– Cześć, Bill. Przepraszam, że cię budzę, stary – rzekł Nicholls, sierżant z nocnej zmiany.
– Właściwie to już nie spałem. Co się dzieje?
– Mam dla ciebie działo. – Nicholls, z pochodzenia Szkot, wymawiał głoski w taki sposób, że „ciało” brzmiało prawie jak „działo”. – Barry House, New Zealand Road, White City Estate.
Slider spojrzał na zegarek. Był kwadrans po piątej.
– Dopiero je znaleźli?
– Ktoś zadzwonił pod dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć. Anonimowe zgłoszenie. Chwilę zajęło, zanim patrol dotarł na miejsce. Podobno dzwonił jakiś dzieciak i oczywiście pomyśleli, że to podpucha. Teraz są tam mundurowi. Atherton jest już w drodze. Niezły początek dnia, co?
– Mogło być gorzej – odparł automatycznie Slider. Zobaczył, że Irene zaczyna się budzić. Zrozumiał, że jeśli się szybko nie wyszykuje, będzie dużo, dużo gorzej.
Osiedle White City Estate zostało wybudowane na terenie, gdzie odbyły się pierwsze Igrzyska Wspólnoty Narodów. Na tę okazję wzniesiono nie tylko gigantyczny stadion sportowy, ale również uruchomiono nową stację metra. Olbrzymie osiedle kilkupiętrowych bloków mieszkalnych ograniczone było z jednej strony Western Avenue, odnogą głównej arterii A40.
Z drugiej strony ogradzał je stadion i Stacja Telewizyjna BBC, zwrócona tyłem do osiedla i spoglądająca na Wood Lane. Z pozostałych dwóch stron White City było otoczone wiecznie zaludnionymi ulicami Shepherd’s Bush i Acton. W latach trzydziestych osiedle to można było stawiać za wzór, ale teraz zrobiło się brudne i sprawiało nader przygnębiające wrażenie. Władze miasta zdecydowały się nawet rozebrać stadion, na którym niemal od początków dziejów w każdy czwartek i sobotę odbywały się wyścigi psów. Slider wielokrotnie zaglądał do White City w sprawach służbowych. Zazwyczaj chodziło o kradzieże samochodów i włamania do mieszkań. Czasem było ciekawiej, gdy jakiś recydywista, który zbiegł z pobliskiego więzienia Wormwood Scrubs, zaszywał się w jednym z mieszkań jak w króliczej norze. Było to znakomite miejsce do zabawy w chowanego. Slider zawsze się gubił w labiryncie bloków. Kiedyś lokalne władze administracyjne wystawiły tablice informacyjne z mapami i alfabetycznym spisem bloków, jednak miejscowe dzieciaki
błyskawicznie je zniszczyły. Zdaniem Lidera, jeżeli człowiek nie urodził się w tym miejscu, nigdy nie mógł poruszać się sprawnie po White City.
…Przed wejściem do klatki schodowej stał wysoki, potężny, brodaty posterunkowy. Gawędził przyjaźnie z gapiami, trzymając ich jednocześnie na dystans. Był to Andy Cosgrove, który, zgodnie z nowym systemem współpracy społeczeństwa z policją, sprawował pieczę nad tym rewirem i najwyraźniej nie tylko znał, ale i lubił owo miejsce.
– Obawiam się, sir, że musi się pan udać na ostatnie piętro – zwrócił się do Slidera, rozgarniając jednocześnie tłum, aby zrobić przejście dla komisarza. – Piechotą. To jeden ze starszych bloków. Jak pan widzi, dopiero zaczynają go modernizować.
Slider spojrzał w górę.
– Wiesz, kto to był?
– Nie, sir. Nie sądzę, żeby był to ktoś z miejscowych.
Sierżant Atherton już tam jest, podobnie jak koroner.
– Zawsze ostatni. – Slider się skrzywił.
– Minusy życia poza miastem, sir – odparł Crosgrove. Slider nie był pewien, czy posterunkowy żartował, czy nie. Ruszył na górę. Schody były wykonane z litych płyt granitowych, z poręczami z kutego żelaza, a ściany wyłożono ciemną glazurą. Iście niezniszczalne. Ludzie nie mieli szans zostawić na nich nawet najmniejszego śladu. Dzisiaj już takich nie robili.
