Trwa ładowanie...
02-08-2011 15:36

Brewester Kahle, założyciel internetowego archiwum, eksperymentuje z kolejnym nośnikiem danych - książką

Wizja internetowej biblioteki, która zebrałaby wszystkie opublikowane na świecie ksiązki, znów nawiedza wyobraźnię. Tym razem nowatorskiego ekscentryka - Brewstera Kahlego, który eksperymentował już z archiwizacją stron internetowych i całych serwerów. Podobnie jak wczesniej Google Books, tak i przedsięwzięcie Amerykanina budzi sprzeciw czytelników przywiązanych do obcowania z prawdziwymi ksiązkami.

Brewester Kahle, założyciel internetowego archiwum, eksperymentuje z kolejnym nośnikiem danych - książkąŹródło: Guardian
d2pygok
d2pygok

Wizja internetowej biblioteki, która zebrałaby wszystkie opublikowane na świecie książki, znów nawiedza wyobraźnię.Tym razem nowatorskiego ekscentryka - Brewstera Kahlego, który eksperymentował już z archiwizacją stron internetowych i całych serwerów. Podobnie jak wcześniej Google Books , tak i przedsięwzięcie Amerykanina budzi sprzeciw czytelników przywiązanych do obcowania z prawdziwymi ksiązkami.

Kahle założył darmowe Archiwum Internetu w 1996 roku z zamiarem katalogowania i zachowywania wszystkich, nawet tych najbardziej wstydliwych, stron umieszczanych w sieci.Póki co archiwum zawiera cyfrowe kopie 1,7 mln książek, 100 000 godzin nagrań telewizyjnych, 200 000 wideoklipów, 70 000 koncertów i 415 000 nagrań audio, a liczba ta wciąż rośnie. Obecnie absolwent słynnego Instytutu Technologii Massachussets , instytucji edukacyjnej zrzeszczającej naukowców, filantropów i nowatorów między innymi w celu opracowywania i wdrażania nowych technologii oszczędzania energii i poszukiwania lekarstwa na raka, stara się utworzyć tak samo drobiazgowe archiwum książek.

Być może za nowym pomysłem Amerykanina stoją względy ekonomiczne. Na płatny dostęp do zgromadzonych archiwów liczy obecnie kilka serwisów zajmujących się komercyjnym skanowaniem i archiwizowaniem książek i dokumentów. Nawet jeśli tak umotywowane, zaangażowanie Kahlego nie traci wiele na wartości - stały dostęp do danych umieszczonych na jednym z najbardziej narażonych na zniszczenie nośników (pożary, kawa, zwierzęta domowe, roztargnienie właściciela) to gra warta świeczki.

W wynajętym w Kalifornii hangarze Kahle gromadzi pojedyncze kopie woluminów, planując w niedługim czasie umieścić je strona po stronie w Internecie. Uprzywilejowane znaczenie nigdy nie zostanie książce odebrane. Wszyscy chcemy, aby żyły wiecznie - mówi dziennikarzom brytyjskiego Guardiana. Jak na razie Kahle zgromadził 500 tysięcy woluminów. To imponująca liczba, lecz wciąż pozostaje daleko w tyle za projektem Google Books , którego twórcom udało się zdigitalizować blisko 130 milionów tytułów. Amerykanin nie ma jednak ambicji konkurowania z Google - swoje obecne możliwości ocenia realistycznie: na 10 milionów książek, czyli liczbę posiadaną przez największe biblioteki uniwersyteckie. Oczywiście, cała rzecz w tym, aby zgromadzić po kopii każdej opublikowanej kiedykolwiek książki, ale jednocześnie nie chodzi o to, aby cel osiągnąć, tylko wciąż do niego dążyć - podkreśla.

d2pygok

Wizjoner obawia się, że bezduszne chomikowanie ksiażek spotka się z protestami wielu czytelników, przywiązanych do celebrowania chwil poświęconych lekturze fizycznych egzemplarzy ulubionych tytułów.* Broni się jednak, twierdząc, że gromadzone przezeń książki są, owszem, traktowane jak przedmioty, ale przedmioty, które chcielibyśmy widzieć w niezmiennym stanie za wiele lat.* Żeby to osiągnąć należy zapewnić im szanse przetrwania równe płytom cd i mikrofilmom, szczególnie, że jakość papieru wykorzystywana obecnie jest bardzo niska. Wydana dziś książka nie ma szans przetrwać wieków w warunkach atmosferycznych, tak jak stało się z wieloma dziełami powstałymi w średniowieczu lub nawet wcześniej. Idea Kahlego przypomina więc rozwiązanie stojące za innym przedsięwzięciem - Svalbard Global Seed Vault - podziemnym kompleksem stworzonym w Arktyce dla zgromadzenia i zachowania nasion ziemskich roślin.

Niektóre kontrowersje wokół książkowej arki Noego, tworzonej czy to przez Kahlego, czy Google Books , pozostają od lat te same. Po pierwsze - zaawansowanej technologii wymaga tak archiwizowanie książek, jak i późniejsze ich odczytywanie. Niekiedy dostęp do odpowiedniej aparatury, czy prześwity w zasięgu sieci internetowej są większą bolączką niż dotarcie do fizycznego egzemplarza książki. Po drugie - chwytliwe hasło zgromadzenia całej literatury świata jest mocno okrojone. W praktyce brzmi ono: całej literatury świata... przetłumaczonej na angielski, który nieformalnie uznaje się za język wspólny, ze szkodą dla wielu niszowych dzieł, które albo w nieskończoność czekają na tłumaczenie albo zawierają informacje nieprzekładalne, np. niuanse kulturowe. Po trzecie - pojawiają się kwestie legalności zdigitalizowanych książek, wysokości opłat za ich korzystanie, a w końcu także sprawa najważniejsza spośród tych czysto formalnych - wierności elektronicznej kopii i możliwości
sprawnego porównania jej z papierowym oryginałem z każdego miejsca globu.

d2pygok
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2pygok