelską posługą medialną a życiem pełnym pasji, między innymi pasji pisania biografii muzyków, nauczyła Rafała dużo bardziej liberalnego spojrzenia na życie.*

Rafał Księżyk: Moją pasją jest nie tyle zapisywanie życia muzyków, co samo obcowanie z muzyką, a to z kolei pobudza do tego, by jakoś podzielić się tymi wrażeniami z innymi. Jak mawiał John Cage, dobra muzyka oznacza lepsze życie. Formuła biografii czy też wywiadu-rzeki jest tu i teraz najlepsza dla popularyzacji tej tezy, bo po taką lekturę ludzie po prostu chętnie sięgają.

d2ivtjn

Mamy moment, gdy prasa muzyczna zdechła, a internet wchłania plotki lub trzyzdaniowe recenzje. Udało mi się na tyle szczęśliwie umocować w tych realiach, że sobie mogę raz na rok zrobić jakąś książkę, która jest, można powiedzieć, prywatną gazetą muzyczną. Fajnie, że wydawca zupełnie w to nie ingeruje, bardzo kulturalnie i z zaufaniem podchodzi do edycji. Jeden weteran rynku prasowego, pan GB, po przeczytaniu „Desperado” powiedział mi: „Ty, kurwa, ale tam jest tak dużo o muzyce. Jak ja bym to wydawał, to większość z tego bym ściął”. **

Tymon Tymański:* Podobnie jest też w filmie dokumentalnym „Miłość”, tam też jest bardzo dużo muzyki. To jest niedopuszczalne w filmie dokumentalnym, ale w filmie Dzierżawskiego to działa, ludzie to kupują, nawet nie znając się na jazzie. *
Dla mnie to jedna z największych wartości tego filmu. „Miłość” jest w pewnym sensie jak lekcja muzyki, lekcja free jazzu. Wcześniej możesz nie mieć pojęcia o Waszej muzyce, a potem wracasz z seansu i zaczynasz tego słuchać.

Rafał Księżyk:* I w książce jest podobnie. Tymon przekonuje, że nie trzeba być wirtuozem po szkole, żeby wziąć się za bary z jazzem na najwyższych obrotach. Przybliżamy całą, najlepszą tradycję grania jazzu, która jest energetyczna i rebeliancka jak punk. I bynajmniej nie chodzi o napieprzanie na ślepo, uprawianie swawolnej free improwizacji - ten etap Tymon przeszedł, bo jak masz takich mistrzów jak Ornette Coleman czy Lester Bowie, zaczynasz myśleć o muzyce głębiej, co wcale nie znaczy w sposób bardziej intelektualny. *

Tymon Tymański: To, że Rafał umieścił w książce pewne prywatno-obyczajowe historie, świadczy też o tym, że jesteśmy świadomi tego, jak walczyć z tym Matrixem. Nie możemy czytelnikowi sprzedawać tylko i wyłącznie ciężkich tez o Zenie, o dodekafonii, Charlesie Ivesie i Oberiutach. Warto jest czasem wrzucić jakiś obyczajowy kąsek, ale te kąski podajemy w sposób kulturalny i smaczny. Ludzi też to interesuje i nic w tym złego. Mnie też interesowało prywatne życie Gombrowicza, szukałem w „Kronosie” różnych pikantnych szczegółów. To mój młodzieńczy idol, czemu miałbym nie wiedzieć o nim jak najwięcej?

To jak mniej więcej wyglądają w książce te proporcje między „życiem” a „twórczością”? Najważniejsza jest jednak muzyka?
Rafał Księżyk:* Właśnie wcale nie. Najwięcej jest życia. Bo to z niego się bierze muzyka. Np. dopiero gdy zdajesz sobie sprawę gdzie mieszkał, z kim żył i co spożywał muzyk na etapie danej płyty, odkrywasz ją na nowo. U Tymona jest masa takich relacji – idealistyczny jazz Miłości, komponowany na strychu w Sopocie i prześmiewczy, brutalny „P.O.L.O.V.I.R.U.S.” Kur, który wywodzi się z mieszkania w blokowisku. Dużo też rozmawiamy o inspiracjach literackich i oczywiście dużo o dziewczynach, które moim zdaniem w karierze Tymona odgrywały ważna rolę… *
Tymon Tymański:* …a wręcz ją współtworzyły.*
Czyli jest też dużo miłości…