Na górze zasapany Slider napotkał wyjątkowo radosnego Athertona.
– Jeszcze jedno piętro – rzucił sierżant zachęcająco. Slider obrzucił go złowrogim spojrzeniem i poczłapał za nim ciężko. Szare kawałki gruzu zachrzęściły mu pod nogami.
Po jednej stronie schodów były usytuowane dwa mieszkania, po drugiej tylko jedno.
– Środkowe drzwi – poinformował Atherton. Przed drzwiami prowadzącymi na miejsce przestępstwa stał umundurowany posterunkowy Willans. – Na tym piętrze wszystkie mieszkania są puste. Podobno nikt tutaj nie mieszka od sześciu tygodni. Cosgrove mówił, że mieli trochę kłopotu z nocującymi tutaj włóczęgami i dzieciakami chowającymi się, żeby wypalić papierosa. Oto jak się tutaj dostali. Szklana tafla w drzwiach wejściowych została zabita deską.
Atherton poluzował gwoździe z jednej strony i wsunął palce pod dyktę, demonstrując, w jaki sposób można dosięgnąć gałki w zamku yale.
– Nie znaleźliście kawałków zbitej szyby? – Slider zmarszczył brwi.
– Ktoś tu posprzątał – rzekł ponuro Atherton. – Wyczyścił wszystko na glanc.
– Kto znalazł ciało?
– Około trzeciej nad ranem jakiś dzieciak zadzwonił pod dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć. Nicholls myślał, że to podpucha, bo chłopak wydawał się bardzo młody, a poza tym nie chciał podać nazwiska. Mimo to przekazał informację patrolowi. Nie spieszyli się jednak z przyjazdem. Znaleźli ją dopiero za kwadrans szósta.
– Ją? – Dziwne, ale zazwyczaj człowiek spodziewa się trupa mężczyzny.
– Kobieta, dwudziestoparoletnia. Naga – podsumował zwięźle Atherton. Slider poczuł znajomy skurcz serca.
– Tylko nie to.
– Nie sądzę – rzucił szybko Atherton, uprzedzając pytanie.
– Nie wygląda na to, żeby ktokolwiek ją tknął. Koroner właśnie nad nią pracuje.
– No dobrze, rzućmy na to okiem – powiedział zniechęcony Slider.
Poza nieprzyjemnym smakiem w ustach i wzdętymi jelitami czuł ostry ból w prawym oczodole. Poza tym strasznie potrzebował nieprzerwanego spokojnego snu. Atherton, który balował z nim do późna w nocy, a dzisiaj pojawił się tu dużo wcześniej, wyglądał nie tylko na wyspanego i zdrowego, ale również szczęśliwego. Wyraz jego twarzy kojarzył się Liderowi z gorliwym i chętnym do pracy owczarkiem, wędrującym właśnie na górską łąkę, aby pilnować owiec. Slider chciał wierzyć, że kiedyś wiek i małżeństwo dopadną również i Athertona.
Mieszkanie oświetlone jedynie reflektorem zamontowanym na przeciwległym dachu (zapewne po to, żeby odstraszać wandali) wydawało się ponure i przygnębiające.
– Oczywiście nie ma tu prądu – rzekł Atherton, wyciągając latarkę. Harcerzyk, pomyślał z nieuzasadnioną złością Slider. W środku komisarz Hunt oświetlał latarką miejsce zbrodni koronerowi, Freddiemu Cameronowi, który skinął głową na przywitanie i bez słowa odsunął się, robiąc miejsce dla Slidera. Ofiara leżała na lewym boku, plecami do ściany, z podkulonymi nogami, zgiętym lewym ramieniem i dłonią wsuniętą pod głowę. Jej ciemne przycięte na pazia włosy opadały na twarz i szyję. Slider zrozumiał, dlaczego Cosgrove sądził, iż ofiara nie mieszkała w tej okolicy. Była, jak to określali patologowie, „dobrze odżywiona”. Miała kształtne ciało, nieskazitelnie gładką skórę, która, podobnie jak jej włosy, lśniła owym nieuchwytnym blaskiem dostatku, będącym rezultatem zrównoważonej diety białkowej. Miała również opaleniznę, od której odcinał się biały ślad po bikinina biodrach.