Biblioteki publiczne liczą na 20 mln złotych rocznie z budżetu państwa. Chcą kupować więcej nowości wydawniczych, których ilość we wszystkich placówkach ostatnio bardzo spadła. Dyrektor Biblioteki Narodowej Michał Jagiełło zapewnia jednak, że żadna biblioteka nie upadnie.
Finansowanie polskich bibliotek publicznych było tematem konferencji Samorządy i biblioteki, zorganizowanej w Warszawie przez Bibliotekę Narodową, Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich i Duński Instytut Kultury.
Według danych prezentowanych przez Jerzego Maja z Instytutu Książki i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej, biblioteki publiczne w 2002 roku wydały w miastach średnio 19 zł, a na wsiach 1,7 zł na jedną nową książkę. "Brak oczekiwanych dotacji ze skarbu państwa nie doprowadzi jednak do likwidacji żadnej biblioteki" - zapewnił dyrektor BN.
Jerzy Maj poinformował, że według badań z 2002 roku mamy w Polsce 8 tys. 849 bibliotek i filii, które zatrudniają łącznie 17 tys. 560 osób. Największą liczbę bibliotek zarejestrowano w Polsce w 1989 roku - było ich 10 tys. 313 wraz z filiami. Zanotowano prawie 7 i pół mln czytelników.
Statystyki wykazują, że na 100 mieszkańców biblioteki publiczne odwiedza 19 osób, a tylko 13 na 100 czyni to na wsi.
Jego zdaniem, dramatycznie źle wygląda sytuacja zakupów nowości. "W krajach skandynawskich i Europy Zachodniej przyjmuje się, że aby biblioteka nie degradowała się, powinna każdego roku zakupić 30-35 nowych pozycji" - powiedział Jagiełło.
Polska norma z ubiegłych lat zalecała zakup 18 nowych książek na 100 mieszkańców.