Tymon Tymański:* I trochę o dymaniu. Powiedzmy to bez ogródek. Ja zawsze uwielbiałem podymać, choć z reguły skupiałem się na partnerkach.*

Rafał Księżyk: Dużo jest też o wariatach. Muzycy to wrażliwi ludzi, pewna część tej populacji w pewnym momencie nie wyrabia, odlatuje i wariuje. Nie tyle chodziło nam o szukanie sensacji, bo też nie są to aż tak znane nazwiska, co raczej o oddanie hołdu tym, którzy walczyli i odeszli. To byli piękni i wrażliwi ludzie.

Tymon Tymański: Mam dokładnie takie same podejście, co Rafał. Rafał miał na przykład potrzebę stworzenia pomniczka Robertowi Brylewskiemu. W swojej twórczości z podobną czułością pochylam się nad Theloniousem Monkiem czy Jackiem Olterem, jeszcze większymi wariatami niż ja czy Robert. Niektórzy z tych świętych wariatów nie potrafili o siebie zadbać, dlatego przynajmniej stawiamy im pomniczki.

Kilka miesięcy temu, w ramach warsztatów w gdańskim Żaku, Arek Jakubik czytał moje opowiadanie „Paląc blanty z UFO”. Po jego performatywnym czytaniu, połączonym z koncertem formacji Jazz Out, odbyliśmy rozmowę z publicznością, podczas której ktoś powiedział: „To nie jest o Monku, to jest o tobie!”. To jest o Monku, ale też o mnie. To przecież jasne jak słońce. Myślę, że to samo dotyczy książek Rafała – choćby jego świetnej książki o Burroughsie.

Moja książka jest tym silniejsza, że opisuje mój obraz innych ludzi, moich charyzmatycznych kumpli. Sajnoga, Oltera, Możdżera, Trzaski, Mazzolla, Bowiego, Brylewskiego, Smarzola. Bo oni są częścią mojego życia. Współtworzyliśmy się nawzajem, więc trudno ich wyciąć z mojej historii.**

Ale nie mówisz o nich tylko dobrze.
Rafał Księżyk:* Tymon mówi tak, jak jest. Na Brylewskiego, po publikacji wywiadu-rzeki, wiele osób się obraziło, mimo że on – moim zdaniem – opowiadał bardzo uczciwie o wszystkich. W przypadku Tymona również jest tak, że jeżeli coś było fajne, to on o tym mówi. Jeżeli coś było niefajne, to również o tym mówi. I tyle. Życie, po prostu. Weźmy przykład tak spektakularnego nazwiska jak Możdżer. Tymon chyli czoła przed jego wirtuozerią i artystyczną klasą, ale też opowiada o śmiesznostkach i dziwactwach Lecha. Okazuje się, że jedno bez drugiego by nie istniało.*
Tymon Tymański:* Bardzo chciałem oddać prawdę tego czasu i tych różnych zjawisk, które stały się udziałem mojego życia. Tak naprawdę z dużą męką opisywałem przypadki aberracji - własnych czy moich kolegów. Mam świadomość, że to, co uważam, jest bardzo arbitralne. Bardzo długo rozważałem, czy w ogóle warto. Może nie wystawiam laurek, ale o większości ludzi wypowiadam się raczej pozytywnie. Gdy musiałem napisać inaczej, czytałem to po kilkanaście razy, zastanawiając się nad tym, jak napisać prawdę, ale też nie wystawić ostatecznej opinii o człowieku. Że jest skończonym chujem i tyle. Bo nikt nie jest skończony, ludzie bardzo często dostają drugą szansę.*

Rafał Księżyk:* Dodam jeszcze, że uczciwe jest też to, że Tymon bardzo dużo sam przyjmuje na klatę. Jeżeli uważa, że zachował się jak kutas, to mówi: „Zachowałem się jak kutas”. Tak jest w przypadku, gdy rozmawiamy o jego liderowaniu, utarczkach z tymi wszystkim indywidualnościami, które przewinęły się przez zespoły, w których grał. Dużo jest o tym również w filmie „Miłość”, ale przecież Miłość to nie był jedyny zespół, w którym takie tarcia miały miejsce.*

Tymon Tymański: Wysyłam jakieś fragmenty książki do moich byłych byłych partnerek i dwie z nich na przykład powiedziały: „W sumie to bardziej obwiniasz siebie, więc dzięki, że tak się zachowałeś”.

