Brak rządu – cudowne!
Nigdy nie umiałem być dobrym towarzyszem. Nie potrafię stać w szeregu. Nie leży to w mojej naturze. Być może to wada, ale nic na to nie poradzę - mówi jeden z najwybitniejszych niemieckich intelektualistów Hans Magnus Enzensberger .
Trudno powiedzieć, czy Kurt von Hammerstein, pierwszoplanowa postać wydanej niedawno eksperymentalnej historii republiki weimarskiej napisanej przez Hansa Magnusa Enzensbergera , jest ostatecznie bohaterem czy łajdakiem. Ten ostatni głównodowodzący Reichswehrą przed zdobyciem władzy przez nazistów gardził Hitlerem, a jego karierę obserwował z odrazą.
- Znów mogę zasnąć spokojnie, bo wiem, że jeśli zajdzie konieczność, będę mógł wydać żołnierzom rozkaz strzelania do nazistów - powiedział w 1932 roku.
Kiedy Führer rok później przejął kontrolę nad armią, Hammersteinnie kiwnął jednak palcem. Po odejściu w stan spoczynku związał się z kręgiem utworzonym wokół Clausa von Stauffenberga, a nawet przekazywał tym ludziom istotne informacje, mimo to nie przystąpił do ich konspiracji. W 1943 roku umarł na raka.
Przenikliwy marzyciel
Być może najlepsze, co można powiedzieć o Hammersteinie, to że szedł pod prąd. Angielski tytuł wspomnianej książki - The Silence of Hammerstein - ma bardziej negatywną wymowę niż tytuł niemiecki, który przywodzi na myśl pewną wyjątkową, jeśli nie do końca godną pochwały cechę: Hammerstein oder der Eingesinn.
- Niełatwo przetłumaczyć słowo ‘Eingesinn’. To nie jest samolubstwo. To nie upór. Ani też nie bezkompromisowość. Można powiedzieć, że to znaczy, iż mamy własny system wartości - wyjaśnia Hans Magnus Enzensberger , dopijając trzecią filiżankę kawy w swym monachijskim mieszkaniu z widokiem na ogród angielski.
To dla mnie bardzo interesująca cecha, ponieważ jest właściwie poza kontrolą danej osoby. Kiedy po wojnie pierwszy raz pojechałem do Anglii, ludzie używali wyrażenia „człowiek z charakterem”. Być może to jest właściwe tłumaczenie. Pomimo presji środowiska Hammerstein się nie ugiął. Nie mógł. To uratowało go przed oportunizmem typowym dla innych generałów. Oczywiście zabiliby go, gdyby nie umarł w 1943 roku.
Philip Oltermann
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.