Ukochane sado-maso Polek (i nie tylko)
"50 twarzy Greya" to globalny bestseller. Oszalały na jego punkcie nie tylko Polki, ale także kobiety (i mężczyźni?) w wielu innych krajach, gdzie E. L. James również zdobyła i w dalszym ciągu podbija listy bestsellerów.
Nie bez znaczenia są także pieniądze zainwestowane w promocje tych tytułów, marketing szeptany (kobiety polecające książkę kolejnym kobietom), tzw. efekt kuli śniegowej (jeśli jakaś książkę sprzedała się, dajmy na to, w milionie egzemplarzy, to kolejny milion chce sprawdzić, dlaczego tak się stało) oraz, oczywiście, seks. A seks, jak wiadomo, sprzedaje.
Czytelniczki donoszą, że książka E. L. James jest "wciągająca, podniecająca i relaksująca", że "nie sposób się od niej oderwać", że czyta się ją z wypiekami na twarzy oraz, że brudne, perwersyjne myśli, jakie opanowują kobiety w czasie lektury, rekompensują wszelkie literackie mielizny dzieła. Innymi słowy - co z tego, że źle napisane i nieszczególnie mądre, jeśli naprawdę podnieca?