Ale tak czy siak, jestem pewien, że po lekturze będzie sporo obrażonych osób. Na Roberta Brylewskiego obraziło się kilku bliskich kumpli, mniejsza o nazwiska. U mnie może być podobnie lub jeszcze gorzej, ludzie są bardzo czuli, gdy wprowadzamy ich na scenę bez ich woli i wiedzy. **

A propos wariatów jeszcze. Ostatnio rozmawiałem ze znajomymi na temat „Miłości”, bo to jeden z tych filmów, o których możesz przedyskutować pół imprezy, a pod jej koniec jeszcze się o niego pobić z najlepszym przyjacielem. W każdym razie, gadamy, gadamy, i nagle koleżanka mówi: „Zauważcie, że w tym filmie najbardziej racjonalną osobą, która próbuje to wszystko utrzymać w kupie, okazał się ten świr Tymon”. Dążę do tego, w jaki sposób często bywasz postrzegany na zewnątrz.
Tymon Tymański:* No cóż, myślę, że przejawiam się jako oszołom i wariat.*

Kosmita*. *

Tymon Tymański: Jest dwóch Tymańskich. Ten, który gada, którego nakręca ADHD, i ten, który pisze, ten bardziej uporządkowany, kronikarz i systematyk. Nie ma między nimi żadnego konfliktu - współpracują ze sobą, inspirując się nawzajem. Nie budowałem żadnej strategii w tym filmie. Postanowiłem, że będę mówił tak, jak się gada w busie.

Zdarza się, że się idzie do TVP Kultury i jest się przymuszonym do prowadzenia konwersacji z dziesięcioma interlokutorami – Agnieszką Szydłowską, Janem Peszkiem, Arkiem Jakubikiem, Rafałem Księżykiem i Maćkiem Chmielem na przykład - i wtedy człowiek zaczyna niechcąco budować sobie strategię pt. „na inteligenta”. Próbowałem to ostatnio oglądać, ten nasz program, i wyłączyłem po 10 minutach, bo nie byłem tego w stanie obejrzeć. Chodzi o moją „poważną”, „inteligencką” próbę opowiadania o sobie. To nie ja, trudno mi się z tym utożsamić.

A czy ten jajcarz i wariat to ja? Trudno stwierdzić, ale lepiej mi się to ogląda. Przynajmniej jest śmiesznie. W filmie Dzierżawskiego o Miłości postanowiłem gadać „oszołomem” - po knajacku, podwórkowo – tak, jak gadają między sobą kumple. **

Nie chodzi mi teraz nawet o sam film, tylko o to, jak ostatecznie wypadasz w książce. Bardziej facet z głową na karku czy – zgodnie z tym, jak wiele osób cię postrzega – wariat?
Rafał Księżyk:* Dobrze to podsumował dzisiaj na spotkaniu autorskim Janusz Jabłoński, że były momenty, w których irytowała go megalomania i bufonada Tymona, ale po chwili się okazywało, że potrafi też brać na siebie wszystko, co zawalił i bić się w piersi. *
Rafał, znasz Tymona od lat, rozmawiałeś z nim wielokrotnie, przeprowadzałeś z nim już wcześniej krótsze wywiady. Czy mimo wszystko w czasie pracy nad tą wielką księgą Tymonowi udał się Ciebie jeszcze czymś zaskoczyć?

Rafał Księżyk:* Podchodziłem do tego wszystkiego bez oczekiwań. Był zarys historii, którą trzeba było wypełnić mięchem życia. I oczywiście przy tej okazji sporo pojawiło się zaskoczeń, pierwsze dotyczyło powikłanych zakrętów rodziny Tymańskich, jej kresowych korzeni i uwikłania z burze wieku XX. Ostatnim – fakt, że Tymon pisze świetną literaturę, o czym przekonałem się czytając jego nieopublikowane jeszcze opowiadanie o Theloniousie Monku. A takim największym zaskoczeniem może być to, że gdy spojrzeć całościowo i z pewnym dystansem, okaże się, że mamy historię chłopaka z bloków, który wymyślił sobie, że będzie grał jazz. I ten chłopak z bloków, z ulicy, nagle zrobił zespół jazzowy, który został uznany za przełomowy dla polskiej muzyki. A teraz - wierzę, że to się tak skończy - ten sam chłopak z bloków, startując z ulicy, zrobi film kinowy, który stanie się dziełem kultowym. Ja myślę, że to jest taka historia… *

Tymon Tymański: (przerywa, krzyczy) Kopciuszka! Albo Kościuszki! To jest historia realizacji marzeń!

Czyli po „ADHD” powinni sięgnąć także poszukujący dobrego podręcznika motywacyjnego?
Rafał Księżyk:* Jak najbardziej. Przede wszystkim chłopaki i dziewczyny z bloków. *
Tymon Tymański:* Oraz Jerzy Pilch, Jacek Dehnel, Janusz Rudnicki i Dorota Masłowska. Nie ukrywam, że czuję niekłamaną dumę z efektów naszej wspólnej pracy. Książka wygląda, fajnie to nam wydali…*

Rafał Księżyk: (z dumą)Indeks nawet jest!

Tymon Tymański: Nie widzę błędów, a Pana Pedanta we mnie bardzo drażnią błędy. Nie widzę zawalonej interpunkcji czy ortografii, zgadza się szyk zdań, czyli syntaks. Jest indeks, zdjęcia są czytelne.

Nawiasem mówiąc, wzorem książkowej rozmowy dwóch inteligentów jest dla mnie „Mój wiek” – kapitalny dialog Miłosza z Watem. **

Rafał Księżyk:*Gdybyśmy nie zrobili skrótów, też by nam wyszły dwa tomy. *
Tymon Tymański:* Dużo o tej książce myślałem w czasie naszej pracy. „Mój wiek” to jest oczywiście trochę inna bajka, ale w naszej książce jest też bardzo szeroko o kulturze, sztuce, literaturze, obyczajach. Mam nadzieję, że nie jest to tylko i wyłącznie rozmowa dziennikarza muzycznego z muzykiem-nudziarzem. *
Rafał Księżyk:Dokładnie. Jak mówiłem, gdzieś tam poprzez te inspiracje, różne wybory, różne uwikłania, odbija się portret pokolenia.

Jako że rozmawiamy dla Książek WP nie mogę Cię, Tymon, nie zapytać jeszcze o inspiracje i wzorce literackie. Doniesiono mi, że pięknie wczoraj w samochodzie opowiadałeś na przykład o zmarłym ostatnio Edmundzie Niziurskim.

Tymon Tymański: Tak, wiadomo, Niziurski to moja dziecięca fascynacja. Wielu chłopców, którzy pretendowali do roli późniejszej inteligencji, zaczytywało się w takich pozycjach, jak „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa”, „Klub włóczykijów”, „Siódme wtajemniczenie”, „Niesamowite przypadki Cymeona Maksymalnego”, ,„Awantury kosmiczne”, „Adelo, zrozum mnie” czy choćby „Lalu Koncewicz, broda i miłość”.

Mistrz Niziurski był Gombrowiczem dla dzieci, dla dojrzewającej młodzieży. Jego twórczość to jest właściwie translacja drugiego rozdziału „Ferdydurke” – tego o szkole, o Miętusie i Syfonie – na język dziecięcy. **

A potem już przejście do właściwego Gombrowicza?
Tymon Tymański:* No, nie tak od razu. Czytałem wtedy, jako nastolatek, po jakieś 60-90 książek rocznie. Od Londona i Curwooda szybko przeszedłem w rejony bardziej ambitne – gdy miałem 13 lat, pani z biblioteki wcisnęła mi „Portret artystyczny z czasów młodości” Joyce’a. Zaraz potem zaczęła się moja fascynacja Gombrowiczem, Witkacym, Schulzem, Vonnegutem, Kafką, Toporem, Vianem, Sabato. *

A jeśli chodzi o aktualne lektury? Znajdujesz jeszcze czas na czytanie czegokolwiek poza książkami Rafała Księżyka?

Tymon Tymański: Zawsze mam ze sobą w torbie ze cztery książki. Czytam po 5, 6 książek naraz. Wczoraj skończyłem biografię Władysława Kozakiewicza, od razu zabrałem się za „23 cięcia dla Williama S. Burroughsa” autorstwa Rafała. Aktualnie czytam nowe tłumaczenie „Piany złudzeń” Viana, „Teatr ojca Ubu” Jarry’ego, „Jaszczura” Shutego… Nową, autoryzowaną biografię Beatlesów według Huntera Daviesa… Co tam jeszcze? Kurwa, nie pamiętam, za dużo tego czytam.

(po chwili, z entuzjazmem) A, nowy Murakami!**

To mnie trochę zaskoczyłeś. Tymon zachwycony Murakamim.
Tymon Tymański:* Czytałem „Kafkę nad morzem” i bardzo mi się spodobało. Lubię jego styl, chociaż Jacek Dehnel twierdzi, że to pop-literatura… *
Rafał Księżyk:* Fantazje dla znudzonej klasy średniej, która sama w sobie jest tak bardzo nudna, że jej fantazje siłą rzeczy również. Ja o nim mówię, że to jest taki lepszy Jonathan Carroll.*
Jak nie gorzej.
Tymon Tymański:* Ja go kupuję. To nie jest autor, który pisze jakimś wyszukanym językiem a la Tomasz Mann. Ale to nie ma znaczenia, liczy się treść. Osobiście wolę Hessego niż Manna, który, moim zdaniem, często popisuje się wiedzą. Pilch z kolei popisuje się stylem, Murakami po prostu pisze. Zresztą możemy pogadać o „Ulissesie” Joyce’a, jestem w tym temacie całkiem nieźle obcykany, czytałem go trzy razy. Ale Joyce miał ciekawy zamysł formalny, żeby krótki okres czasu opisać wieloma stylami literackimi. Forma nie musi mieć wiele wspólnego z popisywaniem, po prostu jest bardziej albo mniej oryginalną oprawą treści, która jest niezmienna. Pisze się o tym samym – o człowieku, jego życiu i śmierci, marzeniach i namiętnościach. *
Dobra, to już zupełnie na koniec. Wspominaliśmy wcześniej, że po „ADHD” powinni sięgnąć mieszkańcy blokowisk oraz Dorota Masłowska. Kto jeszcze? Kto przede wszystkim powinien przeczytać Waszą książkę?
Tymon Tymański:* Wszystkie kobiety. Dlaczego? Ponieważ jestem ciągle piękny, a Rafał jest równie nadobny. Celowo nie wspominam o swoich wolframowych mięśniach, które poddaję nieustannemu hartowaniu w miejscu zwanym siłownią. Niech fanki mojego geniuszu – bez względu na wiek - odkryją to same.*
Rafał Księżyk:* Mamy tutaj prawdę o tym, jak się żyje na scenie muzycznej, ale też portret generacji, która wchodziła w życie w wolnej Polsce i budowała rzeczywistość lat 90. i lat zerowych z większym lub mniejszym powodzeniem. *

Tymon Tymański:* Słyszałem zdania, że ta książka jest wciągająca, rzetelnie napisana, że przytacza mnóstwo faktów, likwidując białe plamy na mapie kultury polskiej ostatniego dwudziestolecia… To miłe, wygląda na to, że nasza wspólna praca nie pójdzie na marne.*

Rafał Księżyk: W tych opowieściach Tymona jest naprawdę sporo pasji. Można się zarazić nie tylko pasją kultury, ale też pasją życia. Tam aż skrzy od energii.

*Rozmawiał: Grzegorz Wysocki, WP.PL. *

d2ivtjn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ivtjn